[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podróży tym nowoczesnym środkiem lokomocji, jak tylko
pojawią się tory wiodące z Londynu w pobliże ich posiadłości.
- Zawsze jeżdżę tak, by móc zatrzymać się u siebie -
powiedział do hrabiego of Derby mieszkającego w Lancashire
- i nie widzę powodu, dla którego miałbym zmieniać sposób
bycia.
- Musisz iść z duchem czasów, Ervan! Wspinasz się na
szczyty, a boisz się wieku pary?
Książę nie podzielał entuzjazmu dla  wieku pary". Trzy
lata wcześniej było mu przykro, gdy dowiedział się, że
królowa przejechawszy z Zamku Windsor do Londynu
planowała następne wojaże koleją żelazną.
- Wagony! Parowozy! Kilka katastrof i wszyscy zapomną
o tym dymiącym wynalazku! Wrócą konie! Normalne podróże
karetami, po normalnych drogach.
Nie zmienił poglądów. Teraz miał inwestować w kopalnię.
O ironio losu... Wbrew temu, co robił, powiedział głośno i
wyraznie:
- Mam zamiar zawrócić i jechać prosto do domu! Ilitta
obróciła ku niemu zdumioną twarz.
- Dlaczego pan tak mówi?
- Mam wrażenie, że tracę czas. Nie chcę żadnej kopalni!
- Nikt pana nie zmusza...
- Nie znoszę kopalni. Do czego to wszystko prowadzi?
- Naprawdę nie musi pan kupować. Książę spojrzał
zaskoczony.
- To znaczy, że pani wszystkiego się domyśliła?
- Oczywiście! Znam ten słynny raport o strasznej sytuacji
panującej w kopalniach. Gazety podają, że sytuacja górników
jest lepsza niż kiedyś. Wzmacnianie wyrobisk, lampy
górnicze...
Książę spoglądał na nią w osłupieniu.
- Skąd pani wie takie rzeczy?! Roześmiała się.
- Pan myślał, że czytuję wyłącznie poradniki, jak dobrać
tapety do firanek z kokardkami, kronikę wypadków, a
wszystko w głupiutkich magazynach drukowanych dla
uciechy i rozrywki pań o malutkich rozumkach! Niestety, tak
właśnie myślał. Przyznał to w duchu. Takie były kobiety,
które spotykał... A kobiety z ludu, o których słyszał, czytały z
trudem i poznawały świat z jakichś koszmarnych bajęd,
którymi się nawzajem zatruwały, albo też gapiły się przez
okno. I damy z towarzystwa, i proste kobieciny nie bardzo
wiedziały, co się dzieje w świecie. Czy tak będzie zawsze?
- Powiedz mi, dlaczego interesują cię takie sprawy?
- Interesują mnie ludzie. Jak mogłabym ich portretować,
gdybym nie znała spraw, którymi żyją. Spraw, dla których są
gotowi poświecić nawet życie? A przywódcy? Politycy?
Przyzna pan, że są wdzięcznym tematem do karykatur.
- Sądzę, że mężowie stanu nie byliby zachwyceni... -
książę zaśmiał się jakoś dziwnie.
- Wielu z nich nie widziałam na własne oczy, ale gdy
czytam stenogramy posiedzeń Parlamentu... Widzę redyk!
Stado owiec pod wodzą kilku baranów. Kiedy indziej
napuszone indory wygadujące oczywiste, niemądre rzeczy. A
jacy przy tym ważni!
Książę roześmiał się serdecznie.
- Pani potrafi być... osą!
Spojrzała na niego nerwowo. Przyszło jej na myśl, że
wyraziła swoje przemyślenia zbyt obcesowo. Ale on naprawdę
się śmiał!
- Kiedy dostanę się do Londynu, wyślę album portretów
ważniejszych polityków. Pan oceni, czy mam rację.
Pomyślał, że na pewno będzie miała rację, ale rzekł:
- Mam nadzieję, że kiedy skończymy naszą wyprawę,
zapomni pani o wyjezdzie do stolicy.
Nie odpowiedziała. Siedziała sztywno i patrzyła prosto
przed siebie na drogę.
Wiedział, że ona nie odstąpi od swoich planów i że jest jej
obojętne, co on ma do powiedzenia na ten temat. Zmieniając
wyraz twarzy na surowy i poważny, powiedział powoli:
- Myślę, że powinniśmy ustalić, w jaki sposób przekaże
mi pani swoje uwagi o panach, z którymi niebawem się
spotkamy. Nie powinni zobaczyć rysunków.
- Myślałam o tym. Mamy spotkać ich podczas posiłku.
Będę miała dość czasu, aby przypatrzeć się im, gdy będą jeść.
Postaram się dociec, jacy są naprawdę.
- Może się pani pomylić?
- Musi być pan przygotowany na takie ryzyko, w końcu
jestem osobą z zewnątrz!
Książę uśmiechnął się zakłopotany, lecz starał się, by tego
nie zauważyła.
- Zapewne interesuje się pani wyścigami?
- O tak! Konie znaczą dla mnie tak samo wiele, jak i dla
pana. Zledząc wyścigi, zauważyłam sporo ciekawych rzeczy...
- zawiesiła głos.
- Jakich? - zapytał.
- Nie tylko rasa kształtuje zwycięzcę, nie tylko trening. ..
To znaczy, rasa jest bardzo ważna, ale jest jeszcze coś...
Słuchał z zaciekawieniem. Nieraz zastanawiał się,
dlaczego jego konie były najlepsze. Rozmowa okazała się tak
interesująca, iż nie zauważyli, jak szybko przebyli ostatnie
mile podróży. Hanson przerwał im niespodziewanie:
- Wjeżdżamy do wsi, panie. Zapytamy, gdzie jest ten
dom.
Po chwili wjechali na długą wiejską drogę, gdzie po obu
stronach stały robotnicze domki.
- %7łeby uprawdopodobnić naszą wizytę... Moją rolę
obserwatorki... Niech pan nie zgadza się zbyt szybko na to, co
zaproponują.
- Ależ nie. To tylko wstępna wizyta. Na dół wyślę ludzi
wybranych przez siebie. Przeczytam ich raporty.
- To rozsądne z pana strony.
Uśmiechnął się. Młoda dziewczyna chwaliła go za
rozsądek! W myśli tej była delikatna drwina.
Gdy zajechali przed dom, którego szukali, okazało się, że
jest to wysoki i raczej nazbyt szeroki budynek z szarego
kamienia. Wyglądał dość staro, mimo że miał więcej niż sto
lat. Zaniedbanie rzucało się w oczy, a zachwaszczony ogród
raził tak samo jak wejściowe drzwi, brudne i odrapane. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates