[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wojną.
- W 1937 roku. Pewnie nic już z niego nie zostało...
- No, nie wiem. Widzisz, więzienie zbudowano na specyficznym gruncie.
Pogrzebane tu ciała nie ulegają rozkładowi, jak gdzie indziej. - Zauważył niepewną
minę Cleve'a i dodał: - To prawda. Kilka lat temu eksperci prowadzili w okolicy
badania. Gleba zawiera jakieś składniki, które konserwują ciało.
Cleve zebrał dla Billy'ego sporo wiadomości, co nie było w jego stylu, i uzyskał
dla niego pozwolenie wychodzenia na powietrze, mimo że podpadł Mayflowerowi.
Pewnego chłodnego kwietniowego ranka Billy przycinał trawę na grobach.
Cleve nie wiedział, co naprawdę wydarzyło się tego dnia - od każdego słyszał
inną wersję. Przy porządkowaniu trawnika pracowało czterech ludzi. Pilnował ich
tylko jeden strażnik. Nagle powstało zamieszanie.
Strażnik musiał wiedzieć, co się święci. Zameldował, że Tait próbował uciec, w
co Cleve nie wierzył. W każdym razie znaleziono go leżącego na trawie pod murem.
Był siny na twarzy i zwijał się z bólu. Inni twierdzili, że sam położył się na ziemi,
szeptał coś i płakał. W końcu uznali go za szaleńca.
Teraz Cleve znalazł się w centrum zainteresowania i wcale mu to nie
odpowiadało. Jeszcze następnego dnia nie dawali mu spokoju. Chcieli wiedzieć, jak to
jest, kiedy mieszka się w jednej celi ze świrem. Nie miał im nic do powiedzenia. Tait
był idealnym współ lokatorem - spokojnym, niekonfliktowym, po prostu normalnym.
To samo powtórzył Mayflowerowi, gdy ten wezwał go do siebie, a pózniej
więziennemu lekarzowi. Nie wspominał o jego zainteresowaniu grobami i o to samo
poprosił Bishopa, któremu również nie zależało na rozgłosie, więc zgodził się bez
oporów.
Billy dwa dni spędził w odosobnieniu. Mayflower nic nie mógł dla niego
zrobić. Devlin trzymał na wszystkim łapę. Do Pentonville został przydzielony odgórnie
i miał paskudną reputację. W dniu powrotu Billy'ego Taita wezwał do siebie Cleve'a.
- Podobno ty i Tait jesteście kumplami - powie-dział Devlin, zachowując
kamienną twarz.
- Nie całkiem, sir.
- Nie popełnię tego samego błędu, co Mayflower, Smith. Tait ciągle sprawia
kłopoty. Mam zamiar obserwować go dwadzieścia cztery godziny na dobę, a kiedy
mnie nie będzie w pobliżu, ty się tym zajmiesz, rozumiesz? Masz chodzić za nim, jak
cień. Ma zachowywać się tak, żebym mógł zwolnić go przed terminem, inaczej wyślę
go gdzie indziej. Czy wyraziłem się wystarczająco jasno?
- Opłacało ci się? - zapytał Cleve.
W szpitalu Billy wychudł jeszcze bardziej. Koszula wisiała na nim, a w pasku
przy spodniach zabrakło już dziurek. Cleve pomyślał, że chłopak złamie się, gdy
podniesie coś ciężkiego. Nie wyglądał najlepiej - podkrążone oczy nie błyszczały jak
dawniej, a na twarzy pojawił się wyraz rozpaczy.
- Zadałem ci pytanie.
- Słyszałem - odpowiedział Billy. Dziś nie było słońca, ale i tak wpatrywał się
w ścianę, na którą powinny padać promienie.
- Devlin kazał mi cię piklować. Chce wypuścić cię przed terminem albo
przenieść gdzie indziej.
- Co? - Rzucił Cleve'owi przerażone spojrzenie. - Wywiezć stąd?
- Tak powiedział.
- Nie mogą!
- Mogą. Wszystko mogą. Dziś jesteś tu, jutro...
- Nie - szepnął Tait i zacisnął pięści. Nagle zaczął się trząść. Cleve przestraszył
się, że to nawrót choroby, ale po chwili chłopak opanował się. Na nie ogolonej twarzy
miał żółto-zielone pozostałości po sińcach. Patrząc na niego, Cleve miał wyrzuty
sumienia.
- Powiedz mi - poprosił.
- Co mam ci powiedzieć? - Billy spojrzał na niego zaskoczony.
- Co się stało przy grobach?
- Zakręciło mi się w głowie i upadłem. Następną rzeczą, którą pamiętam, był
szpital.
- To powiedziałeś im, a jak było naprawdę?
- To jest prawda.
- A ja słyszałem co innego. Dlaczego nie chcesz powiedzieć? Zaufaj mi.
- Ufam ci - odpowiedział Billy - ale muszę zachować to dla siebie. To sprawa
między mną a nim.
- Tobą a Edgarem? Człowiekiem, który wymordował całą swoją rodzinę,
oprócz twojej matki?
- Tak - powiedział z wahaniem. - Tak, zabił ich. Mamę pewnie też by zabił,
gdyby nie uciekła. W ten sposób chciał uchronić ich przed dziedziczeniem złej krwi.
- Twoja krew jest zła? Billy uśmiechnął się lekko.
- Nie. Nie sądzę. Dziadek mylił się. Czasy się zmieniły, prawda?
On jest szalony - pomyślał Cleve. Billy jakby czytał w jego myślach.
- Nie zwariowałem - powiedział. - Powiedz im to. Powiedz Devlinowi, gdyby
pytał... innym też. - W oczach chłopaka pojawił się dawny blask. - Nie muszą mnie
stąd wyrzucać, Cleve. Nie teraz, kiedy mam kumpla. Mam tu interes do załatwienia.
Ważny interes.
- Z nieboszczykiem?
- Z nieboszczykiem.
Cokolwiek Billy zamierzał, odgrywając przed Cleve'em tę scenę, nie wyszło na
jaw, nawet gdy wrócił do codziennych zajęć. Nikomu nie zadawał żadnych pytań,
nikomu nie podpadł. Cleve był pod wrażeniem. Chłopak okazał się wspaniałym
aktorem.
Tylko Cleve wiedział, że coś kombinuje. Dla innych po prostu uspokoił się i nie
szukał kłopotów. Lekarz, do którego Billy musiał zgłaszać się co jakiś czas, stwierdził,
że chłopak wyszedł już z depresji i dochodzi do siebie. Uważał, że w tej sytuacji sen
jest najlepszym lekarstwem i przepisał mu środki nasenne, które Billy uznał za zbędne i
odstąpił Cleve'owi. Ten z kolei był mu wdzięczny, bo po raz pierwszy od miesięcy
mógł się porządnie wyspać.
W dzień ich przyjazne stosunki zmieniały się w chłodną uprzejmość. Cleve miał
wrażenie, że Billy zamyka się w sobie, ograniczając jego protekcję.
Nie po raz pierwszy był świadkiem takiego zachowania. Trzy lata temu jego
przyrodnia siostra, Rosanna, zmarła na raka płuc. Przez cały czas miała nadzieję, że
wyzdrowieje, ale w ostatnim tygodniu załamała się. Cleve nie był z nią zbyt blisko, ale
może właśnie ten dystans pozwalał mu na obiektywną ocenę jej zachowania. Widział,
jak systematycznie przygotowywała się na śmierć. Nie mogła jedynie pogodzić się z
faktem, że zostawi dzieci. O innych, nawet o męża, nie martwiła się.
Taką samą beznamiętność zauważył w zachowaniu Billy'ego. Zamykał się w
sobie, jak rozbitek płynący wpław do beznadziejnie odległego lądu. To było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates