[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szlak znikał. Nie mogłam zobaczyć gdzie poszła ta osoba, nie było
już połamanych gałązek. Sfrustrowana zatrzymałam się przed pniem
olbrzymiego Cedra, chwytając oddech. Czekaj. Szu wody.
Strumienia? Rzeki? Mogę się założyć, że jeden z chłopaków, na
pewno skierował się w stronę tego dzwięku. Trzeba mieć zródło
Woy, żeby przetrwać na pustyni. Ci faceci&
Nagle doleciał do mnie jakiś dziwny dzwięk. Starałam się o
tym nie myśleć i ruszyła swoją droga przez krzaki i gałęzie, dla
ochrony włosów zakładając kaptur. Zcieszka przede mną była usłana
gąszczami jeżyn. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu jakiegoś
kija. Zrobiła trzy kroki do przodu.
Trzask!
Zamarłam patrząc w dół. To nie ja. Ktoś lub cos było w
pobliżu.
- Halo?! - krzyknęłam.
Kilka wron odleciało z pobliskich drzew.
Odetchnęłam z wdzięcznością. Ptaki. Wróciłam do szukania
kija, śmiejąc się z własnego zdenerwowania. Wtedy usłyszałam
warknięcie. Opowieści Ariel o zakazanym lesie przeleciały mi przez
głowę, kiedy skanowałam paprocie i krzewy wokół mnie. Jasna
cholera. Co zrobić, jeśli miała rację? Co zrobić, jeśli coś czai się
gotowe do skoku? Moje spojrzenie śledziło gęste liście, ale nic się
nie ruszało. Wstrzymałam oddech. Warczenie rosło, zbliżając się w
40
Heather Davis
moją stronę. Cholera. Coś idzie do mnie& Coś co myśli, że jestem
pyszna i nie wie o moich problemach przewodu moczowego.
Jeszcze nie umarłam. Chciałabym dosłownie zapaść się pod ziemię i
umrzeć. Wolę to niż być zjedzona - co jest o wiele gorsze. Coś znów
warknęło, tym razem bliżej. Zmusiłam się do patrzenia i obróciłam
głowę w prawo. Krzaki się ruszały. Między drzewami, rzuciło mi się
w oczy coś brązowego. Zwierzę. Kojot? Puma?
Nagle poszukanie jakiegoś kija, wydało mi się bardzo dobrym
pomysłem. Mogłam mu przywalić w głowę, nim mnie dopadnie.
Nie odrywając wzroku od drzew kucnęłam i zaczęłam szukać wokół
siebie. Moja prawa ręka dotknęła jakiegoś kija grubości wałka do
ciast. Perfekcyjny. Podniosłam go z ziemi.
- Pssyt! Nie wolno wykonywać żadnych gwałtownych ruchów!
- Usłyszałam czyjś głos.
Rozejrzałam się i zobaczyłam pana Wintersa. Jedna kieszonka
z przodu jego szortów khaki była rozpruta i miał dwa zadrapania na
nogach, z których ciekła krew. Jego twarz już wcześniej blada, teraz
wyglądała na całkowicie pozbawioną kolorów. Podniósł palec do ust
i wskazał gąszcz jeżyn.
- Spokojnie koleś. Wychodzimy.
Cokolwiek tam rosło nie ruszało się powodując dreszcz na
moim karku. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, a potem jeszcze kilka.
I spadłam. Spadanie po skałach nie jest takie złe, ale lądowanie na
nich naprawdę boli. Kiedy wreszcie stanęłam, ujrzałam dwa głazy
zasłaniające spienione wody rzeki, prawdopodobnie
potrzebowałabym kasku żeby przez nią przejść. Spojrzałam w górę
na szczyt urwiska, z którego spadłam. Było tak gęsto pokryte
drzewami i jeżynami, że nie mogłam zobaczyć gdzie został pan
Winters. Zczołgałam się z głazów na plażę. Moje szorty były pełne
brudu i kamyków po moim czołganiu się. Cholera. Otrząsnęłam się.
Podwójna cholera. Ilość gleby, która ze mnie spadła wystarczyłaby
41
Never Cry Werewolf
do posadzenia róży w doniczce. Na szczęście nie byłam połamana,
ale za to bardzo obolała. Krzaki porysowały moje uda, przez
pociągnięte ściągacze. I jeszcze musiałam do toalety. Przeszłam
przez najbliższe drzewo i około dwudziestu stup dalej zrzuciłam te
brudne spodenki. Bardzo szybko podciągnęłam je z powrotem, po
najlepszym sikaniu w swoim życiu, kiedy usłyszałam kroki na
plaży. Ludzkie kroki. Może pan Winters znalazł drogę na dół.
Dobrze. Jeden z trzech ratunków spełnił się. Rozejrzałam się wokół
gałęzi spodziewając się zobaczyć starego faceta, ale ujrzałam
Austina naprzeciwko mojego drzewa z uśmiechem na twarzy.
Wyglądał idealnie na tle rzeki. Jego ciemne włosy powiewały na
lekkim wietrze, a oczy świeciły w słońcu. Jak na chłopca z miasta
wyglądał na niemal stopionego z przyrodą. Wyszłam.
- Czy wiecie ile mam teraz przez was problemów? Nie
mieliście powodu wchodzić do tego lasu!
- Shelby prawda? Tez się cieszę, że cię widzę - a jego krzywy
uśmieszek przekształcił się, w złośliwy uśmiech.
- Tak, pięknie, prawdopodobnie zostanę zesłana na niższy
poziom piekła, w momencie, kiedy wrócimy do obozu. Powinieneś
zostać zabity przez dzikie zwierzęta, które czyhają nad nami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates