[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokoju, który wyglądał na bibliotekę. Był to wysoki, wyłoŜony drewnem salon, którego
ściany wypełniały ksiąŜki.
Cathy stanęła przy oknie wychodzącym na intensywnie zielony trawnik, otoczony
krzakami najpiękniejszych herbacianych róŜ, jakie kiedykolwiek widziała. Cieszyła oczy
pięknymi kwiatami, nieświadoma tego, Ŝe ktoś wszedł do pokoju.
– Ładny ogród, prawda? Szkoda, Ŝe nie mam czasu, aby się nim zająć.
Odwróciła się zdumiona.
– Pan Rees-Jones? Uśmiechnął się.
– Panna Clark, o ile się nie mylę?
Był niewiele starszy niŜ myślała, miał około trzydziestu lat. Wysoki, lekko przygarbiony,
prawdopodobnie z powodu ślęczenia nad ksiąŜkami. Najbardziej zaskoczyła ją broda –
ciemnokasztanowa, dziwnie kontrastująca z burzą jasnych włosów. Niebieskie oczy ukryte
były za okularami w metalowych oprawkach. Ogólnie biorąc, bardzo przyjemna twarz, a
nawet bardzo interesująca. Wyciągnął rękę w geście powitania. Miał ciepły i zdecydowany
uścisk dłoni.
– Proszę usiąść – powiedział. Sam usiadł na poręczy skórzanego fotela i zapalił fajkę.
– Proszę mi o sobie opowiedzieć. – Jego głos był dźwięczny.
Cathy usiadła na brzegu krzesła. Ręce zacisnęła wokół leŜącej na kolanach torebki. Czuła
się zakłopotana. Zaczęła wyliczać swoje kwalifikacje.
– Imponujące. – OdłoŜył fajkę. – A teraz proszę mi opowiedzieć o sobie.
Spojrzała na niego zdezorientowana.
– To były oficjalne szczegóły. A teraz opowiedz mi o sobie – powtórzył, uśmiechając się
Ŝyczliwie.
Westchnęła, nie wiedząc od czego zacząć. – Na przykład, czy lubisz dzieci? Wiem, Ŝe
dasz sobie radę z moimi papierami, ale czy poradzisz sobie z moimi dziećmi?
– Zawsze lubiłam dzieci... – Cathy nie wiedziała dokładnie, jakiej odpowiedzi od niej
oczekuje.
– Będę z tobą szczery. Mam dwójkę miłych dzieci, które potrzebują kobiecej ręki. Kogoś,
kto byłby przy nich, gdy jestem zajęty, i zapewnił im to specyficzne ciepło, którym potrafi
obdarzyć tylko kobieta, a do czego ja, mówiąc szczerze, nie jestem zdolny – przerwał i
ponownie zapalił fajkę. – Nie szukam dla nich zastępczej matki, sam będę z nimi spędzał
większość czasu. Ale czuję, Ŝe potrzebują kobiecej ręki. Szczególnie Nerys, która juŜ teraz
zadaje pytania, stawiając mnie w trudnej sytuacji.
Wstał, wolno podszedł do okna, w końcu odwrócił się i spojrzał na nią.
– Czy jesteś w stanie mi to zapewnić?
– Mogę spróbować. – Cathy czuła, Ŝe chce mu pomóc. MoŜe nie da sobie rady, ale na
pewno będzie się starała.
– Oczywiście, moŜesz zamieszkać z nami. To byłoby wygodniej.
– No, nie wiem... – Nie oczekiwała takiej propozycji.
– Posiłki jadałabyś z nami. Miałabyś do swojej dyspozycji dwa pokoje i osobną łazienkę.
– Podszedł do drzwi. – JeŜeli masz ochotę, moŜemy obejrzeć.
Cathy poszła za nim, jeszcze bardziej skrępowana niŜ poprzednio. Przeszli przez
olbrzymi hol i weszli na schody. Prawą ręką kurczowo ściskała poręcz, częściowo z powodu
zdenerwowania, częściowo z obawy przed upadkiem, gdyŜ wysokie obcasy jej butów ślizgały
się po wypolerowanych, drewnianych stopniach. Na pierwszym piętrze ujrzała sześcioro
drzwi. Rees-Jones wskazał koniec korytarza.
– Tam są pokoje dzieci, pośrodku pokój do zabawy. Pozostałe drzwi prowadzą do pokoi
gościnnych i do łazienki. Ja urzęduję na parterze.
Przeszli na drugie piętro.
– Te pokoje będą twoje, jeŜeli zdecydujesz się podjąć pracę.
Otworzył drzwi jednego z nich i przepuścił ją, Ŝeby weszła pierwsza. Pokój był duŜy,
przestronny, wyłoŜony białą tapetą wytłaczaną w złote wzory. Po prawej stronie znajdował
się elegancki kominek pomalowany na biało i ozdobiony złoceniami w kształcie girland. Na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates