[ Pobierz całość w formacie PDF ]

możliwości wykonania tego wiele mówiącego gestu.
Ktoś trącił ją w plecy. Nie poruszyła się, więc ją popchnięto. Potknęła się o własne
stopy i ruszyła przez szpaler, utworzony przez bacznie przyglądające się jej oczy i
uśmiechnięte usta.
- Ja nie chcę - szepnęła. - Nie chcę tego, nie chcę.
Ten buntowniczy nastrój przypomniał jej pierwszy ślub, kiedy wydawano ją za
starego księcia. Była wtedy młoda i przestraszona, świadoma, że nie ma wyboru, że jest
bezradna i nie powstrzyma biegu wydarzeń. Teraz czuła to samo, tyle że nie była
przestraszona. Jednak dojmujące uczucie bezradności skłoniło ją, by wpatrywała się w Hugha
z taką nienawiścią, jaką tylko była w stanie z siebie wykrzesać.
Jego spojrzenie, wyrażające z początku umiarkowaną uprzejmość, spoważniało.
Widocznie zaczął się zastanawiać, czy zadanie, którego się podjął, nie przerasta aby jego sił.
Jak zdoła zjednać sobie narzeczoną?
Nie uda mu się, ponieważ Edlyn postanowiła, że nie pozwoli się zjednać. Wchodziła z
wolna po stopniach, demonstrując swoją niechęć. Hugh uśmiechnął się lekko. A kiedy się
zbliżyła, ujął jej dłonie - bez bukietu - i skinął na opata. Rozpoczęła się ceremonia.
Kiedy Hugh przysięgał, że będzie się nią opiekował nawet po śmierci, Edlyn poczuła,
że mimo woli podkurcza palce w za dużych butach.
Rycerz. On jest rycerzem. I zginie jak wszyscy rycerze. Jak młodzieńcy, których
zgromadził wokół siebie Robin. I jak on sam.
Wyszeptała słowa przysięgi i byli małżeństwem. Zebrani wznieśli radosny okrzyk,
gdy Hugh uwolnił dłonie Edlyn - tylko po to, żeby natychmiast objąć ją wpół i przyciągnąć
bliżej siebie.
- Edlyn.
Pochylił głowę, by pocałować ją na znak pokoju.
- Przestań się dąsać - szepnął.
Tylko że ona się nie dąsała. Płakała, aż łzy spływały jej po policzkach.
- Kochanie, co się stało?
Mógł sobie teraz pozwolić na współczucie i czułość. Dostał to, czego chciał.
- Kochanie?
Radosne okrzyki zmieniły się w podekscytowany gwar, lecz jeden ostry głos wybił się
ponad resztę.
- Drogi lordzie, chciałem pogratulować ci jako pierwszy.
To był baron Sadynton. Jego wąskie wargi wykrzywiał nieszczery uśmiech i Hugh
podniósł głowę niczym wilk wietrzący niebezpieczeństwo.
- To bardzo wspaniałomyślnie z twojej strony, że poślubiłeś tę kobietę, zwłaszcza po
tym, czego dokonałeś ostatniego lata. Król musi być z ciebie dumny.
Edlyn nie lubiła Sadyntona, i to od początku. Uważała go za mazgaja i intryganta.
Wiedziała, że ma jej za złe, iż pozbawiła go makowego syropu. Lecz malująca się teraz na
jego twarzy satysfakcja sprawiła, że zrobiło się jej nieswojo. A nawet gorzej. Czuła, że zaraz
zwymiotuje. Przylgnęła do ramienia Hugha, nieświadoma, że w chwili zagrożenia szuka u
niego ochrony, czyli robi dokładnie to, czego by sobie życzył.
Kiedy Wharton ruszył ku Sadyntonowi, zaciskając dłonie, ścisnęła ramię Hugha
jeszcze mocniej.
Sadynton cofnął się i zaczął mówić szybciej. - Nie sądziłem, że doczekam dnia, kiedy
wdowa po lordzie Jagger poślubi lorda Rorford.
Dłonie Edlyn opadły.
- Nieczęsto zdarza się, żeby kobieta brała ślub z mężczyzną, który powiesił jej męża.
ROZDZIAŁ 8
Hugh, dowódca wojsk królewskich na zachodzie, przyglądał się, jak Edlyn znika w
lesie.
- Pójdziesz za nią, panie? - spytał Wharton. - Nie.
Hugh nie mógł uwierzyć, że to powiedział, lecz słowa lady Corliss nadal dźwięczały
mu w uszach. Nie zamierzał co prawda pozwolić, by kobieta wpływała na jego decyzje, lecz
lady Corliss przejawiała niezwykłą mądrość. Poza tym - co niechętnie przyznawał - matka
przełożona znała Edlyn o wiele lepiej niż on. Wiedziała, jak pracuje jej umysł.
- Co?
Wharton tańczył wokół niego jak kogut, któremu wyskubano pióra z ogona. - Ale ty
go nie powiesiłeś.
- Nie osobiście - parsknął Hugh.
Jednak to on ujął Robina, lorda Jagger i wysłał go prosto do księcia, gdzie został
stracony. To dlatego milczał, kiedy już odzyskał siły i był w stanie obronić się przed
skrytobójcami. Miał nadzieję, że uda mu się zdobyć Edlyn, nim dowie się, kim on jest.
Pragnął zdobyć ją naprawdę, w sensie fizycznym. Tego rodzaju więzów żadna kobieta
nie potrafi zapomnieć ani zlekceważyć.
Już sama myśl o fizycznym zdobywaniu Edlyn wywołała u niego nagły przypływ
pożądania.
Nie, nie może pozwolić, by samotnie wałęsała się po lesie. Musi się upewnić, że do
niego wróci, dobrowolnie lub nie.
- Wharton, ty znasz ją najlepiej. Idź za nią, ale tak, żeby cię nie widziała. Denerwuję
się, kiedy chodzi sama po lesie.
- Gdybyś poszedł za nią, panie, nie musiałbyś mnie wysyłać, żebym skradał się jak
kret za robakiem - zaprotestował Wharton.
- To porównanie nie pochlebia ani tobie, ani damie. Po szybkim spacerze na pewno
poczuje się lepiej, a wtedy wszystko jej wyjaśnię.
- Po co wyjaśniać - powiedział Wharton, zachmurzony. - Kobiecie trzeba dać w łeb.
Na pewno poczuje się po tym lepiej.
- Ja dam ci w łeb, jeżeli zaraz za nią nie pójdziesz - odparł Hugh. - I zatrzymaj dla
siebie swoje porady małżeńskie.
- Byłem żonaty częściej niż ty, panie - powiedział zuchwale Warton.
Hugh dobrze znał swego sługę.
- A ile z tych kobiet nadal jest twoimi żonami? Wharton zerknął na opata i ściszył
głos. - Dwie na pewno. Może trzy.
- To pocieszające - zauważył Hugh z ironią. - Idź już.
Wharton skinął głową i ruszył ścieżką, którą obrała Edlyn, uciekając przed mężem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates