[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tris! - woła ktoś z końca korytarza.
Podbiega do mnie Uriah. Za nim są Lynn i Marlene. Lynn trzyma muffina.
- Myślałem, że cię tutaj znajdę. - Kuca obok moich stóp. - Słyszałem, że zajęłaś pierw-
sze miejsce.
- I po prostu chciałeś mi pogratulować? - Uśmiecham się. - Hm, dziękuję.
- Ktoś powinien. I pomyślałem, że twoi koledzy mogą nie być tacy chętni do składania
gratulacji, bo marnie ich oceniono. Więc przestań się mazać i chodz z nami. Chcę zestrzelić
muffina z głowy Marlene.
Pomysł jest taki dziwaczny, że nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Wstaję i idę za
Uriahem na koniec korytarza, gdzie czekają Marlene i Lynn. Lynn mruży oczy, patrząc na
mnie, ale Marlene się uśmiecha.
- Dlaczego nie imprezujesz? - pyta Marlene. - Jak wytrzymasz, masz praktycznie pew-
ne miejsce w pierwszej dziesiątce.
- Jest za bardzo Nieustraszona dla innych transferów - odpowiada Uriah.
- I za bardzo Altruistka, żeby imprezować - zauważa Lynn.
Puszczam to mimo uszu.
- Dlaczego strzelacie do muffina na głowie Marlene?
- Założyła się ze mną, że nie trafię w mały obiekt z odległości trzydziestu metrów -
wyjaśnia Uriah. - A ja założyłem się z nią, że zabraknie jej ikry, żeby stanąć tam, kiedy będę
próbował. Naprawdę dobrze zadziałało.
Sala treningowa, w której po raz pierwszy strzelałam z pistoletu, jest niedaleko moje-
go ukrytego korytarza. Doszliśmy tam w niecałą minutę. Uriah włączył światło. Pomieszcze-
nie wygląda tak samo, kiedy ostatni raz tu byłam: tarcze strzeleckie na przeciwległej ścianie,
stół z pistoletami pod drugą ścianą.
- Pozwalają, żeby tak sobie leżały? - dziwię się.
- Tak, ale nie są naładowane. - Uriah podciąga koszulę. Za pasek spodni ma zatknięty
pistolet, tuż pod tatuażem. Gapię się na tatuaż, próbuję odgadnąć, co przedstawia, ale wtedy
koszula opada. - Okay, idz i stań przed tarczą - nakazuje Uriah Marlene.
- To nie jest prawdziwy pistolet - mówi cicho Lynn. - Ma plastikowe śruciny. Najwy-
żej ukłuje ją w twarz, może lekko spuchnie. Co, myślisz, że jesteśmy głupi?
Marlene staje przed jedną z tarcz i kładzie sobie muffina na głowie. Uriah mruży jedno
oko i celuje.
- Czekaj! - woła dziewczyna. Odrywa kawałek muffina i wkłada go sobie do ust. -
Mmkh! - krzyczy z pełną buzią, więc trudno zrozumieć. Podnosi kciuki.
- Pewnie dobrze wypadłaś w rankingu - mówię do Lynn.
Kiwa głową.
-Uriah drugi, ja pierwsza. Marlene czwarta.
- Jesteś pierwsza o włos - komentuje Uriah, celując. Naciska spust. Muffin spada Mar-
lene z głowy. Nawet nie mrugnęła.
- Oboje wygraliśmy! - wywrzaskuje Marlene.
- Tęsknisz za starą frakcją? - pyta Lynn.
- Czasami. Było spokojniej. Nie tak męcząco.
Marlene podnosi muffina z podłogi i wgryza się w niego.
- Obrzydlistwo! - Uriah się krzywi.
- Nowicjat ma pokazać, jacy naprawdę jesteśmy. Tak przynajmniej twierdzi Eric. -
Lynn unosi brew.
- Cztery mówi, że to przygotowanie.
- Hm, rzadko się zgadzają.
Kiwam głową. Cztery uważa, że wizja Nieustraszonych, jaką ma Eric, nie jest taka,
jaka powinna być, ale żałuję, że nie powiedział, jaką wizję uznaje za właściwą. Często widzę
jej fragmenty - wiwaty Nieustraszonych, kiedy skaczę z budynku, sieć ramion, w którą wpa-
dam, po zjezdzie z liny - ale to nie wystarcza. Czy przeczytał manifest Nieustraszonych? Czy
w to wierzy - w zwyczajne akty męstwa?
Otwierają się drzwi do sali treningowej. Shauna, Zeke i Cztery wchodzą w chwili, kie-
dy Uriah strzela do kolejnego celu. Plastikowa śrucina odbija się od środka tarczy i toczy po
podłodze.
- Wydawało mi się, że coś tu słyszałem - odzywa się Cztery.
- Okazuje się, że to mój braciszek idiota - prycha Zeke. - Nie powinno cię tu być po
godzinach. Ostrożnie, bo Cztery powie Ericowi, a to jest tak, jakby cię oskalpowali.
Uriah marszczy nos na brata i odkłada pistolet na śrut. Marlene przechodzi przez salę,
pogryzając muffina, a Cztery odsuwa się od drzwi, żeby wypuścić nas jedno po drugim.
- Nie powiesz Ericowi. - Lynn patrzy podejrzliwie na instruktora.
- Nie, nie powiem.
Kiedy go mijam, kładzie mi rękę na plecach, naciska między łopatkami. Drżę. Mam
nadzieję, że tego nie zauważy. Tamci oddalają się korytarzem, Zeke i Uriah popychają się na-
wzajem, Marlene dzieli się muffinem z Shauną, na przodzie maszeruje Lynn. Zaczynam za
nimi iść.
- Poczekaj sekundę - prosi Cztery.
Odwracam się do niego i zastanawiam, którą wersję teraz widzę - tę, która mi naciera
uszu, czy tę, która wspina się za mną na diabelski młyn. Uśmiecha się nieznacznie, ale
uśmiech nic dociera do oczu, pełnych napięcia i niepokoju.
- To jest odpowiednie dla ciebie miejsce, wiesz? - zaczyna po chwili. - Jesteś jedną z
nas. Wkrótce będzie po wszystkim, więc trzymaj się, okay? - Drapie się za uchem i odwraca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates