[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Osobiście metodą japońską zrobiłam z jedwabiu i papieru kilka maleńkich słowików.
Umieścimy je w kompozycjach kwiatowych na cześć panny Lind, która nazywana jest
Słowikiem Szwecji.
- Wspaniały pomysł i do tego pełen uroku. Ma pani taką dobrą rękę do wszelkich robótek. -
Meg odwróciła się, by się rozejrzeć po pokoju. - Wykorzystamy ten pokój do muzyki i
tańców, a w jadalni stanie bufet z kolacją. Wszystkie drzwi zostawimy otwarte, by goście
mogli swobodnie się przemieszczać. Trzeba będzie przeznaczyć dwa pokoje na piętrze na
ubieralnie, jeden dla dam, a drugi dla dżentelmenów.
- Tak, proszę pani - przytaknęła gospodyni. - Powiedziałam dziewczętom, żeby przygotowały
w tym celu niebieską sypialnię i salonik. W obydwu się porządnie napali, pokoje będą ciepłe i
dobrze oświetlone; zostawimy tam dla gości spore zapasy mydła i wody, ręczników,
grzebieni, szczotek, spinek i temu podobnych.
- Doskonale. Miło też byłoby na dodatek przygotować gościom wodę różaną i lawendową
oraz trochę migdałowo-róża-
nego kremu dla dam. No i proszę też nie zapomnieć o solach i wodzie kolońskiej.
- Słucham panią. Dopilnuję wszystkiego. I polecę stajennym, żeby pod wieczór nie palili już
tak mocno w kominkach. Przy tylu gościach zrobiłoby się za gorąco. Nie chcemy, żeby nam
ktoś zemdlał!
- Słusznie. Ale musimy mieć jeszcze dwie pokojówki, które będą odbierały peleryny i
kapelusze i odkładały je na czas przyjęcia do którejś z sypialni.
- Tak. A kawałeczek papieru z nazwiskiem właściciela, przypięty do każdej peleryny,
zapobiegnie pózniejszemu galimatiasowi.
174
- Dobrze. Resztę szczegółów zostawiam pani, pani Larrimore. Przyjedziemy wieczorem po
koncercie w Musie Hall, podobnie jak większość gości. Wszystko musi być gotowe na ósmą
wieczorem, jak sądzę. Och, jeszcze jedno: chciałabym, żeby panna Lind, która oczywiście
przyjedzie pózniej niż wszyscy, miała pokojówkę wyłącznie dla siebie.
- Katie się nada. To dobra dziewczyna. A co z menu, madam?
- Niczego bym nie zmieniała - powiedziała Meg i spojrzała na Angelę. - Pani Shaw, jakie jest
pani zdanie?
- Podoba mi się propozycja pani Larrimore, żeby na początek podać owocowe lody i
lemoniadę, a lekką, zimną kolację o północy - rzekła Angela. Meg przytaknęła. -Jak na soiree
to bardzo pózno, ale porę dyktuje nam kon
cert od siódmej do dziewiątej.
-A więc bardzo dobrze - podsumowała pani Larrimore. -Najlepiej będzie, jak wrócę już do
roboty, madam i pani Shaw. Kucharka w dzień przyjęcia wezmie się do garnków na długo
przed świtem, a zajęcia nam nie zabraknie: upiec mięsiwa, pokroić je potem na zimno,
przygotować półmiski i poncz, zamówić i przechować dodatkowy lód. No i oczywiście
wyczyścić i wypolerować cały dom od góry do dołu. Wszystko to jednak zostanie zrobione.
Proszę się w ogóle nie martwić. Och, a ta krawcowa z Paryża pojawi się tu dziś po południu.
- Dziękuję, pani Larrimore. - Meg uśmiechnęła się, a gospodyni pochyliła w ukłonie głowę i
wyszła.
- Zanosi się na wspaniałe wydarzenie towarzyskie - powiedziała Angela.
- To nie jest wielki dom, gdzie coś takiego powinno się odbywać - odrzekła, rozglądając się,
Meg. - Ja... Och, po prostu jestem pewnie podenerwowana, Angelo.
- Zamek Strathlin dysponuje większą ilością miejsca, ale dla przeważającej liczby gości ten
dom ma lepsze położenie i łatwiej będzie im potem wrócić do swoich siedzib. Również dla
panny Lind jest bardziej dogodny, jako że zaraz następnego dnia planuje jechać dalej. Wydaje
mi się, że w dzień po koncercie u nas ma koncert w Perth.
Meg z roztargnieniem pokiwała głową.
-Wcale się tym nie denerwuję - zapewniła.-Wiem, że pani i pani Larrimore oraz wszyscy inni
dołożycie starań, by przyjęcie udało się wspaniale. Chodzi o... o coś zupełnie innego.
Angela ze współczuciem przechyliła na bok głowę.
- Czy mogę jakoś pomóc?
175
- Obawiam się, że muszę się jakoś sama z tym problemem uporać. - Przypomniał jej się
Dougal, który pózną nocą spacerował na Caransay po machair i usiłował poradzić sobie
zarówno z teorią projektowania, jak i z uczuciami do Meg.
Widząc przenikliwe spojrzenie Angeli, uśmiechnęła się promiennie.
-Zawsze okazuje mi pani tyle pomocy. Nie bez powodu imię pani pochodzi od słowa anioł -
powiedziała, biorąc przyjaciółkę pod rękę. - Ale teraz się lepiej pospieszmy. Inaczej będą na
nas czekali z inauguracją nowej wystawy, która ma rozpocząć się w Narodowym Muzeum
Starożytności o pierwszej. Wyeksponowano tam wiele ostatnio odkrytych celtyckich skar-
bów, a jak słyszałam, są one zachwycające. Zanosi się na to, że wystawa będzie bardzo
interesująca.
- Tak, już się na to cieszę. Dyrekcja muzeum wyraziła wielkie zadowolenie, że ma pani czas,
by wziąć udział w tej inauguracji, madam, tym bardziej, że pani oraz Bank Mathesona nale-
życie do osób najhojniej tę instytucję wspierających. Należy oczekiwać prośby, by wygłosiła
pani kilka słów.
- A ja odmówię. Podejrzewam, że dyrektor pragnie mi na tyle pochlebić, żebym wsparła
dotacją nowy budynek muzeum, pod który w przyszłym roku chcą położyć kamień węgielny.
Ale ja będę go tak czy owak wspierać. Zrobię to z większym nawet entuzjazmem, jeżeli dziś
pozwolą mi zachować anonimowość.
Angela się uśmiechnęła.
- W otwarciu wystawy zamierza wziąć również udział kilku członków zarządu banku. Wiem,
że zaproszono zarówno sir Johna Shawa, jak i sir Fredericka Mathesona.
Idąca ramię w ramię z Angela Meg lekko się zachwiała.
- Jak miło będzie - powiedziała - choć na małą chwilę uciec od trosk związanych z
przyjęciem.
- Lady Strathlin, cóż za radość znowu panią widzieć - odezwał się sir Frederick, wychodząc
zza kamiennej kolumny. Przestronne i jasne foyer muzeum, gdzie prezentowano zbiory w
podłużnych szklanych gablotach, było bardzo zatłoczone. Promienie słoneczne oblewały
ciepłym światłem złocisty kamień, zielone paprocie oraz wesołe, barwne suknie, narzutki i
kapelusiki dam.
- Sir Fredericku - powitała go Meg, spoglądając spod ronda ciemnoniebieskiej budki. - Co
pan tutaj robi?
176
Sir Frederick szarmancko uchylił kapelusza, chociaż pozdrowieniu baronowej daleko było do
uprzejmości.
- Ależ to samo co pani, moja droga, z przyjemnością oglądam wystawę - zapewnił. - Cieszę
się jednak, że znalazła się wolna chwila, bym mógł z panią porozmawiać. Czy zastanowiła się
pani nad moimi oświadczynami?
Stali w cieniu olbrzymiej kolumny, a ich słowa tonęły w zgiełku, od którego w foyer aż
huczało. Rozmowy nikt nie podsłucha. Meg nie miała jednak najmniejszej ochoty z tym
człowiekiem rozmawiać i odsunęła się od kolumny, szukając wzrokiem Angeli Shaw albo
kogoś innego ze znajomych.
Do momentu, kiedy pojawił się sir Frederick, pogrążona w miłym rozmarzeniu przechodziła
powoli wzdłuż szklanych gablot i podziwiała wyłożone na aksamicie złote, srebrne oraz
zdobione emalią okazy. Fascynujące przykłady mistrzowskiego kunsztu oraz pomysłowości
Celtów zauroczyły ją do tego stopnia, że nie zwróciła uwagi na wysokiego, mocno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates