Jayne Ann Krentz Jak woda na pustyni 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wiem, jak to wyglądało z twojego punktu widzenia, ale z mojego to była szalona
przygoda.
Wlepiła w niego wzrok, ale wyraznie zabrakło jej słów.
- Alekso, jeszcze raz proszę cię o odrobinę rozsądku. Zważywszy na powiązania tej
sprawy z instytutem i prawdopodobne przyczyny śmierci Guthriego, musimy bardzo
poważnie potraktować twoje dzisiejsze kłopoty. Jeśli nie pozwolisz nocować mi u siebie, to
gdzie indziej będę przewracał się z boku na bok, zlany zimnym potem.
- Dlaczego?
- Nie zasnę, nie mając pewności, że nic ci nie grozi.
- O!
- A należy mi się trochę odpoczynku.
- Mhm.
- Wobec tego ustaliliśmy - powiedział. - Dzisiejszą noc spędzę tutaj. Na kanapie.
- To nie będzie zbyt wygodne. Przecież wszystkie rzeczy masz w hotelu.
Uśmiechnął się na myśl o małej torbie Avalon Resorts z artykułami pierwszej
potrzeby. Zapakował ją do dżipa, zanim przyjechał do Aleksy. W torbie miał między innymi
174
maszynkę do golenia i prezerwatywę. I kto mógłby mu zarzucić nieumiejętność pozytywnego
myślenia?
- Przeżyję - powiedział.
175
Rozdział dwudziesty czwarty
Dzwonek telefonu wyrwał Aleksę z tak głębokiego snu, jakiego nie zaznała od wielu
dni. Ocknęła się z myślą, że zle nastawiła budzik.
Dzwonek zadzwięczał ponownie, grozny i przenikliwy. Zerknęła w okno i stwierdziła,
że na dworze jest jeszcze ciemno. Cyfry na tarczy zegarowej fosforyzowały zielonym
blaskiem. Kwadrans po drugiej.
- Cholera.
Usiadła na łóżku i wlepiła wzrok w aparat telefoniczny, jakby to była kobra.
Cień, który pojawił się w drzwiach, przegnał złowrogi czar. Trask. Nagle bardzo się
ucieszyła, że pozwoliła mu spać na kanapie w salonie. Jego widok podziałał na nią krzepiąco,
choć wolała się nie zastanawiać dlaczego.
Nie zdążył nawet zapiąć spodni. Zauważyła pod nimi biały trójkąt.
Rozległ się następny dzwonek. Rusz się, wreszcie, pomyślała. I na miły Bóg, przestań
się gapić na męskie slipy.
- Odbierz, Alekso. - Trask podszedł do niej. Na jego twarzy igrała księżycowa
poświata. - I wyraznie daj mu do zrozumienia, że nie jesteś sama.
Wyciągnęła rękę po słuchawkę.
- Halo, kto tam? - spytała.
- Ciekawe, czy będzie chciał iść z tobą do łóżka, gdy się dowie o fałszerstwach w
galerii McClelland?
Aleksa zmartwiała.
- Co pan wie o galerii McClelland?
- Dostatecznie dużo. - Głos znowu był stłumiony i zniekształcony. - To jest ostatnie
ostrzeżenie. Trzymaj się z dala od Traska, bo inaczej wszystkiego się dowie.
- On jest tutaj. Może mu pan wszystko opowiedzieć od razu i oszczędzić sobie czasu,
a...
176
Urwała i wzdrygnęła się, bo rozmówca z całej siły trzasnął słuchawką o widełki.
- Teraz ja. - Trask szybko wziął od niej słuchawkę i wybrał kod, pozwalający połączyć
się z ostatnim rozmówcą.
Aleksa podciągnęła prześcieradło pod brodę i w napięciu czekała, co będzie dalej.
Wreszcie ktoś podniósł słuchawkę.
- Wiem, że to jest automat - powiedział szorstko Trask. - Czy widział pan może, kto
go ostatnio używał? - Nastąpiła pauza. - Dzieciaki? Czy jest pan pewien, że nie ma w pobliżu
nikogo dorosłego? Czy nikt stamtąd przed chwilą nie odjechał?
Aleksa słuchała, jak Trask zadaje dobrze jej znane pytania. Wcale się nie zdziwiła, że
niczego nie udało mu się osiągnąć. Odłożył słuchawkę i spojrzał na nią.
- Znowu całodobowy bar - powiedział. - Nikt nie zwrócił uwagi na to, kto poprzednio
używał automatu.
- Jakoś mnie to nie dziwi - mruknęła Aleksa. - Nikt nie patrzy na człowieka, który
telefonuje z automatu, chyba że zajmuje linię na pół godziny.
- Co powiedział tym razem?
- Ten, co dzwonił? Był trochę bardziej konkretny niż zwykle. - Mocniej zacisnęła dłoń
na prześcieradle. - Nie wspomniał o mrocznych wirach ani o nawałnicy. Próbował mnie
zaszantażować.
- Skandalem w galerii McClelland?
- Tak. - Obserwowała go kątem oka.
- Ciekawe, że Bell o tym wie. - Trask wydawał się zadumany.
- Wciąż zwracam ci uwagę, że nie jesteśmy pewni, czy telefonuje do mnie Webster
Bell. Zresztą każdy człowiek w Avalon poznaje go na pierwszy rzut oka. Nie bardzo
wyobrażam sobie, jak mógłby się zaczaić pózną porą w całodobowym barze tak, żeby nikt go
nie zauważył.
Trask zerknÄ…Å‚ na aparat telefoniczny.
- Do brudnej roboty może używać kogoś innego.
- W każdym razie skandal w galerii McClelland nie jest tajemnicą państwową. A już
na pewno nie w świecie sztuki.
- Ale ktoś niezainteresowany tematem musiałby trochę poszperać, żeby się o tym
dowiedzieć, prawda?
177
- Chyba tak, zważywszy na to, że skandal miał miejsce ponad rok temu. Od miesięcy
nic już w prasie na ten temat nie pisano. Gdyby było inaczej, wiedziałabym o tym z całą
pewnością.
-Tak myślę.
- Sam jesteś najlepszym przykładem. - Uniosła brwi. - O skandalu w galerii
McClelland dowiedziałeś się dopiero po zakupieniu kolekcji sztuki dwudziestowiecznej, nie
wcześniej. A przecież stosujesz różne środki ostrożności, żeby cię nie oszukano.
- Myślę, że całkiem typowe, chociaż prawdopodobnie, gdy komuś jednak uda się mnie
oszukać, jestem trochę bardziej pamiętliwy niż inni.
Rozzłościło ją, że ta mało subtelna aluzja okazała się dla niej bolesna. Czyżby
uwierzyła, że przeżycia ostatnich dni wykształciły między nią i Traskiem trwałą więz? Czyste
marzenie, co zresztą on powiedziałby jej bez skrupułów.
- Zapamiętam to sobie - szepnęła.
Nie poruszył się. Wciąż przyglądał jej się z mrocznego kąta przy łóżku. Ale było w
nim coś niepokojącego, czego nie odczuła wcześniej.
- Na wszelki wypadek powiem ci, że nic mnie nie obchodzi, czy nie okaże się jednak,
że jestem wÅ‚aÅ›cicielem najlepszej kolekcji falsyfikatów art déco we wszechÅ›wiecie.
Zawrzała gniewem.
- Co masz na myśli? - spytała groznie.
- Przecież słyszałaś. - Podszedł bliżej do łóżka. - Próbuję ci wytłumaczyć, że to, co
jest między nami, nie ma żadnego związku z tą cholerną kolekcją. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coÅ› siÄ™ w niej zmieniÅ‚o, zmieniÅ‚o i zmieniaÅ‚o nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates