[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tem tego nie robił. Zawsze byli braćmi i sprzymierzeńcami, Wielki Mistrz i on.
Ale tamte czasy dobiegły końca. Dlatego zaczął mówić o opiekunie Tiril i The-
resy. . .
 Myślę, że może powinniście go tutaj wezwać, panie.
 Nie bądz taki piekielnie zadowolony, Lorenzo!  ryknął Mistrz.  Nie,
nie będę wzywał tego człowieka. A poza tym nie wiemy nawet, jak się nazywa.
 Owszem  odpad Lorenzo cierpko.  Wiemy. Imię, tego człowieka brzmi
Móri.
 To włoskie nazwisko. Czy on jest Włochem?
 Wprost przeciwnie, jeśli wolno tak powiedzieć. To Islandczyk, o którym
musieliście, panie, słyszeć. Móri to, zdaje się, i jego imię, i nazwisko, a najpraw-
dopodobniej przezwisko. Brat Rasmus z Danii uważa, że to znaczy  Nieśmiertel-
ny czarnoksiężnik .
46
Mistrz nie spuszczał oczu z mówiącego. Lorenzo odgadywał jego myśli:  Za-
tem należałoby go tutaj wezwać i unieszkodliwić. Ale brak mi odwagi .
W każdym razie Lorenzo wyobrażał sobie, nie ukrywając niechęci, że to wła-
śnie przychodzi Mistrzowi do głowy.
 Nieśmiertelny czarnoksiężnik?  warknął Wielki Mistrz.  Nigdy w ży-
ciu nie słyszałem czegoś równie nonsensownego!
Lorenzo uznał, że najlepiej będzie zmienić temat. Rozejrzał się po pokoju.
 Pakujecie się, panie? Zamierzacie znowu udać się w podróż?
 Niezbyt daleko. Zamierzam odwiedzić mego bratanka. On walczy dzielnie
na swoim odcinku.
Lorenzo spochmurniał. Nienawidził tego przeklętego bratanka, który cieszył
się zaufaniem Mistrza. Wstrętny pochlebca, który czyhał na pozycję brata Lorenza
w Zakonie.
Czy, ściślej biorąc: Zarówno bratanek, jak i Lorenzo zabiegali o to, by stać się
następcą Wielkiego Mistrza Zakonu Zwiętego Słońca.
Starzec nie może już długo żyć. A bratanek jest najbliższy jego sercu, chociaż
to Lorenzo od dawna zajmuje miejsce najbardziej zaufanego współpracownika.
 Jego siły duchowe są chyba niewystarczające w tej dziedzinie, którą sobie
wybrał  rzekł Lorenzo z jadowitą złośliwością.  Mam na myśli jego funkcję
w kościele.
Mistrz spojrzał na niego ostro.
 Jest do tego wystarczająco uzdolniony! Ale w kręgach, w których on i ja
działamy, panuje wielka konkurencja.
 Oczywiście  odparł Lorenzo ze słodko-cierpkim uśmiechem.
 No cóż, w takim razie powinieneś niezwłocznie ruszać do Wiednia, do
Hofburga. Tam masz się rozpytać o księżnę Theresę. Oni z pewnością wiedzą,
gdzie ta baba się ukrywa, nawet jeśli nie pojechała do Wiednia. A zresztą może
się rozmyśliła i mimo wszystko ruszyła do stolicy? Tak czy inaczej musisz to
wyjaśnić.
 Właściwie to powinienem wrócić do domu i zająć się interesami  rzekł
Lorenzo gniewnie. Nie uśmiechało mu się wcale jezdzić tam i z powrotem w cha-
rakterze chłopca na posyłki. Do Wiednia? Co, u licha, będzie robił w Wiedniu?
Ale stanie się tak, jak chce Wielki Mistrz. Rycerze złożyli przecież przysięgę,
że sprawy Zwiętego Słońca będą dla nich ważniejsze od wszystkich innych. I jak
powiedziano: Nikt przy zdrowych zmysłach nie sprzeciwia się temu człowiekowi.
Bardzo niezadowolony brat Lorenzo przybył do Wiednia. Najpierw rozpyty-
wał o księżnę na mieście, a następnie pod murami Hofburga.
Tam jednak natrafił na inny mur, mur milczenia. Na temat księżnej Theresy
nikt nic nie wiedział. Czyż nie powinna była przebywać w zamku Gottorp?
Nie, w Gottorp jej nie ma, syczał Lorenzo przez zęby. Doznawał nieprzyjem-
nego uczucia, że nikt nie chce mu nic powiedzieć.
47
Rozgoryczony musiał wrócić do Wielkiego Mistrza i przyznać, że sprawy uło-
żyły się jak najgorzej.
Mistrz zaczął gorączkowo poszukiwać nowych dróg dotarcia do obu kobiet,
Tiril i Theresy.
Ale nic rozsądnego nie przychodziło mu do głowy.
 Powietrze zdało się ciężkie i gęste,
Niczym ziemia wyschła i roztarta,
Co stała się pyłem, który można wdychać.
Półmrok pełen zjaw dziwacznych,
Cienie i błyski wzajem przemieszane,
Zaduch grobowej krypty, jak z baśni
o czarnoksiężnikach .1
1 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates