[ Pobierz całość w formacie PDF ]
człowieka z dobrej rodziny, najlepiej ze wschodniego wybrzeża. Ale legenda głosi, że Adeline
zakochała się w hazardziście o podłej reputacji. - Reed uniósł pytająco brwi. - Na pewno chce pani
usłyszeć resztę tej historii?
- Och tak, bardzo - powiedziała Cassie, ignorując Justina, który stał z wyrazem dezaprobaty na
twarzy.
- Hm, zaraz, niech sobie przypomnę. - Reed zmarszczył czoło. - Słyszałem tę opowieść, kiedy byłem
dzieckiem... A więc Adeline tak bardzo sprzeciwiała się woli ojca, że ten zamknął ją w jej pokoju i
powiedział, że nie wypuści, dopóki ona nie zmądrzeje. Z pomocą pokojówki dziewczyna przesłała
ukochanemu wiadomość. Ten przekazał pokojówce list do Adeline, że przybędzie po nią w wieczór
poprzedzający ich zaślubiny. Niestety, stary Montgomery go przechwycił. To znaczy list.
- O nie!
- Obawiam się, że tak. Wynajął paru osiłków, aby dali hazardziście nauczkę. Osiłki trochę za bardzo
się przyłożyły do zadania i niechcący faceta ukatrupiły. Adeline odkryła, co się w stało, w
przeddzień ślubu. Zrozpaczona połknęła całe opakowanie tabletek nasennych, które ukradła matce.
Znaleziono ją nazajutrz rano, martwą, ubraną w suknię ślubną. Do dziś dzieciaki lubią udawać, że
Adeline przychodzi w nocy do ich sypialni, i razem czekają na pojawienie się hazardzisty. Te
obdarzone bujniejszą wyobraznią twierdzą, że on przychodzi po narzeczoną zawsze podczas burzy z
piorunami.
- Jedziemy, Cassie. - Ujmując ją pod rękę, Justin otworzył drzwi ferrari.
- Nie, poczekaj. Chcę jeszcze zapytać...
- Powiedziałem: jedziemy!
W jego głosie była taka siła i stanowczość, że Cassie, potępiając się w myślach za brak
asertywności, posłusznie wsiadła do samochodu.
Reed zajrzał do środka przez otwarte okno.
- Przepraszam, jeśli ta historia panią poruszyła. Tu w okolicy wszyscy ją znają i oczywiście nikt nie
traktuje jej poważnie.
- Oczywiście. - Cassie skinęła głową.
Justin przekręcił kluczyk w stacyjce. W silniku rozległ się charakterystyczny hałas.
- Aha, jeszcze jedno - powiedział pośpiesznie Reed, widząc, że Justin zamierza wrzucić bieg. - Jutro
wieczorem wydaję przyjęcie. Byłoby mi miło, gdyby zechciała pani przyjść. Pan również, Drake.
Jeśli do tego czasu pan jeszcze nie wyjedzie.
- Obawiam się, że nie będziemy mogli... - zaczął Justin, ale Cassie przerwała mu w pół zdania,
entuzjastycznie przyjmując zaproszenie.
- Och, z przyjemnością! O której?
- O osiemnastej. - Mężczyzna podał przez okno wizytówkę, na której naszkicował mapkę. - Czyli do
jutra, a na razie życzę przyjemnego dnia.
Odskoczył od krawężnika, żeby Justin nie przejechał mu po nodze.
- Naprawdę nie musiałeś być taki nieuprzejmy. - Cassie z naburmuszoną miną zapięła pas. - Nie
rozumiem, o co ci chodzi. Facet po prostu stara się być miły.
- Nie lubię ludzi, którzy straszą innych opowieściami o duchach.
- Nie bądz śmieszny! Ta jego historia wiele wyjaśnia. - Zamyśliła się. - Justin, nie sądzisz, że...
- Nie, nie sądzę - przerwał ostro. - Adeline nie przyszła w nocy do twojego pokoju i nie zostawiła ci
na twarzy swojej sukni. Ale ktoś z całą pewnością to zrobił.
- Pewnie kot.
- Cassie, poprzedniej nocy śnił ci się Dracula, a nie martwy, zakochany hazardzista.
- Tak, ale w ciemnościach, podczas burzy, trudno odróżnić, kto jest kim. Kiedy myślę o
dziewiętnastowiecznym hazardziście, przed oczami staje mi elegancki, ubrany na ciemno mężczyzna,
który przy złej pogodzie narzuca sobie na ramiona pelerynę.
- To był sen, Cassie.
- Wiem. Ale to niesamowite, nie uważasz? Marzył mi się dom z atmosferą, no i proszę! - Z
rozmarzonym uśmiechem wpatrywała się w widoki za szybą.
- Swoją drogą, to bardzo dziwne - mruknął Justin.
- Co?
- %7łe facet z opowieści o Adeline to hazardzista o podłej reputacji.
- Nie bierz tego do siebie - powiedziała, rozbawiona jego zaciętą miną.
- Nie jestem hazardzista. Owszem, miałem kasyno, ale hazard nigdy mnie nie pociągał.
- Więc w czym problem?
- W niczym. Chciałbym, żeby to było jasne. Nie zamierzam ograbić cię z forsy, której dorobiłaś się
po tym, jak mąż przehulał cały twój spadek.
- Wiem. Przecież się nie pobieramy. Czyli nawet gdybyś chciał, to nie mógłbyś się dorwać do moich
pieniędzy. Prawda? Zerknął na nią spod oka.
- Jesteś przeciwna zawieraniu kolejnego małżeństwa?
- O tak. W pierwszym miałam same kłopoty. Zresztą na co komu usankcjonowany papierkiem
związek? Romanse są znacznie bezpieczniejsze.
Spuściła wzrok. Mimo lekkiego tonu, jakim mówiła o niechęci do wchodzenia w kolejny związek,
była spięta. Dlaczego? Przecież nie brała pod uwagę możliwości poślubienia Justina Drake a!
- Wiele ich miałaś od czasu rozwodu? - spytał.
- Dziesiątki!
Rany boskie, co ją skłoniło do takiej odpowiedzi? No tak, chciałaby pokazać Justinowi, że nie zależy
jej na nim. %7łe jest facetem, z którym może przeżyć romans i to wszystko. Za wszelką cenę chciała
ukryć przed nim prawdę: że się zakochała. Nie może się z tym zdradzić. Jeszcze by wykorzystał jej
słabość, aby osiągnąć własny cel!
- Nie wierzę ci, Cassie. - Po jego wargach przemknął cień uśmiechu. Szczerego uśmiechu, a nie tego
grymasu, w jaki zwykle układały się jego usta.
Wzruszyła ramionami.
- Nie szkodzi. Wierz sobie, w co chcesz.
- Powiedzieć ci, co uważam?
- Nie interesuje mnie to.
- Szkoda. Ale i tak ci powiem. Otóż uważam, że wcale nie miałaś mnóstwa romansów. Może nawet
nie miałaś ani jednego.
- Tego nie wiesz! - burknęła.
Oczywiście odgadł prawdę. Strasznie ją to zirytowało.
Faktycznie, odkąd rozpadło się jej małżeństwo, mężczyzn trzymała na dystans. Nie chciała, aby Justin
dowiedział się, że od czasu rozwodu jest pierwszym mężczyzną, który zaciągnął ją do łóżka.
- Ależ wiem. Bo widzisz, rozmawiałem na ten temat z twoją siostrą - wyjaśnił spokojnie.
- Co takiego? - Obróciła się zdumiona na fotelu. - Rozmawialiście z Alison o moim życiu
prywatnym? Kiedy? Jakim prawem? Co ona ci powiedziała? Zresztą nieważne! Nagadała ci różnych
głupot. Przecież ona nic nie wie o moich sprawach!
- Mylisz się. Wie bardzo dużo, w końcu jest twoją siostrą.
Siostry zawsze wiedzą wszystko jedna o drugiej - Ale tobie niczego by nie opowiadała! - zawołała
Cassie, przerażona, że jednak Alison właśnie to uczyniła.
- Znów się mylisz.
- Kiedy ucięliście sobie tę pogawędkę?
- Tego dnia, kiedy oznajmiłem, że z nią zrywam. Odbyliśmy długą rozmowę.
- Chryste!
Zdegustowana, skrzyżowała ręce na piersi i utkwiła spojrzenie w przedniej szybie.
- Chciałem zdobyć jak najwięcej informacji o tobie, zanim przystąpię do działania - wyjaśnił cicho.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates