[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wydał pomruk i schował lupę do kieszeni. Potem wstał, trzymając coś w dwóch
palcach. W tym momencie uświadomił sobie obecność młodego człowieka.
 Aha! Pan Trefusis. Nie słyszałem, jak pan wszedł.
W tej chwili był zupełnie innym człowiekiem. Promieniowały z niego triumf i
uniesienie. Trefusis przyglądał się mu zdziwiony.
 O co chodzi, panie Poirot? Wygląda pan na bardzo uradowanego.
Mały detektyw wypiął pierś.
 Rzeczywiście. Na koniec znalazłem to, czego szukałem od początku. Trzymam w
palcach rzecz konieczną do skazania zbrodniarza.
 A więc  podniósł brwi sekretarz  to nie był Charles Leverson?
 To nie był Charles Leverson  rzekł Poirot.  Aż do tej chwili, choć znałem
zbrodniarza, nie byłem pewny jego nazwiska, ale teraz wszystko jest jasne.
Zszedł po schodach i klepnął ramię sekretarza.
 Muszę natychmiast jechać do Londynu. Proszę przekazać to lady Astwell w
moim imieniu. Poprosi ją pan, by wszyscy zgromadzili się w Baszcie dziś wieczór, o
dziewiątej? Przyjdę tam i ujawnię prawdę. Och, ależ jestem zadowolony.
I w pląsie wymknął się z Baszty. Trefusis został, patrząc za nim.
Parę minut pózniej Poirot pojawił się w bibliotece, pytając każdego, czy nie ma
małego, tekturowego pudełka.
 Niestety nie wziąłem czegoś takiego  wyjaśniał  a mam coś bardzo cennego,
co muszę tam włożyć.
Trefusis wyjął z jednej z szuflad biurka mały kartonik i Poirot okazał najwyższe
zadowolenie.
Pośpieszył na górę ze swoim skarbem; spotkał na podeście George a i wręczył mu
pudełeczko.
 W środku jest coś niezmiernie ważnego  wyjaśnił.  Umieść je w drugiej
szufladzie mojej toaletki, obok kasetki na biżuterię, w której są moje perłowe spinki
do mankietów.
 Dobrze, sir.
 Nie zgnieć pudełka. Bądz bardzo ostrożny. Wewnątrz jest coś, na czym
powiesimy zbrodniarza.
Jego powrót odbył się bez ostentacji. Wierny George, zgodnie z poleceniem,
wpuścił go przez boczne drzwi.
 Wszyscy są w Baszcie?  zapytał Poirot.
 Tak, sir.
Wymienili szeptem parę słów i Poirot triumfalnym krokiem zwycięzcy wkroczył
do pokoju, w którym przed niespełna miesiącem popełniono morderstwo.
Przemknął wzrokiem po zebranych. Zjawili się wszyscy: lady Astwell, Victor
Astwell, Lily Margrave, sekretarz i kamerdyner Parsons. Ten ostatni kręcił się
niepewnie przy drzwiach.
 George powiedział mi, że będę potrzebny  powiedział Parsons do Poirota.  Nie
wiem, czy aby na pewno miał rację.
 W zupełności  odparł Poirot.  Proszę zostać.  Wyszedł na środek pokoju.
 To była bardzo ciekawa sprawa  zaczął wolno, z namysłem.  Ciekawa,
ponieważ sir Reubena Astwella mógł zamordować każdy. Kto dziedziczy jego
pieniądze? Charles Leverson i lady Astwell. Kto widział się z nim ostatni? Lady
Astwell. Kto posprzeczał się z nim gwałtownie? Znowu lady Astwell.
 O czym pan mówi  krzyknęła lady Astwell  Nie rozumiem, ja...
 Ale jeszcze ktoś pokłócił się z sir Reubenem  ciągnął Poirot w zamyśleniu. 
Ktoś jeszcze wyszedł od niego tego wieczoru blady z wściekłości. Zakładając, że
lady Astwell opuściła męża żywego za kwadrans dwunasta, zostało jeszcze dziesięć
minut, podczas których ten ktoś mógł zejść z drugiego piętra, powalić go i dokonać
morderstwa, a potem wrócić do swego pokoju.
Victor Astwell skoczył na równe nogi z krzykiem.
 Co u diabła...  przerwał, dławiąc się z furii.
 W napadzie wściekłości zabił pan kiedyś człowieka w Afryce Zachodniej.
 Nie wierzę w to  zawołała Lily Margrave.
 To prawda, Lily  odparł Astwell  ale były tam sprawy, o których ten człowiek
nie wie. Facet, którego zabiłem, był czarownikiem, który zarżnął piętnaścioro dzieci.
Uważam, że byłem do tego uprawniony.
Lily zbliżyła się do Poirota.
 Panie Poirot  powiedziała poważnie.  Pan się myli. Jeśli nawet człowiek ma
gwałtowny temperament, wybucha i mówi różne rzeczy, nie znaczy to, że jest
zdolny popełnić morderstwo. Wiem  powiadam panu, że wiem  iż pan Astwell
jest niezdolny do takiej rzeczy.
Poirot popatrzył na nią z bardzo szczególnym uśmiechem. Potem ujął jej rękę i
pogłaskał ją łagodnie.
 Widzi pani, mademoiselle, pani ma również intuicję. Zatem wierzy pani panu
Astwellowi?
Lily powiedziała spokojnie.
 Pan Astwell jest dobrym człowiekiem i jest uczciwy. Nie ma nic wspólnego z
aferą Złóż Złota Mpala. Jest na wskroś przyzwoity i obiecałam go poślubić.
Victor Astwell podszedł do niej i wziął jej drugą rękę.
 Przysięgam na Boga, panie Poirot, że nie zabiłem swego brata.
 Wiem, że pan go nie zabił  rzekł Poirot.
Jego oczy ogarnęły pokój.
 Słuchajcie, przyjaciele. W śnie hipnotycznym lady Astwell wspomniała, że
widziała tego wieczoru wybrzuszenie portiery.
Wszyscy spojrzeli ku oknu.
 Chce pan powiedzieć, że ukrył się tam włamywacz?  zawołał Victor Astwell. 
Co za cudowne wyjaśnienie!
 Ach  rzekł łagodnie Poirot.  Ale to nie była ta zasłona.
Okręcił się i wskazał kotarę maskującą małą klatkę schodową.
 Sir Reuben spał w swojej sypialni w noc poprzedzającą zbrodnię. Jadł śniadanie
w łóżku i wezwał pana Trefusisa, by dać mu instrukcje. Nie wiem, co pan Trefusis
zostawił w tej sypialni, ale było coś takiego. Kiedy powiedział dobranoc sir
Reubenowi i lady Astwell, przypomniał sobie o tym przedmiocie i wszedł na górę,
żeby go zabrać. Zapewne ani mąż, ani żona nie zwrócili na niego uwagi, ponieważ
rozpoczęli już gwałtowną dyskusję. Byli w środku kłótni, kiedy pan Trefusis zszedł
znowu po schodach. Rzeczy, które sobie mówili, były tak intymnej i osobistej
natury, że pan Trefusis znalazł się w bardzo niezręcznej sytuacji. Było jasne, że
oboje sądzili, iż wyszedł z pokoju już jakiś czas temu. Obawiając się, by gniew sir
Reubena nie zwrócił się ku niemu, zdecydował się zostać tam, gdzie był, i
wyśliznąć się pózniej. Kiedy lady Astwell opuszczała pokój, stał za zasłoną.
Podświadomie zapamiętała zarys jego postaci. Kiedy lady Astwell wyszła, Trefusis
próbował niepostrzeżenie się wykraść, ale sir Reuben przypadkowo odwrócił głowę
i uświadomił sobie obecność sekretarza. Będąc już w złym humorze, sir Reuben
obrzucił sekretarza obelgami i oskarżył go o rozmyślne podsłuchiwanie i
szpiegowanie. Messieurs et mesdames, zgłębiam psychologię. W całym okresie
badania tej sprawy nie szukałem wybuchowego mężczyzny czy kobiety, ponieważ
gniew ma własny wentyl bezpieczeństwa. Pies, który szczeka, nie gryzie. Nie,
szukałem człowieka o łagodnym usposobieniu, człowieka cierpliwego i
opanowanego, który od dziewięciu lat gra rolę popychadła. Nie ma większego
napięcia, od tego, które trwa latami, nie ma większej urazy od tej, która narasta
powoli. Przez dziewięć lat sir Reuben lżył i poniewierał swojego sekretarza i ten
przez dziewięć lat trwał w milczeniu. Wreszcie jednak przychodzi dzień, w którym
napięcie osiąga punkt kulminacyjny. Coś pęka! To zdarzyło się tej nocy. Sir Reuben
siada znowu przy biurku, ale jego sekretarz zamiast skierować się potulnie i
pokornie do drzwi, bierze ciężką drewnianą maczugę i uderza człowieka, który
znęcał się nad nim o jeden raz za dużo.
Zwrócił się do Trefusisa, który wpatrywał się w niego jak skamieniały. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates