Palmer_Diana_ _Bezdomna 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i uśmiechnęła się do siebie.
- Jak ja lubię zimę i śnieg! Uwielbiam, gdy naokoło jest biało!
Ale z drugiej strony pamiętam taką zimę czy dwie, gdy już nie
mogłam doczekać się odwilży!
- Ja także. - Matt nie uśmiechał się. Pamiętał ciała zabitych
leżące na zmarzniętej ziemi pod Wounded Knee. Pamiętał, jak
żołnierze w granatowych kurtkach wrzucali ciała do zbiorowej
mogiły... ramiona i nogi porozrzucane pod dziwnymi kątami, jak
gdyby stworzył je jakiś szalony artysta...
Tess po minie poznała, o czym Matt myśli, ale nie odezwała
się ani słowem. W obecnym stanie ducha Matt sam powinienem
uporać się ze swymi wspomnieniami... i choć bardzo pragnęła mu
pomóc, wiedziała, że w tej chwili byłby to daremny trud.
Zatrzymali siÄ™ tuż przed szpitalem. Tess odwróciÅ‚a siÄ™ i popat­
rzyła na niego swoimi niesamowitymi oczami.
188
BEZDOMNA
- Podejrzewam, że masz mnóstwo pracy - powiedziaÅ‚a. - Pew­
nie dzisiaj już się nie zobaczymy.
- A to dlaczego? - zapytał przyglądając się jej bacznie.
- Nie chcę zajmować twego cennego czasu. - Tess wzruszyła
lekko ramionami.
To pozornie niewinne zdanie wzbudziÅ‚o jego ciekawość i nie­
ufność zarazem. Przyjrzał się jej uważnie.
- Co ty znowu knujesz?
- Dziś wieczorem idę na zebranie - odrzekła. - Po dyżurze nie
wrócę już do domu, a ponieważ zebrania zazwyczaj trwają do
pózna, nie sądzę, byśmy się jeszcze dziś zobaczyli. To wszystko.
Matt wyglądał na zaniepokojonego.
- Myślisz, że nieco przesadziłem z reakcją na tego gościa tam
- powiedział ruchem brody wskazując kierunek, z którego przyszli.
- Ale ty nie rozumiesz, jakie to uczucie. Nie pochodzisz z mego
ludu, choć wiesz o nim pewnie więcej niż większość białych.
Sposób, w jaki to powiedział, sprawił, że dziewczynę przeszedł
dreszcz; czyżby Matt w ten sposób wznosiÅ‚ miÄ™dzy nimi niewi­
dzialny mur?
- Czy to tym właśnie stałam się dla ciebie? - zapytała cicho.
- Jeszcze jedną białą kobietą? Jeszcze jedną bladą twarzą?
Matt zacisnął szczęki.
- Tego nie powiedziałem.
- Nie zamierzam wpychać się na siłę do twojego życia
- odrzekła po chwili. - Jeżeli chcesz, bym przeprowadziła się na
inną stancję, wystarczy, byś mi o tym powiedział. Chicago to
duże miasto. Nie musimy się ciągle widywać, jeżeli tego nie
chcesz...
Matt doznał szoku; wciągnął powietrze z głośnym sapnięciem.
- Nie powiedziałem nic podobnego.
- Nie... ale widzÄ™ to w twoich oczach. Stoisz tu przede mnÄ… taki
spokojny i opanowany, lecz wiem, że aż cię skręca z chęci wzięcia
mnie do łóżka!
189
DIANA PALMER
Matt zarumienił się; obrócił się i rozejrzał dokoła niespokojnie.
- Tess, nie mów w ten sposób! Jeszcze cię ktoś usłyszy!
- Dlaczego? Bo to, co mówię, jest takie naturalne? - Oparła
dłoń na biodrze. - Wiem, że nie chcesz pamiętać o tym, co razem
przeżyliśmy... ale ja się nie wstydzę tego, że kochaliśmy się tam,
na plaży. Jeżeli ty się tego wstydzisz, to już twój problem!
- Wcale nie powiedziałem, że się wstydzę! - Matt jeszcze
bardziej poczerwieniał i w jego oczach pojawiły się wściekłe
błyski. - Jesteś jednym wielkim utrapieniem!
- I kto tu się teraz wścieka! - odpaliła unosząc brwi. - W końcu
to świat mężczyzn, czyż nie? Kobiety nie odchodzą, nie dają
kosza... leżą spokojnie i czekają, aż mężczyzni je porzucą!
- Wcale cię nie porzuciłem!
- A właśnie, że tak! Powiedziałeś, że nie chcesz białej kobiety za
żonę, ani dziecka z białą kobietą, ani mnie w swoim życiu! I bardzo
dobrze! Możesz sobie iść, dokąd chcesz, mój ty ważniaku!
- Pomachała mu ręką na pożegnanie. - Ja tymczasem pójdę
poniańczyć kogoś, kto doceni moje pielęgniarskie umiejętności!
- Kogoś takiego, jak ten dandys na balu, który nie potrafił
trzymać rąk przy sobie? - zapytał z wściekłością.,.
- A dlaczego nie? - warknęła w odpowiedzi. - Jemu przynaj­
mniej nie przeszkadza kolor mojej skóry!
Matt zaczął coś mówić, lecz Tess nie dała mu szansy: odwróciła
się na pięcie i pomaszerowała do szpitala. Weszła do środka ani
razu nie obejrzawszy siÄ™.
Matt zawrócił w stronę biura, lecz był tak rozkojarzony, że
omal nie wpadł pod przejeżdżający powóz. W duchu przeklinał
się za to, że jest ślepy i głupi. Za to, że nie zareagował na
wyzwiska tamtego drania. Powinien był od razu powalić go na
ziemię i zdrowo przetrzepać mu skórę. Nie zmieniłoby to sytuacji,
ale czułby się teraz o wiele lepiej.
Potem przypomniał sobie wściekłą reakcję Tess i nie potrafił
opanować wesołości. To prawda, że była utrapieniem, ale miała
190
BEZDOMNA
nieugięte serce wojownika i nikt, bez względu na płeć, nie mógł
bezkarnie nią pomiatać.
Spod zmarszczonych brwi przyjrzał się niebu; ciekawe,
czy będzie burza? Na niebie gęstniała pokrywa chmur, śnieg
padał coraz gęstszy, a i wiatr z minuty na minutę przybierał
na sile.
Poszedł do biura, przejrzał najpilniejsze sprawy, wyznaczył
agentów do ich rozpracowania, a potem udał się do kamienicy,
w której mieszkaÅ‚a Nan, i podjÄ…Å‚ porzucone przez Tess przepyty­
wanie sąsiadów.
Pod koniec dnia Matt wiedział niewiele więcej niż Tess, ale
mimo wszystko nie był to czas stracony. Jedynymi gośćmi
państwa Colierów byli młodzi, zamożnie wyglądający mężczyzni.
Jeden z nich szczególnie utkwił w pamięci sąsiadów: przystojny,
barczysty mężczyzna o ciemnych włosach i wąsach. Jego cechą
charakterystyczną było to, że na małym placu prawej ręki nosił
sygnet z diamentem.
Matt nie musiał nawet pytać, kto to taki: Diamentowy Jim
Kilgallen.
Kiedy już skończył przepytywać sąsiadów, zajrzał do więzienia,
by zamienić słówko z Greenem. Poprzedni strażnik zostaÅ‚ za­
stąpiony młodym mężczyzną, uprzejmym i przyjaznym, który
bez przeszkód wpuścił Matta i Briana Greena do Nan, a także
bardzo życzliwie i uprzejmie odnosił się do samej więzniarki.
Nan bardzo ucieszyła się na ich widok, ale nadal była bardzo
przygnębiona całą sytuacją.
- Tego okropnego strażnika nie ma już od rana - powiedziała
potrząsając głową. - Sama nie wiem dlaczego... a sądząc po tym,
co słyszałam, nikt inny też nie ma pojęcia, co się z nim stało.
- Uśmiechnęła się nerwowo. - Cieszę się z tego niesłychanie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coÅ› siÄ™ w niej zmieniÅ‚o, zmieniÅ‚o i zmieniaÅ‚o nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates