[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biura na konkretną godzinę. Musieli się do mnie dostosować.
-Mam nadzieję, że było to miłe spotkanie.
-Dla mnie tak. Dla nich wręcz przeciwnie. - Generał uśmiechnął się, ale
bez wesołości. - Ja mówiłem, oni słuchali. Siedzieli cicho. I tak powinno
być.
-Czy mogę spytać, co pan im powiedział?
-Ależ oczywiście. Bystry z ciebie facet, Tweed. Wiesz, co w trawie
piszczy. Ja też. Powiedziałem im, że są szaleńcami, wszyscy razem i każdy
z osobna. Chcą fuzji sił prawa i porządku, próbują stworzyć jednego
wielkiego dinozaura. Nie spodobało się im to, co powiedziałem. -
Przerwał. Prychnął, jakby powstrzymywał śmiech. - Zgadzasz się ze mną.
-Moim zdaniem to szaleństwo.
160
- Fajny z ciebie facet. Ty i ja... powstrzymamy ich. Co do tego nie
mam żadnych wątpliwości.
Otwartą dłonią uderzył w blat biurka z taką siłą, że Monica aż
podskoczyła. Spojrzał na nią przez ramię.
- Obudziłem cię? I dobrze. Możesz się przydać.
Spojrzał na Tweeda, zmienił temat.
-Na Black Island coś się zaczęło dziać. Miejscowym cholernie się nie
podobają te budynki na zachodnim brzegu. Nie jest dobrze, jeśli coś się
komuś cholernie nie podoba. To nie wystarczy. Trzeba coś z tym zrobić,
to moje motto. Prawie się zbuntowali, kiedy wybudowano rafinerię.
Widzieliście ją, prawda? Kiedy tam byliście?
-Niestety nie. Nie widzieliśmy.
-Pewnie był wysoki przypływ. Prom płynie wówczas do wschodniej
przystani, a stamtąd nic nie widać. Przy niskim przypływie prowadzi
barkę wprost do Lydford. A wtedy nic nie ukryje tej potworności.
-Poszukam jej, kiedy będę tam następnym razem.
-Miło się nam rozmawiało. - Generał wstał. - No, muszę lecieć. Czas na
nas nie czeka i w ogóle. Muszę kupić trochę sprzętu.
-Długo zostanie pan w mieście?
-Nie. Najwyżej trzy, cztery dni. Póki jestem w mieście, chcę się
przynajmniej rozerwać. - Wyciągnął rękę. - A więc współpracujemy, tak?
-Oczywiście. - Tweed potrząsnął ręką gościa.
-No to lecę. - Generał spojrzał na Monice, uśmiechnął się ujmująco. -
Uważaj, żeby ten cwaniak nie wdeptał cię w ziemię, dziewczyno. Wiesz,
co powiedział kiedyś nieodżałowanej pamięci prezydent Reagan?
-Nie, proszę pana. Niestety nie.
- Mówią, że ciężka praca nigdy nikogo nie zabiła, ale po co ryzykować?".
Ronald Reagan to był wielki człowiek.
Generał wyszedł. Był jak huragan: pojawiał się, powodował zamieszanie i
znikał, jakby go nigdy nie było. Tweed przez bardzo długą chwilę siedział za
biurkiem w milczeniu.
-Zostawił adres, pod którym możemy go złapać? - spytał w końcu.
-Nie. - Monica znów bezradnie rozłożyła ręce. - Poprosiłam go o namiary,
kiedy wpadł tu jak wariat, ale tylko uśmiechnął się i powiedział: Nie ma
mowy".
-Ciekawe, co miał na myśli, kiedy wspomniał, że chce się rozerwać. -
Tweed sprawiał wrażenie zaniepokojonego. Siedział nieruchomo,
wyglądając przez okno, jak zawsze kiedy obawiał się niebezpiecznego
rozwoju wydarzeń.
Minęło trochę czasu. W biurze pojawił się Marler, a za nim Newman i
Harry z Pete'em Nieldem. Dopiero wówczas Tweed zadał kolejne pytanie:
161
-Ciekawe, co miał na myśli, kiedy wspomniał, że musi kupić trochę
sprzętu.
-Kto ma zamiar kupować sprzęt, gdzie i kiedy? - zainteresował się Marler.
Tweed streścił im swą rozmowę z generałem. Nie zabrało mu to wiele
czasu.
-Ciekawe, po co tak naprawdę przyszedł - powiedziała z namysłem Paula,
która zdążyła już zająć miejsce za biurkiem.
-Nie jestem pewien. Facet jest wyjątkowo sprytny i błyskotliwy, a jego
energii wystarczyłoby dla trzech młodych mężczyzn. Jeśli dobrze
pamiętam, z jego nazwiskiem łączono jakiś skandal. Wyszedł na jaw po
zakończeniu wojny w Zatoce Perskiej. Kapitan, który popełnił jakieś
wykroczenie, powiedział dziennikarzom, że generał kazał swym ludziom
zastrzelić Arabów, choć wyszli z kryjówki z podniesionymi rękami.
-Naprawdę to zrobił? - zdziwiła się Paula.
-Tak. Na szczęście dziennikarz telewizji akredytowany przy armii
sfilmował całą tę scenę. Film potwierdził w pełni zeznania generała.
Arabowie wyszli z rękami do góry, ale zaraz po nich pojawiły się dwa
szeregi wojowników uzbrojonych w broń automatyczną. To była pułapka.
Gdyby żołnierze generała opuścili stanowiska, by pojmać poddających się
jeńców, skosiłaby ich druga i trzecia linia natarcia. Poza tym Arabowie
mieli odwody. A więc generał zachował się jak bohater. Problem w tym,
że pierwsze doniesienia zdążyły już ukazać się w prasie. Ludzie
zapamiętali je, a nie pózniejsze sprostowania.
-Generał jest sprytny - zauważył Marler. - To prawdziwy mężczyzna.
Tweed skoczył na równe nogi.
-Coś ty powiedział?!
-Powiedziałem, że to prawdziwy mężczyzna.
- Tych samych słów użył Frank z Crooked Village na Black Island.
Podszedł do okna. Stał nieruchomo, patrząc przed siebie. Monica
doskonale wiedziała, że coś go zaniepokoiło.
Przy krawężniku Fulham Road, naprzeciw domu, w którym mieszkała
Paula, choć nieco oddalony, stał stary, poobijany ford. Fitch siedział za
kierownicą i obserwował przez lornetkę Paulę wychodzącą z Marlerem.
- To ona - powiedział do siedzącego obok niego Radka.
-Przecież widzę - prychnął Słowak. - Niepotrzebna mi do tego lornetka.
Pilnują jej, i to dobrze. Nawet rano do domu dojechała pod eskortą.
Musimy zaczekać.
-Na co? - zdenerwował się Fitch.
-Na to, żeby wróciła do domu sama, a jeszcze lepiej z Tweedem.
Dorwalibyśmy wówczas obydwoje.
162
- To może trwać wiecznie.
-W tym samym miejscu czekałem kiedyś trzy tygodnie na okazję zabicia
człowieka. Cierpliwość jest najważniejsza. Możemy też spowodować
jakieś rozruchy na East Endzie. Albo rozniecić pożar. Wtedy pewnie nie
będą siedzieć przy niej.
-Ryzykowne. Ten fiut Harry mieszka gdzieś w pobliżu. Może się
skapować. Co masz na myśli z tym pożarem?
-Zabierzemy ze sobą butelki po piwie wypełnione benzyną. Usiądziemy
gdzieś w ciemnym kącie, wezmiemy coś do picia. Rozlejemy benzynę po
podłodze, podpalimy zapalniczką. I znikniemy wśród przerażonych ludzi.
Pig's Nest jest całkiem dobrym miejscem.
Harry znikł z biura na Park Crescent, nic nikomu nie mówiąc. I nikt się o
niego nie martwił. Znany był z tego, że samodzielnie podejmuje decyzje.
Wrócił wczesnym popołudniem, dzwigając torbę z tym, co nazywał
sprzętem".
-Czy mógłbyś łaskawie wyjaśnić, gdzie się podziewałeś? - spytał Tweed.
-Mógłbym. Kiedy wy tu, panie i panowie, siedzieliście na tyłkach i
kłapaliście dziobami, zrobiłem to, co miałem zrobić w wolnej chwili.
Pojechałem do Peckham Mallet. Znalazłem je na mapie. Paula
powiedziała mi, jak je znalezć.
Dziewczyna podała mu butelkę wody. Pił długo.
-No i... - zirytował się Tweed.
-Ta ciężarówka, którą widziałeś zaparkowaną w polu, nadal tam stoi.
Wokół pusto, nie ma nawet strażnika. Obejrzałem sobie kamieniołom.
Tam wrzuciliście wartownika, którego Paula zdzieliła w nos.
-I co? - zaniepokoiła się dziewczyna. Może uderzyła go za mocno? Może
nawet zabiła?
-I nic. Znalazłem tylko ślady w pyle, więc wiem, którędy się wydostał.
Ale nas interesuje przede wszystkim ciężarówka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates