[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żeby panu pomógł.
Przez chwilę Jack stał jak skamieniały i Alison widziała, że z jego spojrzenia przebija panika. Potem odsunął ją
od siebie i cofnął się o krok. Twarz miał bielszą od swego modnego, spiczastego kołnierzyka. Oczy lśniły mu
złowieszczo.
Obrócił się na pięcie i chwiejnym krokiem wyszedł. Wstrząśnięta Alison ruszyła sztywno do drzwi, chcąc się
upewnić, że Jack istotnie opuścił dom lady Edith.
- Ojej, pan Crawford. Nie wiedziałam, że pan przyszedł w odwiedziny!
Alison z przerażeniem usłyszała radosny głos Meg. Zobaczyła, że Meg zmierza przez hali w stronę Jacka, by go
zatrzymać. Przez jedną straszną chwilę zdawało jej się, że rozwścieczony Crawford ją uderzy, ale nie... przystanął,
a jego wykrzywione gniewem rysy ułożyły się natychmiast w czarujący uśmiech.
- Lady Meg! Cała i zdrowa! Sądziłem, że wciąż jeszcze jest pani złożona niemocą, ale widzę, że rumieńce
wróciły już na pani policzki. To doprawdy wspaniała nowina!
Ku irytacji Alison rumieniec Meg nabrał wyraznie ciemniejszego odcienia; bratanica lady Edith niezręcznie
dygnęła przed Jackiem.
- Dziękuję, panie Crawford za zainteresowanie. Już się czuję dużo lepiej. Cieszę się, że pana widzę, bo chciałam
podziękować za wczorajszą pomoc.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Jack wysunął przed siebie nogę i skłonił się zamaszyście. - Pomaganie
damom w potrzebie to moja specjalność.
Meg uroczo zachichotała.
- Chyba pan jeszcze nie wychodzi? Czy Alison proponowała panu herbatę?
- Pan Crawford jest umówiony - przerwała jej szorstko Alison. - Musi już iść.
Meg posmutniała.
- Och, szkoda. Ale jeszcze pan do nas przyjdzie, prawda?
Zanim Jack zdążył odpowiedzieć na to nieudolne zaproszenie, Alison położyła mu rękę na ramieniu i
szczypnąwszy go znacząco, poprowadziła go na dół, do wyjścia. Przy drzwiach Jack odwrócił się i wesoło skinął
ku Meg.
- Jeszcze przyjdę!
- No wiesz, Alison - odezwała się Meg po jego wyjściu. - Zachowałaś się nieuprzejmie wobec pan Crawforda.
Prawie po grubiańsku.
- Powiedział mi wcześniej, że się śpieszy - wyjaśniła Alison i dodała z niechęcią. - Zostawił dla ciebie kwiaty. -
Wskazała w stronę salonu.
- Och! - Meg popędziła do salonu i wróciła z bukietem w dłoni. - Jak to miło z jego strony. Jeszcze nigdy nie
70
dostałam kwiatów od dżentelmena.
- Czyli nic się nie zmieniło - mruknęła Alison pod nosem. Rozpromieniona Meg nadal tonęła w beztroskich
zachwytach.
- Mam nadzieję, że wkrótce znowu go zobaczymy. A ty?
- Myślę, że raczej nie. Pan Crawford powiedział mi, że będzie w najbliższych dniach bardzo zajęty.
Meg tylko uśmiechnęła się znacząco i zbiegła ze schodów. Natomiast Alison poszła poszukać Mastersa, żeby mu
zapowiedzieć, że Jack Crawford pod żadnym pozorem nie ma wstępu do tego domu.
Oddalając się od Royal Crescent w stronę swego mieszkania u Gilesa Morgantona w Paragon Buildings, Jack był
dość zafrasowany. Wiedział, że Gilesowi nie spodobają się nowiny i, prawdę mówiąc, bał się stanąć z nim twarzą
w twarz. Dlatego idąc po George Street znacznie zwolnił kroku. Nie ma się więc czemu dziwić, że dżentelmen
stojący w oknie York House zauważył, że pan Crawford chodzi w kółko przed austerią.
W kilka minut pózniej uwagę Jacka przykuł głos, który odezwał się za jego plecami. Obróciwszy się, ujrzał
hrabiego Marchfordu. Przeżył chwilę paniki i musiał opanować przemożne pragnienie jak najszybszej ucieczki z
tego miejsca, ale w głosie hrabiego, który zapraszał go do środka i proponował napitek, usłyszał kordialną nutę.
Instynkt radził mu odmówić, jednak niechęć do powrotu do Paragon Buildings okazała się silniejsza. Przybrawszy
zatem dość nonszalancką pozę, Jack Crawford wszedł za hrabią do mrocznej sali York House, gdzie podawano
trunki. Nieliczni goście, siedzący na wygodnych krzesłach, nawet nie podnieśli głów.
Jack usiadł ciężko naprzeciwko hrabiego. %7ładen z nich się nie odezwał, póki nie postawiono przed nimi dwóch
kufli piwa.
- Słyszałem, Crawford, że wkrótce opuszcza pan Bath - zaczął March wyjątkowo łagodnym tonem.
- Ja? Nie sądzę. Nie miałem w planach...
- Na pańskim miejscu rozważyłbym to. - Ton robił się coraz ostrzejszy, więc Jack sztywno się wyprostował. -
Pańska obecność w tym mieście - ciągnął hrabia cicho - bardzo zle wpływa na samopoczucie osoby, którą darzę
przyjaznią. Nie życzę sobie, by ją pan dalej niepokoił.
Jack próbował udawać chwata.
- Nie wiem, o czym pan mówi - oświadczył i nerwowo poruszył się na krześle. - I nie zamierzam słuchać
niczyich rozkazów.
- To bardzo nierozsądnie z pana strony - odparł słodko March. Nagle zmienił taktykę. - Jesteś oślizgłym płazem,
Crawford. Nie życzę sobie, żebyś niepokoił Alison Fox, rozumiesz? Jeśli do jutrzejszego wieczora nie wyjedziesz z
Bath, to trzeba cię będzie składać z kawałków. Czy wyrażam się jasno?
Jack, nie chcąc stawiać sprawy na ostrzu noża, po prostu odchylił się na krześle i wybałuszył oczy na hrabiego.
- Myślałem... Myślałem, że pan będzie chciał ją zniszczyć. Teraz, kiedy pan wie, że Alison Fox jest...
- Sprawy moje i panny Fox nie powinny pana interesować - przerwał mu chłodno March. - Ale pytałem, czy
wyrażam się jasno, a ponieważ pan nie odpowiedział, więc chyba muszę wytłumaczyć dokładniej, o co mi chodzi.
Błyskawicznym ruchem wyciągnął rękę nad stołem, chwycił Jacka za halsztuk i podniósł go z krzesła. Wcisnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates