[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sierżant Croper... sapnął i podrapał się starannie po przedramieniu.
On...
Mój domysł był tak absurdalny, że omal nie parsknąłem śmiechem.
On... zrobił salto do tyłu na głowę... I jest w szpitalu.
Zamurowało mnie. Domysł był trafny i już nie śmieszył.
Ale... Po co on to zrobił? zapytałem.
Chciał... on chciał udowodnić, że jest komandosem. A ja mu pokazałem
piasek... %7łeby sobie nie zrobił krzywdy...
No to czemu jest w szpitalu?
Westchnął głęboko i milczał. Wyraznie wrócił myślami i do tamtego miejsca, i
do tamtej chwili.
Mało było tego piasku...
Pogoniłem go do łóżka i starając się zachować powagę, powtórzyłem wszystko
Pymie i gościom. Wszystkim nam trzęsły się przepony.
Przy takiej sile oddziaływania... powiedział w końcu Nick ...jest duża
szansa, że twój syn zostanie prezydentem. No i kto wtedy przeszkodzi ci w
wykonaniu roboty?
Jak to kto? Phil!
W kotlinie znalezliśmy się sześć godzin po ekipie montującej transtime. Na
miejscu zastaliśmy duży drogowy train z przyczepą i grupkę techników. Od
przebiegającej nie opodal, zbudowanej w ostatnim tygodniu odnogi sieci wysokiego
napięcia, dociągnięto już grube kable zasilające. Wybrane miejsce znajdowało się
jeszcze na terenie bazy. Jeżeli próba okaże się udana, baza zostanie uszczuplona
o ten właśnie teren, o czym niemal nikt nie będzie wiedział. Zgodziłem się z
Nickiem i Dougiem, że trudno byłoby mi wytłumaczyć się z obecności na terenie
należącym do wojska. Co prawda optymistycznie uznaliśmy, że być może za
trzydzieści lat nie będzie tu już żadnej bazy, ale i tak na wszelki wypadek
postanowiliśmy ją okroić.
Heyroud uwijał się wśród personelu. Wcale nie wyglądał na człowieka, który
kilka ostatnich lat spędził na satelicie z mniejszą grawitacją. Kontrolował
wszystkie połączenia, zamierał na chwilę z boku przyczepy, gdzie zainstalowano
sporej wielkości stół sterujący, a potem zrywał się i wzniecając kurz szerokimi
oponami wózka, gnał gdzieś i sprawdzał, kontrolował, testował, chwalił i rugał.
Gdy podjechaliśmy, rzucił na nas okiem, skinął głową i pomknął obsztorcować
czwórkę energicznych chłopaków, rozpinających metalizowany dach nad ringiem.
Ring usytuowany został nieco z boku od wszystkich urządzeń, a przykrycia go
dachem zażądał Sarkissian, obawiający się podglądu z powietrza. Jądro
transtime'a, jego czworokątną przestrzeń, otoczoną potrójną spiralą grubych rur,
ringiem nazwał Nick i nawet Heyroud tak właśnie określał teraz tę część
urządzenia. Gdy Nick zatrzymał wóz i wyłączył silnik, właśnie ów ring obejrzałem
w pierwszej kolejności. Nie zrobił na mnie większego wrażenia, nawet
początkujący scenarzysta filmów SF nadałby mu bardziej przekonujący kształt.
Obejrzałem dokładnie rury, chociaż zapewne nie byłbym w stanie określić rodzaju
awarii, gdyby nastąpiła, po prostu obszedłem je dookoła, popatrzyłem pod różnym
kątem, omal ich nie poklepałem i skierowałem się w stronę ciężarówki, przyczepy
i miotającej się grupki ludzi. Heyroud przeciął swoim wózkiem tor mojego marszu,
zahamował i zagadnął:
Zmieści się pan?
Tak... myślę, że tak. A wystartuje toto? zrewanżowałem się.
Tak. Za dziesięć minut.
Poczekam.
Wyminąłem go i podszedłem do Nicka i Douga. Stali odwróceni do mnie plecami,
co uznałem za korzystne w momencie, gdy zacząłem przypalać papierosa. Drżały mi
ręce. Nawet nie dlatego, że się bałem wycieczki w przyszłość, po prostu
przypomniałem sobie, o co gramy. Doug Sarkissian, poza pierwszą rozmową, podczas
której powiadomił mnie o kradzieży, nigdy więcej nie przypomniał wysokości
zakładu w naszej grze. Mnie też nie było to do szczęścia potrzebne, ale przez
cały ten czas, wypełniony częściowo nudą bezczynności, zabawami z Philem i
wieczornymi, leniwymi rozmowami z Pymą, w odległym zakątku mojej świadomości
pomrukiwał brzęczyk. Może nawet nie alarmowy. Przypominający. Teraz akurat go
nie słyszałem, może zagłuszało go podniecenie. Spojrzałem ponad ramieniem Nicka.
Na małym stoliku stała niewielka kaseta z otwartym wieczkiem, a na dłoni
Sarkissiana czyścił wąsy niewielki, łaciaty szczur.
No, Gadget. Za chwilę będziesz starszy o kilkadziesiąt lat. Podoba ci się to?
Tak! pisnąłem cicho.
Pojawił się Heyroud. Szarpnął ramię cienkiego pałąka, ustawił mikrofon na
wprost ust.
Obsługa zespołów cztery, pięć i sześć! Zameldować gotowość!
Kilkanaście osób skierowało się do skrzyni ciężarówki, trzej technicy podeszli
do Yolana. Wysłuchawszy ich meldunków, skinął głową.
Zespoły trzy, dwa i siedem! wezwał.
Znowu kilka osób zniknęło we wnętrzu salonu na kółkach. Heyroud nieco dłużej
słuchał raportów trzech kolejnych kierowników. Popatrzył na nas i pokazał
dłonią, że mamy odsunąć się na bok.
Zespół jeden! wywołał i pojechał w kierunku stołu sterującego.
Doug posadził Gadgeta na stoliku i ruszył pierwszy. Jeden z techników zabrał
kasetę i szczura i podszedł do Heyrouda. Obejrzałem się. Kotlina opustoszała. Na
krótkim maszcie tuż obok jednego z narożników ringu zaczęło pulsować ostre,
niebieskie światło. Zadeptałem niedopałek i zbliżyłem się do przyczepy. Technik
właśnie wyjął zamkniętą kasetę z wnęki w stole i pobiegł z nią w kierunku ringu.
Heyroud wpił się wzrokiem w ekran monitora.
Mamy dokładny zapis składu powietrza zamkniętego wraz ze szczurem w
polimerowej kasecie powiedział do aparatury przed sobą.
Pomyślałem, że ta informacja była skierowana specjalnie do mnie. Widoczny na
ekranie technik wsunął się pod przewodami na czworokąt ringu, ustawił kasetę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates