[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapewne o Numie, Horcie * i innych mieszkańcach dżungli... Wielkie więc było jego zdumienie,
gdy nagle znalazł się na ziemi - zepchnięty z gałęzi przez trzy wielkie małpy. Te nie wypuszczały
go z objęć, a mnóstwo kosmatych rąk zaczęło go boleśnie tarmosić. Nadaremnie próbował
odzyskać wolność drapiąc, gryząc i kopiąc swoich napastników. Przeważająca liczba wrogów
zdecydowała tym razem o losie niezwyciężonego dotychczas Tarzana.
Horta jest określeniem niedzwiedzia.
Rozdział XIII
Skazany na mękę i śmierć
La szła w pewnej odległości za swoją czeredą, a gdy ujrzała, iż kapłani rzucają się z
pięściami i zębami na Tarzana, krzyknęła na nich ostro, aby nie pozbawiali go życia.
- Zwiążcie go i zanieście na miejsce naszego postoju! - rozkazała. - Zbudujecie mi namiot,
obok którego wzniesiecie ołtarz. Spędzimy tu dzisiejszą noc: zaś jutro przed obliczem Płonącego
Bożka La ofiaruje mu serce przestępcy jako zadośćuczynienie za świętokradztwo! Ale... Gdzież jest
nóż ofiarny? Kto mu go wyrwał z rąk?
Nikt jednak nie widział noża. Człowiek-małpa, spojrzawszy z pogardą na otaczających go
wrogów, uśmiechnął się do La i oświadczył spokojnie:
- NIe wiem gdzie jest nóż. Zabrał go człowiek, który mi towarzyszył - ale dokąd z nim
uciekł tego nie wiem. Jeżeli tak ci na tym nożu zależy, każ mnie wypuścić, a odnajdę go z
pewnością!
La zaśmiała się szyderczo; przejęta była bowiem doniosłością wielkiego świętokradztwa,
popełnionego przez Tarzana. Oprócz tego uczucia tliło się w niej również pragnienie zemsty za
osobistą obelgę, jaką wyrządził jej gardząc ofiarowaną miłością.
Gdy namiot został przygotowany, La rozkazała przynieść tam Tarzana. Kapłanów zaś
zapędziła do budowania ołtarza, na którym miała dokonać się ofiara.
Noc zapadała powoli; kapłani Oparu nucili monotonnym głosem przekazane im przez
praojców pieśni, których znaczenia już nie rozumieli. Tarzan leżał związany, oczekując spokojnie
na zbliżającą się śmierć...
Piękna kapłanka La przechadzała się tymczasem wzburzona po namiocie, spoglądając od
czasu do czasu na swą ofiarę. Oddawała się wyobrażaniu sobie cierpień, jakie czekały Tarzana
nazajutrz. Zciskając nóż, podeszła do człowieka-małpy z nagłym postanowieniem zanurzenia mu w
sercu morderczej broni. Tarzan, widząc jej zamiar, uśmiechnął się tylko spokojnie... La odsunęła się
przerażona. Ogarnął ją podziw wobec odwagi nieustraszonego młodziana. Jakże piękny wydał jej
się w owej chwili, w porównaniu z karłowatymi mieszkańcami Oparu, spośród których miała sobie
wybrać męża! Uniesiona wzruszeniem padła przed nim na kolana. Po chwili, opierając głowę na
jego ramieniu, zasnęła z ciężkim sercem...
Nazajutrz o świcie obudziły ją odgłosy pieśni kapłanów, przygotowujących się do
krwawego rytuału. Tarzan, który pomimo więzów i świadomości czekającej go śmierci przespał
twardo całą noc, obudził się również. La spojrzała na niego błagalnym wzrokiem:
- Tarzanie - rzekła.
- Obiecaj, że zostaniesz moim mężem, a ocalę ci życie, dam ci władzę i szczęście!
Jednak człowiek-małpa, mrucząc groznie, odepchnął tulącą się do niego kobietę. La
spurpurowiała ze wstydu. Głosem drżącym z oburzenia zawołała:
- Chodzcie, kapłani Płonącego Bożka! Przygotujcie wszystko do złożenia ofiary.
Mali, karłowaci ludzie o pomarszczonych twarzach zbliżyli się do Tarzana. Podnieśli go i
ruszyli w stronę ołtarza w takt śpiewanej pieśni. Złożywszy go tam oczekiwali w milczeniu na
hasło królowej, aby podpalić stos. Tarzan leżał spokojnie z zamkniętymi oczami, nie wydając ani
jednego jęku. Czuł, że ma umrzeć. Wychował się jednak w dżungli i był oswojony ze śmiercią.
Wiedział, że prędzej czy pózniej musiałby się z nią spotkać. Tak wielka była jego obojętność, że
pogrążył się nawet w rozmyślaniu o pięknych kamykach, które stracił nie wiadomo w jaki sposób.
Poczuł, że La zbliża się do niego. Otworzył oczy i spostrzegł, że piękna kapłanka ma oczy
zasnute łzami. Dosłyszał jej błagalny szept:
- Tarzanie, Tarzanie! - mówiła La.
- Powiedz, że mnie kochasz, a będziesz ocalony i wrócisz ze mną do Oparu! - Więc, jaka
będzie twoja odpowiedz?
W oddali, poprzez dżunglę rozbrzmiał odgłos, który doleciawszy do przenikliwych uszu
Tarzana rozjaśnił jego oblicze nadzieją. Wydał teraz, jakby w odpowiedzi, przerazliwy okrzyk - na
którego dzwięk La odskoczyła o parę kroków od ołtarza.
- Jaką dasz mi odpowiedz? - nalegała.
- Czy odpowiesz na miłość najwyższej kapłanki La z Oparu?
Odgłos, który zwrócił uwagę Tarzana zbliżał się coraz bardziej; teraz już i obecni
rozróżniali wyraznie trąbienie słonia. Tarzan zaniepokoił się nieco - zrozumiał bowiem z tych
dzwięków, że jakiś wróg porwał Tantorowi * samicę; wskutek tego nie może się więc spodziewać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates