[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teraz w odległości najwyżej trzydziestu metrów.
W końcu znalezli się na progu wielkiej komnaty, oświetlonej złowieszczym drżącym
blaskiem. yródłami migotliwego światła były dziesiątki paneli jarzeniowych, zawieszonych w
przypadkowych miejscach na ciemnych ścianach. Anakin rozejrzał się po sali. Zauważył
zniszczoną klatkę schodową ze stopniami wiodącymi donikąd, porzucone opakowania po
środkach żywnościowych, zniszczone meble i poduszki, a także kilkoro różnej wielkości
drzwi przysłaniających otwory w przeciwległej ścianie, zapewne umożliwiających wyjście z
sali.
- To musi być sala zebrań członków gangu Zagubionych - powiedział.
- O rety - odezwał się Threepio. - Czy pan Zekk nie mówił kiedyś, że członkowie
gangu nie są ludzmi gościnnymi?
W ogromnej komnacie panowała martwa cisza. Migotliwy blask, rzucany przez panele
jarzeniowe, sprawiał, że Anakin czuł się nieswojo. Strażnicy zawahali się na progu, po czym
stanęli po obu stronach niskiego otworu wejściowego i skierowali lufy blasterów w głąb
komnaty. Pomieszczenie wyglądało na opuszczone, ale Anakin, który nie przestawał
rozglądać się po kątach, wyczuwał w nim ślady obecności czegoś mrocznego. Nerwowo
podskoczył, kiedy Threepio krzyknął, z przerażeniem spoglądając na coś leżącego na
posadzce.
- To wszystko moja wina! - jęknął android. - Och, niech licho porwie te powolne
procesory. Powinniśmy byli wyruszyć na poszukiwania o wiele wcześniej.
W ułamku sekundy Anakin przeskoczył przez stertę jakichś starych gratów i znalazł
się u boku Threepia, nadal wymyślającego samemu sobie. Po sekundzie dołączyli do nich
Leia i strażnicy.
Na posadzce leżeli obok siebie skuleni Jacen i Tenel Ka... nieprzytomni, a może nawet
martwi.
Leia szybko odpięła od pasa pakiet ze środkami medycznymi. Wyciągnęła zestaw
diagnostyczny i zaczęła badać organizmy obojga młodych Jedi.
- Nic im nie jest - stwierdziła po chwili. - %7łyją... Zostali tylko ogłuszeni.
Przesunęła chłodną dłonią po czole syna, chcąc odgarnąć kosmyk niesfornych
włosów.
Anakinowi i Leii udało się w końcu ocucić oboje poszukiwaczy przygód. Jacen
oprzytomniał pierwszy. Spojrzawszy w oczy brata, Anakin zrozumiał, że sprawy wcale nie
mają się najlepiej.
- Nic ci się nie stało? - zapytał. Zaczął intensywnie myśleć, usiłując ułożyć w mózgu
wszystkie elementy łamigłówki.
Jacen z wysiłkiem przełknął ślinę.
- Tenel Ka...? - zapytał, nie kończąc zdania. Jego głos zadrżał.
- Czuje się całkiem niezle - odparła pospiesznie Leia, pragnąc syna uspokoić. -
Wygląda na to, że oboje zostaliście tylko ogłuszeni. Co się stało?
Jacen wzdrygnął się, jakby nagle w ogromnej sali powiał lodowaty wicher.
- Była tu Tamith Kai... ta Siostra Nocy z Akademii Ciemnej Strony - powiedział. -
Razem z dwojgiem współpracowników. - Chłopiec przysłonił powiekami bursztynowe oczy,
mające odcień koreliańskiej brandy, jakby przypomniał sobie coś, co napawało go
bezbrzeżnym przerażeniem. Jęknął. - Udało im się zaprzyjaznić z Zekkiem! Wydaje mi się...
Wydaje mi się, że nasz przyjaciel przeszedł na ciemną stronę.
Anakin nie mógłby szybciej wypuścić powietrza z płuc nawet wówczas, gdyby został
kopnięty w brzuch przez rozwścieczonego bantha.
- Zamierzają go kształcić, żeby został rycerzem Jedi - ciągnął Jacen. - Ciemnym Jedi.
Tenel Ka mruknęła coś i usiadła.
- Tak, to jest fakt - powiedziała.
- Były z nimi także inne dzieci - dodał chłopiec. - Członkowie gangu Zagubionych.
Wydaje mi się, że Tamith Ka zabrała wszystkich... do Akademii Ciemnej Strony.
Leia pokręciła głową, a w jej ciemnych oczach pojawiły się złowieszcze błyski.
- Myślę, że najwyższy czas, żebyśmy zrobili coś z tym Drugim Imperium -
stwierdziła. - Po raz wtóry wyrządziło krzywdę moim dzieciom.
- Tak, to prawda, pani Leio! - odezwał się zaniepokojony Threepio. - Ma pani świętą
rację, ale przede wszystkim powinniśmy wrócić do domu, gdzie nie grozi nam żadne
niebezpieczeństwo. Pani Tenel Ka, czy będzie miała pani tyle sił, żeby dojść do domu?
Szare jak granit oczy dziewczyny zamieniły się w wąskie szparki. Wojowniczka z
Dathomiry nie była pewna, czy nie uznać pytania androida za zniewagę.
- Gdybym musiała, mogłabym zanieść ciebie - odparła.
Jacen zachichotał, ale w następnej sekundzie jęknął i chwycił się za obolałą głowę.
- Tak, przypuszczam, że nic jej nie jest - powiedział.
ROZDZIAA 20
Tymczasem Jaina, Lowie i Chewbacca, przebywający wysoko w przestworzach na
pokładzie orbitalnej stacji kontrolnej, usiłowali naprawić tyle podsystemów, ile mogli.
Wygrzebali z zakamarków stacji wszystkie części zapasowe, jakie znalezli, i ufając własnej
pomysłowości, starali się wymyślić alternatywne rozwiązania. Chociaż Lowie i Chewbacca
nie byli w stanie zaprogramować robotów syntetyzujących posiłki w taki sposób, żeby
przygotowywały kulinarne rarytasy, udało im się wycisnąć ze starych urządzeń całkiem
znośne dania obiadowe.
Jaina ukończyła przełączanie systemów telekomunikacyjnych, dzięki czemu można
było teraz przesyłać krótkie wiadomości. Był to duży sukces, chociaż transmisjom sygnałów
towarzyszyły czasami szumy i trzaski. Pózniej Chewbacca zajął się naprawianiem systemów
regeneracji powietrza i uzdatniania wody, a także grzejników, wentylatorów i innych
urządzeń służących do utrzymywania odpowiedniej temperatury, ciśnienia i wilgotności na
pokładzie stacji.
Peckhum przyglądał się, jak pracują, od czasu do czasu zajmując się niezbędnymi
korektami ustawienia położenia zwierciadeł, których musiał dokonywać podczas dyżuru w
stacji. Nieustannie dziękował wszystkim, podkreślając bez końca, jak bardzo ceni sobie
pomoc, udzielaną przez Jainę, Lowiego i Chewbaccę.
- Gdybym czekał, aż Nowa Republika zdecyduje się naprawić te wszystkie
urządzenia, Zekkowi wyrosłaby siwa broda... - zaczął i urwał, ze smutkiem kręcąc głową.
Kiedy wszystkie najbardziej dokuczliwe i oczywiste uszkodzenia zostały usunięte,
młodym rycerzom Jedi nie pozostało nic innego do roboty. Chewbacca zaczął zaglądać we
wszystkie kąty. Lowie zajął się nanoszeniem na holograficzne mapy trajektorii szczątków
wraków gwiezdnych statków, których położenie obiecała oznaczyć Jaina. Dziewczyna
pomagała koledze w żmudnej pracy, ale śledzenie tysięcy kamiennych i metalowych brył
okazało się po jakimś czasie zbyt męczące. W przeciwieństwie do niej Lowie, zajęty
wprowadzaniem parametrów trajektorii do pamięci komputera, wykazywał się niezwykłą
cierpliwością, nawet jak na Wookiego. Pieczołowicie nanosił na mapy położenie jednego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates