[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozmowa farmerów urwała się nagle. Sam przesunął
wyzywającym wzrokiem po ich twarzach, ale wszyscy unikali jego
spojrzenia, udając, że. są czymś zajęci. Gdy jego wzrok napotkał szare
oczy Gartha, na twarzy Sama pojawiła się pogarda.
- Masz dla mnie dzisiaj jakieś dobre rady? - odezwał się kpiąco. -
Hej, ludzie, nie powinniście za bardzo wierzyć w to, co mówi Garth
Whitelaw. Ten facet lubi naginać prawdę tak, żeby pasowała do jego
celów.
Przy barze zapadło złowieszcze milczenie. Garth zesztywniał w
napięciu, odstawił filiżankę i obrócił się do Sama.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Nazywasz mnie kłamcą?
- Skoro sam to potwierdzasz...
- Chłopcy, nie chcę tu żadnych awantur - wtrąciła ostrzegawczo
Ida Mae, dolewając Garthowi kawy.
Ida prowadziła ten bar, odkąd wszyscy sięgali pamięcią.
Wychowała się na ranczu w tej okolicy i wiedziała, jak sobie poradzić z
grupą skłóconych mężczyzn, choć z biegiem lat coraz rzadziej miała
okazję do interwencji. Zauważyła jednak, że Sam przyszedł tu,
szukając kłopotów, i była pewna, że Whitelaw nie pozostanie mu
dłużny.
- Dlaczego nie jesteś w domu z żoną? - zapytał Garth. Na twarzy
Sama pojawiło się złośliwe lekceważenie.
- Zostawiłem ją śpiącą w łóżku. Była zupełnie wyczerpana.
- To nie jest sposób, w jaki powinieneś się wyrażać o mojej
córce - rzekł Garth ostrzegawczo. - I jeśli już o to chodzi, także o
twojej żonie.
Samowi przede wszystkim zależało na tym, by urazić Gartha,
dlatego też wybrał ten niezwykły dla siebie sposób zachowania. Gdyby
jakikolwiek inny mężczyzna ośmielił się powiedzieć coś takiego o jego
żonie, Sam porachowałby mu wszystkie kości, Ale w tym wypadku
sprawę komplikowało to, że Callen była także córką Gartha, on zaś nie
przyszedł tutaj, by strzec jej dobrego imienia, lecz by zranić jej ojca.
- Wybieram się dzisiaj do banku, żeby spłacić moje długi
hipoteczne. Pomyślałem sobie, że pewnie cię to zainteresuje.
Garth przymrużył oczy.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Callen podarowała mi kupę pieniędzy. Możesz w to uwierzyć?
- ciągnął Sam z krzywym uśmieszkiem.
- Ty... - zaczął Garth groznie, podnosząc się z miejsca, ale
zatrzymał go ruch dłoni młodszego mężczyzny.
- Spokojnie - powiedział jego zięć ostrzegawczo. - Ida Mae nie
życzy sobie burd w tym miejscu. - Przysunął się bliżej i dodał
ściszonym głosem: - Nie dostaniesz mojej ziemi, Whitelaw. Możesz ją
spisać na straty razem ze swoją córką.
- Co to ma, do diabła, znaczyć? - zawołał Garth.
- Pamiętaj, co powiedziałem. - Sam podniósł się i ruszył do
wyjścia, ale Garth zdążył pochwycić gaza ramię. Sam wyrwał się
szybko. - Trzymaj się z dala ode mnie i od mojej żony, słyszysz?
- Będę widywał moją córkę...
- Ona już nie jest twoją córką - odparował Sam. - Jest moją żoną.
Trzymaj się z dala od mojego rancza i zostaw Callen w spokoju.
- Jeśli chodzi ci o E.J...
- Masz zupełną rację. Chodzi mi o E.J. - odrzekł Sam z twarzą
ściągniętą wściekłością. - Chcę, żebyś sam się przekonał, jak to jest,
gdy się traci kogoś ukochanego. Traci na zawsze.
- Co się z tobą dzieje, do diabła? - zawołał Garth. - Nie miałem
nic wspólnego ze śmiercią EJ.!
- Nic, czego dałoby się dowieść - przyznał Sam. - Ale ja znam
prawdę równie dobrze jak ty.
Garth potrząsnął głową z frustracją i niedowierzaniem.
- Mylisz się, Sam.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Po prostu nie staraj się widywać z Callen - rzekł jego zięć
ostrzegawczym tonem.
- Będę się spotykał z moją córką, kiedy i gdzie zechcę.
- Nie dopuszczę do tego. Mam wpływ na moją żonę. Nie będzie
już pracować u ciebie. Chciałbym, żeby to było jasne.
Garth westchnął z desperacją.
- Mówię ci jeszcze raz, że nie jestem odpowiedzialny za to, co
stało się z twoim ojcem. - Przerwał i po chwili dodał szyderczo: - A
moja córka jest kobietą obdarzoną własną wolą. Wkrótce sam się o tym
przekonasz. Sam już o tym wiedział, ale zdecydowany był dać Callen
tyle zajęcia, by nie miała czasu na myślenie o swej poprzedniej pracy i
widywanie się z ojcem, nawet gdyby tego chciała.
- Trzymaj się od niej z dala - powtórzył. - Dla ciebie ona już nie
istnieje.
Obrócił się na pięcie i wyszedł z kawiarni. Na schodach przed
hotelem wziął głęboki oddech. Mściwość nie leżała w jego charakterze
i ta rozmowa z Garthem wyczerpała go do reszty.
Bank otwierano dopiero za dwie godziny. Przez ten czas nie miał
nic do roboty w mieście. Pomyślał o powrocie do domu i przed oczami
stanął mu obraz Callen leżącej na jego łóżku w pomiętej pościeli.
Postanowił, że pojedzie do domu. Będzie miał jeszcze mnóstwo czasu
w ciągu dnia, żeby wrócić do miasta i zająć się spłatą długów. Zrobił
już to, co miał zamiar zrobić. Mógł spokojnie wrócić do łóżka i cieszyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates