[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w miękko wyściełanej (dlaczego trumny zawsze są tak
dobrze wyściełane?) i hermetycznie zamkniętej mahoniowej
skrzyni? Snułem takie ponure, przygnębiające myśli,
stojąc z Edną Rogers na końcu kolejki, bo naprawdę
ustawiliśmy się w kolejce, aby popatrzyć na puste
naczynie ducha.
Nie było jednak odwrotu. Edna nieco zbyt mocno ściskała
moją rękę. Kiedy podeszliśmy bliżej, ugięły się pod nią
kolana. Podtrzymałem ją. Znowu uśmiechnęła się do mnie i
tym razem był to naprawdę miły uśmiech.
- Kochałam ją - powiedziała. - Matka nigdy nie przestaje
kochać swojego dziecka.
Skinąłem głową, bojąc się odezwać. Przesunęliśmy się o
kolejny krok do przodu, co niewiele się różniło od
wchodzenia na pokład samolotu. Niemal oczekiwałem, że
głos z głośników zapowie: "%7łałobnicy w rzędach od
dwudziestego piątego wzwyż mogą teraz obejrzeć ciało".
Idiotyczny pomysł, ale pozwoliłem błądzić myślom.
Wszystko, byle oderwać je od tego widoku.
Squares stał za nami, ostatni w kolejce. Nie patrzyłem na
trumnę, lecz gdy przesuwaliśmy się naprzód, w moim sercu
wciąż tliła się odrobina nadziei. Chyba nie ma w tym
niczego niezwykłego. Odczuwałem to samo na pogrzebie
mojej matki. Miałem wrażenie, że to wszystko to jedna
wielka pomyłka, kosmiczny błąd, że trumna okaże się pusta
lub że to nie będzie Sheila. Może dlatego niektórzy
ludzie lubią otwarte trumny. Nieodwołalne zakończenie.
Widzisz i musisz uwierzyć. Byłem przy mojej matce, kiedy
umarła. Widziałem, jak wydała ostatnie tchnienie. A mimo
to kusiło mnie, żeby otworzyć jej trumnę, upewnić się, a
nuż Bóg w tym przypadku zmienił zdanie.
Sądzę, że wielu żałobników odczuwa coś podobnego.
Zwyczajny mechanizm obronny. Wbrew rozsądkowi ma się
nadzieję. Tak działo się teraz ze mną. Usiłowałem zawrzeć
umowę z Bogiem, w którego nie wierzyłem, modląc się o
cud: żeby w jakiś sposób odciski palców, FBI, świadectwo
pana i pani Rogers oraz obecność wszystkich tych
znajomych oraz członków rodziny okazały się pomyłką, żeby
Sheila żyła, a nie została zamordowana i wyrzucona na
poboczu szosy...
Tyle że tak się nie stało.
Przynajmniej niezupełnie.
Kiedy doszliśmy z Edną Rogers do trumny, zmusiłem się, by
spojrzeć na ciało. A kiedy to zrobiłem, podłoga
rozstąpiła mi się pod nogami.
- Dobrze się spisali, nie sądzisz? - szepnęła pani
Rogers.
Strona 223
Bez pozegnania
Zcisnęła moją rękę i zaczęła płakać. To działo się w
innym świecie, gdzieś bardzo daleko. W tym momencie
pojąłem prawdę.
Sheila Rogers rzeczywiście nie żyła. Nie było co do tego
żadnych wątpliwości.
Tylko że kobieta, którą kochałem, z którą mieszkałem,
którą trzymałem w ramionach i chciałem poślubić, nie była
Sheilą Rogers.
49
Nie zemdlałem, ale niewiele brakowało.
Pomieszczenie wirowało mi w oczach. Wzrok płatał mi figle
i wszystko wydawało się na przemian zbliżać i oddalać.
Zatoczyłem się i o mało nie upadłem na trumnę Sheili
Ro-gers - kobiety, której nigdy przedtem nie widziałem.
Czyjaś ręka mocno chwyciła mnie za ramię. To Squares.
Miał kamienną twarz. Był blady jak ściana. Nasze
spojrzenia spotkały się i prawie niedostrzegalnie skinął
mi głową.
To nie był miraż ani wytwór mojej wyobrazni. Squares też
to widział.
Zostaliśmy na pogrzebie. Co innego mogliśmy zrobić?
Siedziałem tam, nie będąc w stanie oderwać oczu od ciała
nieznajomej, nie mogąc wydobyć głosu. Byłem roztrzęsiony,
ale nikt nie zwracał na mnie uwagi. Ludzie przybyli na
pogrzeb.
Kiedy trumnę spuszczono do dołu, Edna Rogers poprosiła,
żebyśmy poszli do jej domu. Wykręciliśmy się, powołując
się na termin odlotu. Wskoczyliśmy do wynajętego
samochodu. Odjechaliśmy kawałek. Kiedy tamci nie mogli
nas już widzieć, Squares zatrzymał wóz, żebym mógł
wyrzucić to z siebie.
- Sprawdzmy, czy nadajemy na tej samej fali - zaczął
Squares.
Kiwnąłem głową. Znów musiałem się hamować, teraz
powstrzymując atak euforii. Nie myślałem o wszystkich
konsekwencjach tego odkrycia, nie miałem pełnego obrazu
sytuacji. Skupiłem się na szczegółach, drobiazgach.
Skoncentrowałem się na jednym drzewie, ponieważ w żaden
sposób nie mogłem ogarnąć wzrokiem całego lasu.
 Wszystko to, czego dowiedzieliśmy się o Sheili
powiedział - o jej ucieczce z domu, latach na ulicy,
handlowaniu narkotykami, znajomości z twoją dawną
dziewczyną, o jej odciskach palców w mieszkaniu twojego
brata, wszystko to...
 Dotyczyło nieznajomej, którą właśnie pochowaliśmy -
dokończyłem za niego.
Strona 224
Bez pozegnania
 Zatem nasza Sheila, to znaczy dama, którą obaj uważa
liśmy za Sheilę...
 Nie zrobiła niczego takiego i nie była tą kobietą.
Squares zastanowił się nad tym.
 Niezły numer - powiedział.
Zdołałem się uśmiechnąć.
 No właśnie.
W samolocie Squares powiedział:
- Jeśli nasza Sheila nie umarła, to żyje.
Popatrzyłem na niego.
 Hej! - bronił się. - Ludzie płacą kupę forsy, żeby
dopchać się do krynicy takiej mądrości.
 Pomyśleć, że ja mam to za darmo.
 Co teraz zrobimy?
Założyłem ręce na piersi.
 Donna White.
 Pseudonim, który kupiła od Goldbergów?
 Właśnie. Twoi ludzie sprawdzili linie lotnicze?
Przytaknął.
 Usiłowaliśmy wytropić, jak dostała się na zachód.
 Możesz powiedzieć agencji, żeby rozszerzyli zakres
poszukiwań?
 Chyba tak.
Stewardesa podała nam lunch. Mój mózg wciąż pracował na
najwyższych obrotach. Ten lot bardzo dobrze mi zrobił.
Dał mi czas do namysłu. Niestety, miałem również czas, by
ocenić realia i dostrzec konsekwencje. Zwalczyłem pokusę.
Nie chciałem, żeby nadzieja zmąciła mi trzezwość sądu.
Nie teraz. Jeszcze wiedziałem za mało. Mimo wszystko...
 To wiele wyjaśnia - orzekłem.
 Na przykład?
 Jej tajemniczość. To, że nie lubiła się fotografować,
jej niechęć do rozmawiania o przeszłości. Miała tak
niewiele rzeczy.
Squares skinął głową.
 Pewnego razu Sheila... - urwałem, bo nosiła inne imię.
- Ona popełniła błąd i wspomniała, że wychowała się na
farmie, a przecież ojciec prawdziwej Sheili Rogers
pracował w firmie produkującej silniki do bram
garażowych. Pamiętam, jak przeraziła się, gdy
zaproponowałem, aby zatelefonowała do swoich rodziców.
Sądziłem, że nie chce kontaktować się z nimi z powodu
nieszczęśliwego dzieciństwa.
 Natomiast ona ukrywała swoją prawdziwą tożsamość.
 Właśnie.
 Zatem prawdziwa Sheila Rogers - ciągnął Squares,
Strona 225
Bez pozegnania
patrząc mi w oczy - ta, którą dopiero co pochowaliśmy,
kręciła z twoim bratem?
 Na to wygląda.
 I to jej odciski palców znaleziono na miejscu zbrodni.
 Właśnie.
 A twoja Sheila?
Wzruszyłem ramionami.
- W porządku - rzekł Squares. - Zakładamy, że kobieta
towarzysząca Kenowi w Nowym Meksyku, ta widziana przez
sąsiadów, to była zamordowana Sheila Rogers?
 Tak.
 Towarzyszyła im dziewczynka.
Milczałem. Squares spojrzał na mnie.
 Myślisz o tym samym co ja?
Przytaknąłem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates