[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cywilizacji. - Newton zmarszczył brwi. - Proszę się raczej trzymać z daleka od tego
żarłoka.
%7łarłoka? - Gardenia popatrzyła na duży mięsisty liść w kształcie przełyku.
To bardzo zmyślna roślinka. Potrafi nawet odgryzć palec. Niech pani tylko spojrzy. -
Newton znalazł w kieszeni małą plastykową torebkę, z której wyciągnął kawałek
surowego mięsa i rzucił go żarłokowi.
Z liścia wychynął długi, gąbczasty język i zagarnął przysmak do lepkiego, włóknistego
wnętrza rośliny.
Gdy mięso zniknęło w zielonej gardzieli, na twarzy dziewczyny pojawił się grymas.
Rozumiem - mruknęła.
Aby przejść bezpiecznie przez mój labirynt, nie należy niczego dotykać - powiedział
radośnie DeForest.
Gardenia stanęła jak wryta.
A więc to jest prawdziwy labirynt?
Oczywiście. Jeszcze nie zdążyła pani tego zauważyć? Zaprojektował go dla mnie mój
przyjaciel matrycowiec. Każdy, kto się tutaj zakradnie, musi w końcu wylądować w
samym centrum. Bez klucza nie znajdzie drogi na zewnątrz.
Ale pan wie, jak wrócić, prawda? - spytała Gardenia, rozglądając się niespokojnie.
Oczywiście. Przecież to mój labirynt. - Newton poklepał pozornie nieprzeniknioną ścianę
liści. - No, rusz się, pokaż, co potrafisz!
Słucham?!
Wołałem moją niegrzeczną, kolczastą pułapkę - wyjaśnił profesor. - Zwykle jest bardziej
73
ożywiona, ale widocznie poranny przymrozek stępił jej refleks.
Stępił refleks? - powtórzyła Gardenia, cofając się instynktownie.
Zaraz to pani zademonstruję. - Newton dotknął ponownie sekatorem zielonej ściany. - O
ile oczywiście uda mi się obudzić tę ślicznotkę. No, rusz się, śpiochu. Najwyższy czas!
Gardenia usłyszała cichy syk, a w chwilę pózniej z gęstwiny zielonych liści wysunęły się
długie kolce. Dziewczyna uświadomiła sobie natychmiast, że każdy, kto miałby
nieszczęście otrzeć się o żywopłot, z pewnością nadziałby się od razu na te
niesamowite, ruchome szpikulce.
Ciekawe - mruknęła, przełykając ślinę.
Już od jakiegoś czasu pracuję nad tą hybrydą. - DeForest był najwyrazniej zadowolony z
siebie. - W swoim środowisku naturalnym kolczasta pułapka występuje jedynie w
miniaturze. Kolce stanowią zagrożenie wyłącznie dla owadów lub mniejszych ptaków. Ja
jednak stworzyłem odmianę, która może przebić na wylot nawet myszozająca średniej
wielkości.
I wyrządzić ogromną krzywdę większym osobnikom.
- Oczywiście - rozjaśnił się Newton. - Jak już mówiłem, w moim ogrodzie nic należy
niczego dotykać. Chyba że świadomie...
Będę o tym pamiętać. - Gardenia upewniła się, że stoi w samym centrum zielonego
przejścia. - Słyszał pan już może plotki o dzienniku z ostatniej wyprawy Chastaina?
O dzienniku? - Newton myślał chwilę. - Bez wątpienia musiał istnieć dziennik. W końcu
podczas pierwszych dwóch ekspedycji Chastain również sporządzał notatki. On bardzo
dbał o dokumentację. Niemniej jednak zapiski z Trzeciej Wyprawy niewątpliwie zaginęły,
kiedy porwano jej uczestników.
Gardenia pomyślała, że Nick nie byłby zachwycony, gdyby powiedziała Szalonemu
DcForestowi o odzyskaniu pamiętnika. Musiała się też przyznać sama przed sobą, że
traci czas.
Bardzo mi pan pomógł. Dziękuję za wyjaśnienie wątpliwości. Ale teraz na mnie już czas.
Najpierw powinna pani zobaczyć sam środek mojego labiryntu. To bardzo szczególne
miejsce.
A co tam jest? - spytała niepewnie Gardenia.
Grota z roślinami wodnymi - zarechotał Newton, skręcając w ciemną alejkę. - Proszę za
mną, droga pani. Jestem bardzo dumny ze swoich okazów.
Gardenia poczuła, że ma spocone dłonie, więc wytarła je o dżinsy.
Nie mam zbyt wiele czasu.
Na to znajdzie pani chwilę. - Newton zniknął za zakrętem. - Uwielbiam się chwalić tą
grotą. - Poza tym bez mojej pomocy i tak nie trafi pani do wyjścia.
Profesorze, proszę zaczekać...
Tędy, panno Spring. - Głos DeForesta nikł w oddali.
Gardenia obejrzała się i uświadomiła sobie, że zabłądziła. Zapomniała, którym z
zielonych, krętych korytarzy dotarła do centrum labiryntu. Nie pozostawało jej więc nic
innego, jak tylko pójść za Newtonem.
- Przykro mi, ale nie mogę zostać - powiedziała na tyle stanowczo, na ile starczyło jej
74
energii.
- Rozumiem - dotarł do niej słabnący szept DeForesta.
Zerknęła za siebie. Sytuacja wydawała się beznadziejna.
Bez Newtona nie miała szans odnalezć drogi.
- Proszę zaczekać, profesorze. Już idę! Biegnę!
Wypadła z zakrętu i nieomal zderzyła się z Newtonem.
Ach, tutaj pani jest. - Kiedy profesor się uśmiechał, robiły mu się zmarszczki wokół oczu.
- Tędy. - Odwrócił się i pewnym krokiem ruszył przed siebie. - Tylko proszę niczego nie
dotykać.
Absolutnie nie zamierzam. - Gardenia poszła za nim niechętnie. - W jaki sposób
odnajduje pan drogę w tym labiryncie?
Bardzo zwyczajnie, moja droga. - Zerknął na nią roziskrzonymi oczyma. - Znam swój
ogród. Niech pani uważa na kurtynkę. Na pewno nic chciałaby się pani znalezć w jej
pobliżu, kiedy się zamknie.
Gardenia wychyliła się zza ciężkiej kaskady liści. Odniosła wrażenie, że z oddali dociera
do niej bulgot. Poczuła nieprzyjemny zapach gnijących roślin.
- No, dotarliśmy do celu. - Newton pokonał ostatni zakręt. - Cudownie, prawda?
Spędzam wiele czasu na tej kamiennej ławeczce.
Gardenia rozejrzała się ostrożnie i ujrzała skalistą jaskinię pokrytą od wewnątrz śliskim,
mokrym mchem. Przy wejściu wirowała wpadająca do środka woda.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates