[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiem, że może stracić nad sobą kontrolę.
Każdą kobietę, z którą się gdzieś pokazał, natychmiast uznawano za jego
najnowszą kochankę. On jednak nigdy nie miał kochanki w prawdziwym tego
słowa znaczeniu. Zbyt dobrze pamiętał, jak wyglądało życie jego matki, która
nieustannie czekała na wizyty ojca, i ta lekcja w zupełności mu wystarczyła.
Swoje kobiety mógł policzyć na palcach jednej ręki. Tylko raz, z Eloise,
zdarzyła mu się przygoda na jedną noc i zakończyło się to katastrofą. Wątpił,
czy Emily by mu uwierzyła, uświadomił sobie jednak, że bez względu na to, co
jej ojciec uczynił jego siostrze, tylko od niego zależy, czy przywróci jej pew-
ność siebie. Zasługiwała na to.
Gdy wreszcie się uspokoił i wrócił do kabiny, Emily już mocno spała.
Pomyślał, że wyjaśni jej wszystko rano.
Gdy ostatni goście zniknęli na brzegu, Anton objął Emily za ramiona i
obrócił twarzą do siebie.
- A więc, Emily, gdzie chciałabyś teraz popłynąć? W następny ponie-
działek muszę być w Nowym Jorku, ale przez najbliższy tydzień możemy ro-
bić, co zechcesz. Wolisz popływać po Morzu Zródziemnym czy zatrzymać się
S
R
w mojej willi na greckiej wyspie?
Podniosła na niego wzrok. Tego ranka obudziła się w jego ramionach.
Kochali się i było to potężne zmysłowe doznanie. Nie, raczej sesja seksualna -
poprawiła się w myślach, czując znajomy tępy ból w okolicy serca.
Zadziwiało ją, że Anton potrafi zupełnie oddzielić stronę fizyczną od
emocjonalnej, gdy chodziło o seks. Ona nie była w stanie tego zrobić. Znalazła
się jednak w pułapce i nie tylko dlatego, że martwiła się o rodzinę. Więziło ją
własne pożądanie, które rozpalało krew jak gorączka.
Po tym, czego dowiedziała się poprzedniego dnia, sądziła, że jest wyle-
czona, ale rankiem przekonała się, że była w błędzie. Zdawała sobie sprawę, że
z dnia na dzień coraz bardziej pada ofiarą zmysłowego uroku Antona. Nie po-
trafiła mu się oprzeć, a on doskonale o tym wiedział. Wcześniej nie miała po-
jęcia, że seks jest tak uzależniający. Tęskniła do jego dotyku i zarazem wsty-
dziła się tego. Powoli traciła szacunek do samej siebie.
Max wyjechał wcześniej z gośćmi i na jachcie pozostała tylko załoga.
Myśl o spędzeniu tygodnia na pokładzie, bez możliwości ucieczki, była bardzo
niepokojąca. Na lądzie w każdym razie mogła na jakiś czas oddalić się od An-
tona, uciec od jego przyciągania; na jachcie nie było gdzie się ukryć.
- Przypuszczam, że nie zgodzisz się wrócić do domu - rzekła nieco iro-
nicznie.
- Twój dom jest tam, gdzie ja jestem. Decyduj się albo ja zadecyduję za
ciebie.
- W takim razie wolę twoją willę.
- Dobrze, powiem kapitanowi. Niestety, mam trochę pilnej pracy. Zajmij
się czymś. Możesz popływać w basenie. - Przyciągnął ją do siebie i pocałował
żarliwie. - Znajdę cię pózniej, obiecuję - dodał jeszcze.
- Dobrze - mruknęła, myśląc, że zapewne jest to jedyna obietnica, jakiej
S
R
Anton dotrzymuje wobec kobiet.
Przechyliła się przez reling, przypominając sobie przysięgę złożoną w
kościele. Wydawało jej się, że od tej chwili minęły już lata. Traktowała te sło-
wa bardzo poważnie, wydawało się jednak, że dla Antona nie znaczyły one nic.
Anton był niewiarygodnie bogaty, a jednak nigdy nie zaproponował, by
spisali intercyzę. Zapewne było to przeoczenie, a może był aż tak pewny sie-
bie?
Ubrana w szorty i koszulkę zeszła na dół, na werandę, gdzie czekało
śniadanie. Anton zapewne już zjadł. Wyszedł z łóżka przed godziną, by ode-
brać pilny telefon, i Emily nie miała pojęcia, gdzie jest teraz.
Przystanęła przy balustradzie, podziwiając widok. Willę zbudowano na
szczycie wzgórza nad zatoką. Ogród położony był na zboczu; plątanina kolo-
rów zbiegała w dół niemal do samej plaży, a dalej biały piasek przechodził w
ciemnozielone morze. Emily wiedziała, że po drugiej stronie zatoki znajduje
się wioska rybacka, bo tam właśnie wczorajszego popołudnia jacht przybił do
brzegu, ale stojąc tutaj, miała wrażenie, jakby była jedyną osobą na świecie.
Czyjaś dłoń dotknęła jej pleców i przesunęła się na brzuch.
- Podoba ci się mój dom? - zapytał Anton z ustami tuż przy jej uchu.
- Podoba" to za mało powiedziane. Tu jest jak w raju. - A raczej mogło-
by być, w innych okolicznościach, pomyślała.
Willa była piękna. Mieściła pięć sypialni, trzy saloniki, gabinet oraz
okrągły elegancki hol z marmurowymi schodami. Nie była zbyt wielka, ale w
piwnicy zmieściła się siłownia i pokój gier, a fantastyczne tarasowate ogrody
otaczały basen, zbudowany tak, by sprawiał wrażenie, że stapia się z zielenią.
Czteroosobowa służba chodziła jak w zegarku, a grupa ogrodników utrzymy-
wała ogrody w doskonałym stanie. Było tu wszystko.
- To dobrze. A co chciałabyś robić dzisiaj?
S
R
- Obejrzę okolicę i popływam w morzu. - Obróciła się w jego ramionach,
opierając dłonie na jego piersi. - Do tej pory widziałam tylko przystań, dom i
sypialnię.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - uśmiechnął się.
W pół godziny pózniej jechali otwartym dżipem po wąskiej drodze. An-
ton miał na sobie tylko obszarpane szorty z obciętych dżinsów. Emily na jego
nalegania nałożyła czapeczkę z daszkiem. Dżip ze zgrzytem hamulców za-
trzymał się przy przystani.
- Najpierw zapraszam cię na najlepszą kawę na świecie. Tylko nie mów
gosposi, że tak powiedziałem - zaśmiał się, odsuwając jej krzesło przy chwiej-
nym stoliku stojącym przed niedużą kawiarenką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates