[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tem się okaże, że po kilku tygodniach on się znudzi, to ja tego raczej nie przeżyję.
Kocham go, więc tu nie tylko o ciało chodzi. Musiałabym oddać mu duszę, serce,
całą siebie!
Carter zaproponował, żeby spróbowali być razem dzień po dniu, bez żadnego
pośpiechu, żeby przekonać się, co z tego wyniknie. Można się było nie zgodzić,
lecz Liberty nie widziała innego wyjścia, jak przystać na tę propozycję. Nie umiała
sobie wyobrazić życia bez Cartera, ale w resztę życia u jego boku jakoś nie potrafi-
ła uwierzyć. I nie miała pojęcia, czemu on sobie właśnie nią zawraca głowę, za-
miast zainteresować się jakąś miłą nieskomplikowaną dziewczyną.
Chociaż się nie spieszyła z suszeniem włosów i ubieraniem, to i tak jeszcze
dziesięć minut musiała czekać, aż Jennifer będzie gotowa do wyjścia.
Adam z Carterem siedzieli przy restauracyjnym stoliku, popijając sok poma-
rańczowy. Podnieśli się na widok nadchodzących kobiet. Adam uśmiechnął się do
Jennifer, a Carter delikatnie pocałował Liberty w usta.
- Wyspałyście się? - spytał Adam.
S
R
To było zwykłe grzecznościowe pytanie, ale Jennifer potraktowała je poważ-
nie.
- Ja w ogóle nie spałam - powiedziała. - Przez całą noc się zastanawiałam, czy
odważę się przyznać, że zachowałam się wobec ciebie obrzydliwie i poprosić, że-
byś dał mi jeszcze jedną szansę.
Zapadła taka cisza, że gdyby ktoś w tej chwili upuścił szpilkę, usłyszeliby, jak
uderza o dywan. Liberty siedziała sztywno, jakby kij połknęła, a wyciągnięta po
szklankę dłoń Cartera zawisła w powietrzu.
- Czy zdołasz mi kiedyś wybaczyć? - mówiła Jennifer do oniemiałego Adama.
- Wiem, że musisz się nad tym zastanowić...
- Już się zastanowiłem - wpadł jej w słowo.
- Wychodzimy, Jen. - Wstał, wziął Jennifer za rękę. - Wybaczcie - zwrócił się
do Liberty i Cartera - ale to wyjątkowa sytuacja.
Po chwili już ich nie było.
- Nareszcie - westchnął z ulgą Carter. - Myślałem, że już nigdy się nie ode-
zwie.
- A jednak się odezwała. - Liberty nie kryła podziwu. - Gołym okiem widać,
że on ją kocha.
- Cieszę się, że to zauważyłaś - Carter się do niej uśmiechnął. - A wracając do
bardziej przyziemnych spraw, to jestem głodny jak wilk.
Po śniadaniu poszli na spacer brzegiem morza. Było zimno. Słońce świeciło
jasno, ale nie dawało ciepła. Liberty cieszyła się każdą chwilą tego dnia, starała się
zapamiętać szum fal, krzyk mew i ciepło bijące od Cartera, który ją do siebie przy-
tulał.
Lunch także zjedli we dwoje, bo Jennifer i Adam i tym razem nie raczyli się
zjawić. Za to po lunchu Liberty musiała choć na chwilę zostać sama. Zresztą rze-
czywiście głowa ją rozbolała. Pewnie z nerwów, choć to bardzo głupie. Przecież
miłość, romans, czy jak to tam nazwać nie powinna się wiązać z bólem. Powinna
S
R
być jednym pasmem radości i wzruszeń.
Poszła do swego pokoju, zaciągnęła zasłony, wzięła środek przeciwbólowy i
położyła się do łóżka. Zamierzała poleżeć pół godziny, aż ból minie, a potem zejść
na dół i pomóc Carterowi dopilnować wszystkiego, czego należało jeszcze dopil-
nować, ale - nie wiadomo kiedy - zasnęła.
Obudziło ją pukanie do drzwi. Spojrzała na zegarek. Minęły trzy godziny!
Zerwała się z łóżka, narzuciła na siebie szlafrok i poszła otworzyć.
- Jak tam głowa? - zapytał Carter.
- Już dobrze. Nie wiem, jak to się stało, ale zasnęłam. Zamierzałam tylko
chwilę poleżeć, a tymczasem...
- Nic się nie stało - uspokoił ją Carter. - Przyszedłem cię zaprosić do swojego
pokoju. Jen i Adam koniecznie chcą nam coś powiedzieć.
- Ale ja jestem nieubrana - zaprotestowała Liberty.
- Jeżeli o mnie chodzi, to możesz iść jak stoisz. To przecież tylko kawałek ko-
rytarzem.
Pokój, który zajmowali Adam z Carterem, był rzeczywiście kilka kroków da-
lej. Jennifer i Adam stali na samym środku przytuleni do siebie i tacy rozradowani,
że mogli mieć do przekazania wyłącznie dobrą nowinę.
- Zaręczyliśmy się - oznajmiła Jennifer. Wyciągnęła przed siebie dłoń z pier-
ścionkiem, w którym połyskiwał nieduży brylant. - Chcieliśmy, żebyście pierwsi
się o tym dowiedzieli.
- Tak się cieszę! - Liberty uściskała Jennifer.
- Powiedziałbym, że szybki jesteś - Carter ściskał dłoń przyjaciela - ale po-
nieważ czekałeś z tym ponad dziesięć lat, to nie powiem.
- Na wiosnę bierzemy ślub - mówiła Jennifer.
- Skromna uroczystość dla rodziny i najbliższych przyjaciół, a wy dwoje bę-
dziecie naszymi świadkami.
- Oczywiście - Carter zgodził się bez wahania.
S
R
Nawet nie zaczekał, aż Liberty się wypowie.
- Skoro tym razem ma to być na całe życie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates