[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mszy zmuszano miejscowe kobiety do odbywania z nim stosunków.
Szesnastowieczni teologowie nieustannie spierali się, czy możliwe jest, by diabeł miał
stosunek z kobietą. Paul Grilland jednak stwierdza jasno, że są na to niepodważalne dowody,
dostarczone właśnie przez Hiszpanów, jak i Williama z Paryża, spowiednika Filipa Pięknego.
Twierdzili tak również wykładowcy szkoły teologicznej karmelitów bosych w Salamance, w
swej pracy  Theologia Moralis . Zaś Dom Dominie Schram twierdził, że sam znał kilka osób,
które wbrew swej woli ulec musiały nieczystemu naruszeniu ich nietykalności osobistej przez
szatana.  Springer uśmiechnął się smutno. - Sam święty Augustyn mówił, że wszyscy, którzy
nie wierzą w to, że szatan może objawić się w nocy, by obcować cieleśnie z kobietą, sami
siebie wprowadzają w błąd. Doświadczenie historii jest druzgocącym argumentem. Gdy
diabeł jest wolny i może swobodnie się przemieszczać, żadna kobieta nie jest bezpieczna od
jego żądz.
- Kiedy zaczynamy? - spytała Susan. - Czy już dziś w nocy?
- Chcecie tego?
- Tak - powiedziała Susan. Nigdy nie czuła się do niczego tak przekonana jak teraz,
nigdy nie miała w sobie takiego zapału. Nagle zrozumiała, że istnieje coś jeszcze poza
wychowaniem wpajanym jej przez dziadków. Coś o wiele bardziej podniecającego i
dostarczającego więcej satysfakcji niż szkoła, włóczenie się z Daffy, czy wysiadywanie na
plaży w nadziei, że może zostanie zauważona przez Tada Summersa lub Gene Overmeyera.
Tak, czuła, że Springer podbudował ją, ukazał jej widok sięgający daleko ponad dachy Del
Mar, perspektywę obejmującą wierzchołki gór, chmury, wszystko, co wielkie. Była to
upajająca i przyprawiająca o radosny zawrót głowy wizja. A Daffy mówiła o  prawdziwym
znajdowaniu radości wspólnego życia w aerobiku!
- Zaczniemy od razu - zgodził się Gil. - O ile tylko uda mi się zasnąć.
- Henry - spytał Springer, patrząc na filozofa wzrokiem bacznym i wyczekującym.
- Wygląda na to, że cokolwiek bym sądził, to i tak jestem w mniejszości.
- Nie chcesz zacząć tej nocy? - spytała Susan. Henry odchrząknął.
- Jeśli chcecie znać najszczerszą prawdę, boję się.
- Ja też, Henry - rzekł Gil. - Mamy jednak coś do zrobienia. To szansa jedna na
milion. Przypuśćmy, Henry, że powiedziano by ci, że możesz dostać się na Księżyc...
- Księżyc? - Henry pokręcił głową. - Nie poleciałbym na Księżyc. Uwierz mi, Gil.
Księżyc najlepiej widzi się przez dno szklanki z wódką.
- Zaczniecie jednak tej nocy, prawda? - zapytał Springer.
Henry wcisnął dłonie do kieszeni.
Oczywiście. To wspaniałe, zdumiewające. Nie zapomnijcie jednak, że boję się nie
mniej, niż tego chcę.
Springer dotknął jego dłoni w dziwny, ukradkowy sposób, który skojarzył się
Henry'emu z pierwszymi chrześcijanami przekazującymi sobie hostię w czasie Komunii.
Nie będziecie się bać tej nocy, moi przyjaciele. Strażnik Mocy Kasyx nie zna strachu.
- I tego się właśnie obawiam - stwierdził Henry.
8
Henry ledwo zdążył otworzyć drzwi swego domu na czas, by odebrać telefon, którego
sygnał słyszał już od chwili, gdy skręcił w promenadę. Zostawił klucze w zamku i rzucił się
przez tapczan, wyciągając dłoń ku słuchawce.
- Henry? To ty, Henry? Prawie już zrezygnowałam.
- Andrea! Wychodziłem. Dopiero przed sekundą wpadłem szczupakiem do pokoju.
- Szczupakiem? Szkoda, że tego nie widziałam.
- Pozwól, że zamknę drzwi - poprosił. - Ktoś tu w okolicy pracuje mechaniczną piłą.
Nie słyszę cię zbyt dobrze.
Odłożył słuchawkę, wrócił do drzwi i zamknął je. W drodze powrotnej zahaczył o
barek, z którego wziął butelkę wódki i umiarkowanie czystą szklankę. Podnosząc znów
słuchawkę, otworzył butelkę i balansując w powietrzu jedną ręką napełnił szkło nie
rozlewając ani kropli.
- Na zdrowie - rzuciła cierpko Andrea. Henry zignorował ją.
- Dowiedziałaś się już czegoś o węgorzach?
- A jak myślisz, dlaczego dzwonię? Stęskniłam się za twym upojnym głosem, co?
Henry przełknął wódkę i wzdrygnął się. Nie pozwól, by wyprowadziła cię z
równowagi, pomyślał. Dziś w nocy, gdy ona zaśnie, on przybierze postać Kasyxa, Strażnika
Mocy, najważniejszego spośród Wojowników Nocy. I wszystko, co Andrea zrobiła by go
zranić, straci znaczenie.
- Obiecałam powiedzieć o węgorzach - rzekła Andrea.
- Tak - zgodził się. - Obiecałaś. - Wypił jeszcze trochę wódki i odstawił szklankę.
Słyszał, jak szeleści papierami.
Po pierwsze - powiedziała - to nie był węgorz. To znaczy, nie był to przedstawiciel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates