[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Skoro tak, to wytłumacz mi, dlaczego na jej pytanie o Dinah
odpowiedziałem, że była promienna?
- Powiedziałeś jej, że co?
- %7łe Dinah była promienna. Chodziło mi o to...
- Wiem, o co ci chodziło. I rozumiem, dlaczego powiedziałeś tak na
waszej pierwszej randce. Są dwie możliwości. Albo jesteś przerażony tym, jak
64
us
skandalo
bardzo ci się podoba, albo jest zupełnie odwrotnie. Tylko ty wiesz, która z tych
odpowiedzi jest prawdziwa.
Poklepał delikatnie przyjaciela po ramieniu, wstał i wyszedł z kuchni,
zostawiając milczącego Jamesa sam na sam z jego myślami.
A raczej z własnym sumieniem, bo to ono nie dawało Jamesowi spokoju.
- Więc jak udała się randka? - spytał Rick, kiedy Siena wynurzyła się z
łazienki.
Ubrana w swój kostium od Dolce & Gabbana, czuła się bardziej sobą niż
kiedykolwiek w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.
- To nie była randka - oznajmiła, sprawdzając palcem, czy błyszczyk jest
należycie rozprowadzony na ustach.
Położyła torebkę na winylowym krzesełku i usiadła na drugim,
wyciągając przed siebie nogi. Rick usiadł po drugiej stronie zawalonego
papierami biurka.
- Jeśli ten sympatyczny James Dillon zaprosił cię na kawę, to ewidentnie
była to randka. Choć tak naprawdę nie wiem, w co wy się bawicie. Ten facet ma
dziecko i jakoś wykrętnie odpowiedział, gdy spytałem go o żonę.
Siena spojrzała na brata.
- Jest samotnym ojcem, Rick. Jego żona zmarła ponad rok temu, ale nie
chciałam ci tego przy nim mówić. Za kogo ty mnie w ogóle uważasz, Rick?
- Rzadko cię widuję, Siena - powiedział, nie spuszczając z niej wzroku. -
Nie wiem, jaka teraz jesteś.
- Dowiedz się zatem, że nigdy nie spotykam się z żonatymi mężczyznami.
I żeby całkiem cię uspokoić, dodam jeszcze, że nie zamierzam narzucać swojej
skromnej osoby sympatycznemu Jamesowi Dillonowi. Jutro wyjeżdżam, więc to
i tak do niczego by nie doprowadziło.
- A twój znajomy z Nowego Jorku? Z nim spotkałaś się, chociaż
następnego dnia wyjeżdżałaś.
Rick bawił się starą piłką nożną, przerzucając ją z ręki do ręki.
65
us
skandalo
- James zaprosił mnie na kawę, bo jest miłym człowiekiem, a ja się
zgodziłam, ponieważ mam już dość patrzenia na twoją paskudną gębę!
Rick odchylił się na krześle.
- Znów zaczynasz starą śpiewkę.
- Co to ma znaczyć?
- Kiedy tu jesteś, nie możesz usiedzieć na miejscu i czym prędzej
uciekasz, żeby przypadkiem nie zapuścić tu korzeni. Ale ten Dillon zawrócił ci
w głowie, choć zapewne nie zasługujesz na kogoś takiego jak on.
Oto Rick, od którego pragnęła uciec jak najdalej. I tak była zdziwiona, że
zajęło mu aż dwadzieścia cztery godziny, żeby powiedzieć jej, że jest niewiele
warta.
W dzieciństwie tak często słyszała z jego ust podobne uwagi, że niemal
zaczęła w to wierzyć.
Ale udowodniła mu, jak bardzo się myli. Udowodniła to całemu światu.
W końcu przyleciała tu na spotkanie z samym Maximillianem!
Rick rzucił w jej stronę piłkę, którą ona odruchowo złapała.
- Ten facet to łapacz, Siena. Jest niezależny finansowo i, zgodnie z tym,
co powiedziały dziewczyny z biura, bucha seksem. Nie odrzucaj go tak, jak
odrzucałaś innych facetów, którzy chcieli się do ciebie zbliżyć.
Wyprostowała się i poprawiła spódnicę.
- Nikogo nie odrzucam.
- Ależ tak. Odkąd zostałaś nastolatką, przysparzałaś ojcu samych
kłopotów.
Byłam wtedy młoda i głupia! - chciała krzyknąć. Wszystkie nastolatki
przechodzą okres buntu, a zwłaszcza te, które są ukochanymi córeczkami
swoich tatusiów. Ale nie musi to oznaczać, że z jej powodu dostał zawału
serca...
- Zawsze próbowałaś udowodnić wszystkim, jaka jesteś niezależna. Ja
jednak wiedziałem, że nigdy nie odlecisz tak daleko, by nie móc tu wrócić.
66
us
skandalo
- Daj spokój. Nic o mnie nie wiesz.
- Oczywiście, że wiem. Jesteś moją siostrą. Moja żona cię uwielbia. I
blizniaki. A mała Rosie wygląda dokładnie tak jak ty w jej wieku.
- Czekaj, czekaj...
- Siena, naprawdę myślisz, że uda ci się mnie oszukać? Nawet nie próbuj.
Kiedy była młodsza, nieustannie próbowała wyrwać się spod jego
kurateli. Gdy postanowiła wyjechać, uznała, że wygrała tę podjazdową wojnę
raz na zawsze. Teraz jednak, kiedy tu była, zdała sobie sprawę, że to było tylko
czasowe zawieszenie broni.
Ktoś zapukał do drzwi i po chwili do pokoju zajrzał jeden z pracowników
Ricka.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale jest tu jakiś facet w śmiesznym
kapeluszu, który twierdzi, że przyszedł po twoją siostrę.
Siena wstała i ostrożnie odłożyła piłkę na biurko.
- To zapewne Rufus, mój kierowca. Dzięki.
Czekała, aż Rick zrobi jakąś kąśliwą uwagę, ale zamiast tego tylko
westchnął.
- W takim razie leć już.
- Witaj, Rufusie - przywitała się, wsiadając do limuzyny.
- Pani Capuletti, naprawdę powinna była pani zadzwonić po mnie, żebym
zawiózł panią wczoraj do starego domu - powiedział, zamykając za nią tylne
drzwi limuzyny i siadając za kierownicą. - Mogła pani zostać ranna. Na
szczęście skończyło się na strachu.
Zdawało jej się, że dodał coś jeszcze na temat kobiet za kierownicą, ale
nie była pewna.
- Skąd pan o tym wie?
- Znam faceta, który zna faceta - powiedział, spoglądając na nią we
wstecznym lusterku.
Z jękiem oparła się o zagłówek. To miasto naprawdę było strasznie małe.
67
us
skandalo
- Och, po prostu już jedz.
Jej kierowca uśmiechnął się i przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Tak jest, pani Capuletti.
Ruszył w kierunku przepięknych plaż na Far North Queensland. Minęli
stację kolejki, która przypomniała jej poranną wycieczkę. Warto było wrócić do
Cairns choćby po to, żeby ją odbyć.
Z głębokim westchnieniem odwróciła głowę w przeciwnym kierunku,
gdzie rozciągały się piaszczyste plaże. Między nimi tu i ówdzie widać było
plantacje bananowców i farmy trzciny cukrowej.
Minęli Palm Cove, prawdziwy raj na ziemi. W zamierzchłej przeszłości
zapewne nie zadzwoniłaby do Ricka, tylko przyjechała od razu tutaj. Opalałaby
się cały dzień albo spędziła go w tutejszym spa czy też wynajęłaby łódz, żeby
popłynąć na Green Island i ponurkować.
Uwielbiała ten zakątek świata i uważała, że nigdzie na ziemi nie ma
piękniejszych plaż. Większość ludzi uważałaby się za szczęściarzy, mieszkając
w miejscu, gdzie rosły palmy, a słońce świeciło trzysta pięćdziesiąt dni w roku.
Pół godziny pózniej dojechali do Port Douglas. Samochód zwolnił. Minęli
pola golfowe, skręcili w kierunku plaży, po czym wjechali w szeroką aleję,
wzdłuż której widniały bramy wjazdowe do rezydencji. Posesja Palazzo
Maximillian znajdowała się na samym końcu alei. Był to trzykondygnacyjny
biały budynek otoczony wszechobecnymi w tym zakątku globu palmami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates