[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uczucia pozytywne, tylko Chrystus potrafi w nas kochać. Nasza wola powinna stawać się
dzięki Niemu wolna wobec uczuć, a przynajmniej powinna dążyć do takiej wolności. Jego
obecność w nas przynosi nam nawrócenie, uwalnia, obdarza łaską, a tym samym i wolnością.
Ta obecność urzeczywistnia się jednak na tyle, na ile istnieje w nas pokora, na ile jesteśmy
mali i bezradni przed Bogiem, bo dopiero tacy potrafimy przyjmować przez wiarę miłość
Jezusa. W tym sensie pojawiająca się w naszym życiu trudność w relacjach z ludzmi jest
szansą otwarcia się nas na łaskę, na miłość Jezusa, który widząc, jak jesteśmy bezradni wobec
naszych uczuć - a jednocześnie oczekujący wszystkiego od Niego - zstępuje do nas jako
Boska agape.
Chrystus zstępujący do twojego serca chce kochać, chce udzielać się innym i pragnąć ich
dobra, chce kochać coraz więcej i pragnąć jak największego dobra dla innych, co w świetle
wiary oznacza pragnąć ich świętości. Jeżeli kochasz kogoś, troszcząc się jedynie o jego
sprawy materialne, doczesne, to musisz uświadomić sobie, że właściwie zabrakło ci
autentycznej miłości. Nie wystarczy troska o sprawy życia doczesnego, o wykształcenie,
zdrowie, byt materialny. Kochać w pełni możesz tylko wtedy, kiedy sam zapragniesz
świętości i kiedy zapragniesz zaszczepiać to pragnienie innym.
Nie można kochać człowieka, nie kochając Boga
Z tej prawdy, że to Chrystus kocha w nas drugiego człowieka, wynika, że nie można
kochać człowieka, nie kochając Boga. Przecież sam nie potrafisz kochać. To Chrystus w tobie
kocha. Kochając Chrystusa i otwierając się na Niego, otwierając się na zstępowanie ku tobie
tej Boskiej agape, pozwalasz Mu kochać siebie, a przez siebie innych. Twoje otwieranie się
na to zstępowanie Chrystusa ku tobie, czy to w sakramentach świętych, czy w modlitwie,
pozwala ci kochać innych. Na ile przyjmujesz Chrystusa, na ile pozwalasz Mu ogarnąć się
sobą, na tyle możesz Go udzielać innym. Kochać drugiego człowieka to udzielać mu
Chrystusa. Nie można udzielać tego, czego się nie ma. Im bardziej kochasz Boga i
przyjmujesz Go w tej miłości, pozwalając Mu w sobie żyć i działać, tym bardziej jesteś
zdolny miłować innych.
Kochać znaczy udzielać się, udzielać dobra innym. Nie wystarczy jednak udzielać jedynie
dóbr materialnych. W świetle wiary ważniejsze są dobra duchowe. Jeżeli ich nie udzielasz
swoim bliskim, ma wówczas miejsce swoista "kradzież" duchowa, swoista duchowa
"krzywda". Przecież oni mają prawo do tych dóbr. Twoje otoczenie ma prawo do tego, byś
wzrastając w łasce uświęcającej i w dążeniu do świętości stawał się dla nich czystym kanałem
łaski. Twój wzrost w świętości staje się w świetle wiary najcenniejszym darem dla twoich
bliskich. Musisz zakwestionować swoją miłość, musisz stanąć w prawdzie i zapytać, czy
naprawdę kochasz. Jesteś z pewnością święcie przekonany, że kochasz swoje dziecko, bo nie
tylko troszczysz się o sprawy doczesne, ale również modlisz się za nie. Ale przecież wartość
i skuteczność twojej modlitwy zależy nie od uczuć, a od stopnia łaski uświęcającej, od stopnia
twojej wiary i miłości Boga. Jeżeli nie ma w tobie życia wewnętrznego, jeżeli nie ma w tobie
103
wzrostu wiary i miłości Bożej, stajesz się dla swego otoczenia "złodziejem" w sensie
duchowym.
Matka, która jest "letnią" chrześcijanką i nie przylgnęła przez wiarę do Chrystusa, powinna
uświadomić sobie, że przez to, iż nie ukochała Chrystusa, nie ukochała też w pełni swojego
dziecka. Przez to, że nie przyjmuje Komunii św., pozbawia szczególnych łask również swoje
dziecko, które jest dla niej skarbem. Nieświadomie okrada je z tych łask, które spływałyby na
nie dzięki jej Komuniom św. Każde bowiem uczestnictwo w Eucharystii, przystąpienie do
sakramentu pokuty, przyjęcie innych sakramentów i każda modlitwa na mocy "systemu
naczyń połączonych", czyli naszego ścisłego powiązania w Mistycznym Ciele Chrystusa, jest
zawsze jednoczesnym dawaniem dobra innym. Na tyle kochasz męża, syna, córkę, rodziców,
osoby bliskie czy dalsze, na ile sam nawracasz się ku Bogu, na ile dążysz do świętości i
pozwalasz, byś już nie ty żył, ale by żył w tobie Chrystus. On, który jest jedyną miłością
i jedynym dobrem, pragnie miłować nas bezgranicznie i ciągle szuka dusz, na które mógłby
rozlewać bezmiar swojej miłości. Nie można kochać człowieka, nie kochając Boga. Tak
naprawdę drugiego człowieka kochają tylko święci, ci, którzy w pełni otworzyli się na
Chrystusa, w których Chrystus w pełni może żyć i kochać.
Samorealizacja w Chrystusie
Psychologia mówi o "ja" idealnym i "ja" faktycznym. Każdy z nas ma jakieś wyobrażenie
tego, kim chciałby być, czyj obraz i podobieństwo chciałby w sobie zrealizować. Pragnienia
te odzwierciedlają "ja" idealne. "Ja" faktyczne zaś może być czasami tak odstręczające, że
niektórzy zżymają się na nie czy wręcz irytują na swoje "ja" faktyczne. Nie jest to postawa
właściwa. Dowodzi ona jednak, że człowiek nie chce być takim, jakim jest, że ma swoje "ja"
idealne, że pragnie być kimś innym, bardziej sobą.
Jeżeli przez wiarę otwierasz się na Chrystusa, On staje się twoją "drogą i prawdą, i życiem" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates