[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Proszę tędy.
Przeszli korytarzem pierwszego piętra na drugi koniec domu, aż do szczytu schodów.
 Nie schodzmy jeszcze na dół  rzekł Poirot.  Może poszedłby pan ze mną na miejsce
zbrodni? Chciałbym o coś zapytać.
Podążyli korytarzem ku pokojowi Simeona Lee. Minęli niszę po lewej, gdzie widniały dwie
marmurowe statuy, nimfy o bujnych kształtach otulone szczelnie draperiami, by w niczym nie
urazić wiktoriańskiej skromności.
Stephen Farr spojrzał na nie i mruknął:
 Za dnia mogą człowieka przestraszyć. Kiedy biegłem tędy przedwczoraj, zdawało mi się, że
jest ich trzy, ale teraz widzę na szczęście tylko dwie!
 Dzisiaj ten styl się nie podoba  przyznał Poirot  ale swego czasu musiały kosztować ładną
sumkę. Sądzę, że najlepiej prezentują się w nocy&
 A tak, bo wtedy widać tylko mgliste zarysy ich postaci.
 W nocy wszystkie koty są szare  szepnął Poirot.
W pokoju zastali inspektora Sugdena. Klęczał przy sejfie i przyglądał mu się przez szkło
powiększające. Spojrzał na nich, gdy wchodzili.
 Otworzono go kluczem  rzekł.  Zrobił to ktoś, kto znał szyfr cyfrowy. Brak śladów
włamania.
82
Poirot zbliżył się do policjanta i szepnął mu coś do ucha. Inspektor skinął głową i wyszedł.
Poirot obrócił się w stronę Farra, który stał i patrzył na fotel, gdzie siadywał zwykle Simeon Lee.
Brwi miał ściągnięte, żyły wystąpiły mu na skronie. Poirot przypatrywał mu się jakiś czas w
milczeniu, aż wreszcie przemówił:
 Budzi to w panu wspomnienia, prawda?
 Jeszcze dwa dni temu siedział tu żywy, a teraz&  odrzekł powoli Farr. Otrząsnął się jednak
z posępnych myśli.  Czy pan chciał mnie może o coś spytać?
 A tak. Zdaje się, że pan był pierwszą osobą, która tamtej nocy pojawiła się pod drzwiami?
 Czyżby? Nie pamiętam. Nie, zdaje się, że któraś z pań była tu przede mną.
 Która?
 Albo żona George a, albo Dawida. Obie przybiegły tu wcześnie.
 Czy słyszał pan krzyk?
 Nie wydaje mi się. Nie umiem sobie przypomnieć. Owszem, ktoś krzyknął, ale chyba na dole.
 A więc nie słyszał pan takiego odgłosu?  Poirot odchylił głowę do tyłu i znienacka wrzasnął
przerazliwie.
Zrobił to tak niespodziewanie, że Stephen odskoczył do tyłu; o mało nie upadł. Rzekł gniewnie:
 Boże święty, czy chce pan przerazić cały dom? Nie, niczego takiego nie słyszałem! Jeszcze mi
dzwoni w uszach. Ktoś może pomyśleć, że to kolejne morderstwo!
Poirot mruknął z zażenowaniem:
 Prawda& Strasznie głupio postąpiłem. Chodzmy stąd zaraz.
Wyszli w pośpiechu. Lidia i Alfred stali u stóp schodów, spoglądając ku górze. George wyjrzał z
biblioteki, a z dala nadbiegała Pilar z paszportem w ręce.
 To nic, to nic!  zawołał Poirot.  Proszę się nie przejmować. Zrobiłem po prostu maleńki
eksperyment.
Alfred spojrzał na niego z irytacją. Mina George a wyrażała najwyższe zgorszenie. Poirot
pozostawił Stephenowi trud składania wyjaśnień i pospieszył korytarzem na drugi koniec domu.
Inspektor Sugden wyjrzał z pokoju Pilar i wyszedł mu na spotkanie.
 Eh bien?  spytał Poirot.
Inspektor skinął głową.
 Niczego nie było słychać.
Obydwaj spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
V
 A więc zgadza się pan, Poirot!  rzekł Alfred Lee.
Ręce mu drżały, a w łagodnych brązowych oczach pojawił się gorączkowy blask. Jąkał się lekko
przy mówieniu. Lidia stała przy nim bez słowa. Patrzyła na męża z niepokojem.
 Nawet pan nie przypuszcza& jak& jak bardzo& mi na tym za& zależy. Absolutnie
trze& trzeba wykryć mor& mordercę mego ojca.
 Skoro podjął pan decyzję, wedle własnych słów, po długim i głębokim namyśle, muszę
wyrazić zgodę. Rozumie pan jednak, że nie będę mógł zawrócić z raz obranej drogi. Nie mogę być
czymś w rodzaju psa myśliwskiego, którego się odwołuje, bo ktoś stracił ochotę na polowanie.
 Naturalnie& Naturalnie& Wszystko już zarządziłem. Przygotowano panu sypialnię. Może
pan tu zostać tak długo, jak będzie potrzeba.
 To nie potrwa długo  rzekł poważnie Poirot.
 Co takiego?
 Mówię, że to nie potrwa długo. Krąg podejrzanych jest wąski, więc wkrótce dojdziemy
prawdy. Zdaje się, że zaraz będzie po wszystkim.
Alfred wytrzeszczył oczy.
 Niemożliwe!
83
 Bynajmniej. Wszystkie poszlaki wiodą w jednym kierunku. Jeszcze tylko wyjaśnię kilka
szczegółów i objawi się nam prawda.
 Czy& Czy pan już wie?  spytał z niedowierzaniem Alfred.
Poirot uśmiechnął się.
 Ależ tak. Ja wiem.
 Mój ojciec& Mój ojciec&  wzdychał Alfred.
 Muszę jednak prosić o dwie rzeczy.
 Wszystko, czego pan tylko chce  rzekł zduszonym głosem Alfred.
 Przede wszystkim pragnę, aby zawieszono w mojej sypialni młodzieńczy portret pańskiego
ojca.
 Portret ojca? Dlaczego?
Poirot odparł, gestykulując dłońmi:
 Och, on& jakby to powiedzieć& inspiruje mnie.
 Czy chce pan rozwiązać zagadkę zbrodni uciekając się do jasnowidzenia?  spytała ostro
Lidia.
 Powiedzmy, madame, że mam zamiar posłużyć się nie tylko moim wzrokiem fizycznym, ale i
oczami duszy.
Wzruszyła ramionami. Poirot ciągnął dalej:
 Prócz tego chciałbym się dowiedzieć, w jakich właściwie okolicznościach zmarł mąż pańskiej
siostry, Juan Estravados.
 Czy to konieczne?  spytała Lidia.
 Ja tylko chcę znać dokładnie fakty, madame.
 Juan Estravados  odparł Alfred  podczas kłótni o kobietę zabił w kawiarni pewnego
człowieka.
 Jak zginął ten człowiek?
Alfred rzucił żonie spojrzenie pełne udręki.
 Został zasztyletowany. Mego szwagra nie skazano jednak na śmierć, gdyż zostało
dowiedzione, że przeciwnik go sprowokował. Juan Estravados dostał dożywocie i zmarł w
więzieniu.
 Czy jego córka wie o tym?
 Myślę, że nie. Jennifer nigdy jej nic nie powiedziała.
 Dziękuję panu.
 Chyba pan nie sądzi  rzekła Lidia  że Pilar& ? Och, to absurd!
 A teraz proszę mi udzielić paru informacji na temat pańskiego brata, Harry ego Lee.
 Co chciałby pan wiedzieć?
 Zdaje się, że skompromitował waszą rodzinę. W jaki sposób?
 To stara historia&  zawahała się Lidia. Alfred poczerwieniał.
 Jeśli pan już koniecznie chce wiedzieć, Harry ukradł znaczną sumę pieniędzy, fałszując
ojcowski podpis na czeku. Oczywiście ojciec nie oddał sprawy do sądu. Harry zawsze był
nicponiem. Gdzie się tylko pojawił, popadał w tarapaty. Zwykle depeszował wtedy do nas z prośbą
o pieniądze. Wszędzie, dokąd zawędrował, siedział w więzieniu.
 Ależ o niczym nie wiesz na pewno, Alfredzie!  zawołała Lidia.
Alfredowi poczęły się trząść ręce. Krzyknął ze złością:
 Harry to ladaco! Zawsze taki był!
 Chyba się panowie zanadto nie lubicie?  spytał Poirot.
 Przysporzył ojcu cierpień! On cierpiał, a Harry nie miał za grosz wstydu!
Lidia westchnęła. Poirot dostrzegł to i spojrzał na nią przenikliwie.
 Och, gdyby tylko znalazły się diamenty!  powiedziała Lidia.  Jestem pewna, że stanowią
klucz do zagadki.
 Znaleziono je, madame  odrzekł Poirot.
84
 Gdzie?
 W ogródku przedstawiającym Morze Martwe  odparł Poirot.
 W moim ogródku?! To zdumiewające!
 Prawda, madame?  rzucił Poirot.
CZZ 6
27 GRUDNIA
I
Alfred Lee rzucił z westchnieniem:
 Poszło lepiej, niż sądziłem.
Właśnie wrócili z rozprawy u koronera.
Pan Charlton, prawnik o staroświeckim wyglądzie, lecz bystrym oku, który przybył wraz z nimi
do Gorston Hali, zabrał głos:
 Mówiłem już, że to będzie czysta formalność& Czysta formalność i nic więcej. Zledztwo
zostało odroczone, by policja mogła zebrać dodatkowe informacje.
George Lee zawołał zniecierpliwiony: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates