[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mężczyzny. Czuł, że jest w tarapatach. Lee szybko zaciskał pasek. %7łołnierz próbował
odciągnąć ten pasek od szyi, ale ja i Homer złapaliśmy go za ręce i opuściliśmy je z
powrotem. Lee ściskał z całej siły. %7łołnierz próbował wzywać pomocy. Za pózno. Poczułam,
że wpadam w histerię, ale jakaś wewnętrzna siła kazała mi wytrzymać do końca. %7łołnierz
osuwał się na prawą stronę. Jego ręka wyślizgnęła się z mojego uścisku i podniósł ją do
gardła, ale nic mu to nie pomogło. Lee był nieprzejednany. Na twarzy żołnierza pojawiły się
plamy, ciemnoczerwone z białymi punkcikami, które z każdą chwilą stawały się coraz
ciemniejsze. Z jego ust wydobył się okropny bulgot, jakby ktoś próbował wypłukać gardło,
trzymając płyn w ustach. Nie byłam w stanie dłużej na to patrzeć. Odwróciłam wzrok ku
pięknemu lasowi, ku moim ukochanym drzewom. Czy takie rzeczy dzieją się również w
lesie? Czy zwierzęta, ptaki zabijają się nawzajem z zimną krwią, dlatego że walczą o
terytorium. Założę się, że tak.
Znowu złapałam żołnierza za rękę i poczułam jej siłę: jej rozpaczliwą walkę, kiedy
opadała z sił, wykręcała się i stawiała opór. Ta walka trwała znacznie dłużej, niż
przypuszczałam. Czułam, jak w umęczonej ręce nabrzmiewają żyły. Potem nagle to się
skończyło. Ręka sflaczała. Powietrze wypełnił paskudny odór i zdałam sobie sprawę, że
żołnierz narobił w spodnie. Ukradkiem zerknęłam na jego twarz i szybko odwróciłam się z
powrotem. To był najbardziej odpychający obraz, jaki kiedykolwiek widziałam. Język zwisał
jak olbrzymia gruba kiełbasa z dzika. Skóra była fioletowo-czarna. A jego oczy... Widok tych
oczu będzie mi towarzyszył do śmierci i jeszcze dłużej. Jakby wpatrywał się we mnie sam
diabeł. Mężczyzna, który oszalał w ostatniej minucie życia, wiedząc, że umiera, i widząc, jak
zginie. Zawsze, kiedy zamykam powieki, w mojej głowie otwierają się te oczy.
6
- Co teraz?
Chyba tylko Robyn i Homer byli w stanie jeszcze jakoś funkcjonować. Ja strasznie się
trzęsłam i chociaż chciałam powstrzymać to drżenie, nie potrafiłam. Kevin leżał na ziemi.
Miał poszarzałą twarz. Tylko raz widziałam ludzką twarz w takim kolorze: kiedy
odwiedziłam w szpitalu panią O Meara tuż przed jej śmiercią. Miała osiemdziesiąt osiem lat.
Fi stała za nami, w zaroślach, obejmowała drzewo i cicho płakała. Lee siedział na
ziemi z głową między kolanami. Nie widziałam jego twarzy i nie byłam pewna, czy chcę ją
zobaczyć. W porównaniu z resztą z nas Homer i Robyn przynajmniej wyglądali, jakby nadal
mogli się poruszać i myśleć.
To Robyn zadała pytanie, a Homer na nie odpowiedział.
- Do studni?
- Co?
- To nasze jedyne wyjście, jedyna szansa. Słuchajcie. Musimy to zrobić. Kevin,
zrobiłeś kukłę, tak jak ci kazaliśmy?
Zrozumienie pytania zajęło Kevinowi z pięć minut, a sformułowanie odpowiedzi
następne pięć. W końcu wolno pokiwał głową.
- Wypchaliśmy moje ciuchy robocze poduszkami.
- I co było potem?
Kevin mówił jak staruszek, jak zmęczony staruszek.
- Udało się - wybełkotał. - %7łołnierze poświecili latarką i zobaczyli je na dnie. Potem
próbowali spuścić jednego z moich kumpli na linie, ale zaczął krzyczeć o trujących gazach i
panikować, więc musieli go wciągnąć z powrotem.
- To dobrze - powiedział Homer. - Idealnie. Szybko, pomóżcie mi go przenieść. Fi,
zabierz jego karabin, a potem wróć i trochę tu uprzątnij, żeby nie było śladów walki.
Poruszaliśmy się zbyt wolno, więc w końcu się na nas wkurzył.
- Szybciej, niech was wszystkich diabli. Ruszajcie się, do cholery.
Powlekliśmy się do zwłok i staraliśmy się je podnieść, trzymając za różne części ciała.
Kevin próbował nam pomóc, ale z obrzydzeniem się odwrócił i wypuścił stopy, które trzymał.
Nasza czwórka taszczyła upiornie cuchnące zwłoki w kierunku małego podwórza. Homer
kierował, a my manewrowaliśmy w stronę studni. Zostawiono ją otwartą, ale nasz problem
polegał na tym, że musieliśmy wrzucić żołnierza do środka, unikając jednocześnie wpadnięcia
do studni. Był znacznie cięższy i mniej poręczny niż owca. Kiedy już prawie udało nam się
ustawić w odpowiedniej pozycji, Homer stracił równowagę i wypuścił jego głowę. Upadła na
ukruszony murek z okropnym trzaskiem, który pewnie rozłupał czaszkę. Nawiedziła mnie
chora myśl, że nawet jeśli wartownik jeszcze żył, to teraz na pewno go zabiliśmy. Robyn
załkała i wypuściła zwłoki. Homer wpadł w szał. Wrzasnął na nią.
- Nic się nie stało - powiedziałam. - Podnieście go z powrotem.
Po chwili wszyscy dobrze się zaparliśmy i podzwignęliśmy ciało. Ześlizgnęło się z
krawędzi studni, zahaczając na chwilę ubraniem, a potem się wyswobodziło, szybko
przeturlało na drugą stronę, zsunęło jeszcze bardziej, wpadło do środka i runęło w otchłań.
Czekałam na plusk, ale się nie rozległ.
- Może utknął gdzieś po drodze? - powiedziałam.
- Jest tu jakaś latarka? - zapytał Homer Kevina.
Kevin chwilę się zastanawiał, a potem pokiwał głową.
- Dobra, biegnij po nią. - Kiedy Kevin ruszył się zbyt wolno, wrzasnął na niego: -
Szybko! - Potem zwrócił się do nas: - Słuchajcie, to musi wyglądać tak, jakby facet się
poślizgnął i wpadł do środka. Fi, rzuć karabin na trawę, jakby żołnierz poczuł, że spada, i
wypuścił go z ręki. Potem wróć i uprzątnij tamto miejsce, gdzie... gdzie... gdzie się z nim
szamotaliśmy. Lee, idz obejrzeć drogę, którą go tu przywlekliśmy. Zatrzyj ślady i uprzątnij
bałagan, którego mogliśmy narobić.
- Skupmy się na tym miejscu - powiedziałam, wskazując najbardziej ukruszoną część
studni. - Jeśli strącimy do środka kilka kamieni, żeby wyglądały, jakby się osunęły, kiedy na
nich stanął...
- Dobrze, zróbmy tak.
Kevin wrócił z latarką. Wzięłam ją od niego i położyłam się na brzuchu, żeby zajrzeć
do studni. Była naprawdę bardzo głęboka, znacznie głębsza niż studnie w Wirrawee. Nawet z
latarką widziałam w czarnej głębinie w oddali jedynie niewyrazny zwalisty kształt, który
mógł być ciałem człowieka. Smród był słabszy niż za pierwszym razem, ale znowu zaczynał
mnie przyprawiać o zawroty głowy. Odsunęłam się.
- Zobaczyłaś coś? - zapytał Homer.
- Coś, coś, coś - powtórzyłam jak echo, przypominając sobie stary kawał o
partyzantach ukrytych w studni.
Dlaczego zawsze tylko ja miałam ochotę na żarty w takich chwilach jak ta? Pewnie
byłam bardziej stuknięta, niż mi się wydawało. W każdym razie Homer spojrzał na mnie tak,
jakbym naprawdę była chora na umyśle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates