[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że to Boże Narodzenie, którego tak się obawiała, okazało się
jednym z najmilszych, jakie pamiętała, a na dodatek spędziła je
częściowo w towarzystwie Marca. Delektowała się tą myślą.
Było w nim tyle rzeczy, które uwielbiała, nawet jeśli innym
wydawały się irytujące.
Przytuliła do siebie Beauty.
- W każdym razie - powiedziała do kotki - muszę stąd
wyjechać. Wiesz, on nie jest głupcem i wcześniej czy
pózniej wszystkiego się domyśli. A ja nie mogłabym znieść,
gdyby się nade mną litował. Może przeniosłybyśmy się gdzieś
bliżej ciotki? - Beauty przestała na chwilę mruczeć i zamiaucza-
ła sennie. - Nie jesteś dziś specjalnie rozmowna - szepnęła
dziewczyna.
Następny dzień zaczął się paskudnie. Serena zaspała i nie
miała czasu na makijaż, a na dodatek poszło jej oczko w rajsto
pach, co w połączeniu z mroznym porankiem nie wpłynęło do
brze na jej wygląd.
Autobusy jezdziły rzadko i były pełne niezadowolonych lu
dzi, którzy musieli jechać do pracy, podczas gdy najchętniej
zostaliby w domu.
Do gabinetu przyjęć wbiegła na chwilę przed czasem i przy
witała wszystkich zdyszanym dzień dobry".
Doktor nie podniósł wzroku znad biurka, tak jakby wcale jej
tu nie było. Nie wzruszały go też narzekania pacjentów. Wszyscy
wokoło szeptali, że ma dziś zły humor i nie próbowali się nara
żać. Nikt zresztą nie był tego dnia najlepiej usposobiony. Myśli
krążyły gdzie indziej, byle dalej od przykrych obowiązków.
Po badaniach Serena wyszła na spózniony lunch, po czym
zajęła się bieżącymi notatkami. Musiała też nadrobić zaległości
sprzed Wigilii.
Następne dni były już normalne. Boże Narodzenie odeszło
w niepamięć. Głowy wszystkich zaprzątnął Nowy Rok.
W sylwestrowy wieczór Serena wróciła do domu radosna,
143
mając w perspektywie całodniowe lenistwo w towarzystwie
Beauty.
Marca widywała ostatnio tylko przelotnie, ale to nie przeszka
dzało jej myśleć o nim bezustannie. Bardziej niż kiedykolwiek
zdecydowana była znalezć pracę poza Londynem, bo tu nie wi
działa dla siebie żadnej przyszłości. Przez jakiś czas wydawało
jej się, że i on ją trochę lubi. Jednak po świętach ter Feulen znów
przybrał maskę chłodnej uprzejmości i rozmawiał z nią tylko
wtedy, gdy było to konieczne.
- Nie byłoby mądrze ciągnąć to dalej - powiedziała głośno.
- Muszę w końcu coś z tym zrobić!
Nakarmiła Beauty, po czym zajrzała do maleńkiego kredensu
i zdecydowała, że na kolację zje zupę z puszki i jajecznicę. Przed
jedzeniem postanowiła wziąć prysznic. Włożyła szlafrok, rozpu
ściła włosy i kiedy zastanawiała się, którą z zup wybrać: zie
mniaczaną czy rosół, ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiona uniosła
głowę. Dochodziła ósma, a pani Peck wspominała, że wszystkie
pielęgniarki z góry wybierały się na jakieś przyjęcie. Ci państwo
w średnim wieku z ostatniego piętra pojechali na Nowy Rok do
córki. Mogła to być tylko gospodyni, która prawdopodobnie
chciała poplotkować. Kiedy stukanie powtórzyło się, Serena
podeszła do drzwi.
- Pani Peck?
- Oczywiście, że nie - odpowiedział głęboki, męski głos,
którego nie pomyliłaby z żadnym innym. - Bądz tak dobra
i otwórz wreszcie, Sereno.
- To niemożliwe. Jestem już w szlafroku i przygotowuję so
bie kolację.
- Masz ci los, przecież jeszcze za wcześnie na kolację. A po
za tym wez pod uwagę, że ja mam cztery siostry, z których każdą
nieraz widziałem w szlafroku. - Mówił jak starszy brat, więc
Serena postanowiła nie szukać więcej wymówek. Kiedy otwo
rzyła, Marc spojrzał na stojące na stole puszki i jego wargi wy
krzywiły się w wymownym uśmiechu.
144
- Pomyślałem, że moglibyśmy razem świętować nadejście
Nowego Roku. Pani Bishop przygotowała wspaniałe dania.
Grzechem by było jeść je samotnie.
- Ja właśnie miałam...
- Widzę - przerwał jej. Podszedł do stołu i odczytał głośno:
- Przecier ziemniaczany z puszki... - Cały czas starał się na nią
nie patrzeć. - Poczekam na zewnątrz. Pozwolisz, że wezmę Be
auty? A ty włóż coś na siebie. Dziesięć minut wystarczy?
- Ale ja nie...
Teraz spojrzał na nią i uśmiechnął się bez słowa.
- No dobrze - powiedziała uległym tonem. - Czy mam się
ubrać elegancko?
- Włóż tę zieloną sukienkę i, na miłość boską, wez ciepły
płaszcz. Strasznie dzisiaj zimno. - Schwytał Beauty i wsadził ją
do kosza. - Dziesięć minut - przypomniał.
Dziewczyna ubrała się w mgnieniu oka. Starannie nałożyła
makijaż, włosy jak zwykle spięła w kok i narzuciła płaszcz.
W pośpiechu wyłączyła grzejnik i podomykała okna. Marc wy
siadł z samochodu i z galanterią zaprosił ją do środka.
Serena odwróciła głowę, żeby się upewnić, czy jej pupilka
jest bezpieczna na tylnym siedzeniu i napotkała rzewne spojrze
nie Harleya. Kundelek zamerdał ogonem na powitanie.
- Miło znowu cię widzieć, Harley.
W tym momencie przyszło jej na myśl, że Marc na pewno
musi mieć przyjaciół, z którymi mógłby spędzić sylwestrowy
wieczór.
- Nie urządza pan przyjęcia? - spytała ostrożnie.
- Nie, Sereno. Tylko ty i ja.
Ponieważ ruch na jezdni był bardzo duży, dziewczyna po
wstrzymała się od dalszych pytań.
Bishop otworzył drzwi, gdy tylko wysiedli z samochodu.
W holu zdjął Serenie płaszcz, wypuścił Beauty, po czym zaprosił
ich do salonu.
W pokoju paliło się przytłumione światło. Słychać było cichą
145
muzykę, a na kominku tlił się ogień. Aż chciało się wejść do
środka.
- To Delius? - zapytała Serena, zajmując miejsce na krześle,
które wskazał jej Marc. - Jego muzyka mnie uspokaja.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates