[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przedmioty zapomniane przez naszych gości. I w oczach pana obera zobaczyłem, że skoro bez
przyzwolenia wziąłem ten krawat, to dlaczego nie miałbym sobie przywłaszczyć złotej łyżeczki,
którą jako ostatni odnosiłem ze stołu samego cesarza Abisynii. I rzeczywiście tak było, to ja ją
odnosiłem i włożyłem do zlewozmywaka. I oblał mnie straszny wstyd, kiedy tak stałem z
wyciągniętym kieliszkiem i chciałem się trącić z oberem, który był dla mnie na świecie tym
największym i najwyższym, wyższym od samego cesarza, od prezydenta nawet, a on uniósł
kieliszek, ale zawahał się, wciąż miałem nadzieję, że się ze mną trąci na okoliczność tego mojego
nieszczęsnego orderu, ale on, który zawsze wszystko wiedział, teraz nie wiedział nic i trącił się z
oberem od Szroubka, który był jego rówieśnikiem, a na mnie już nawet nie spojrzał. Odszedłem
więc ze swoim kieliszkiem, wypiłem go i wtedy wszystko zaczęło mnie palić, czułem, że cały
płonę, i nalałem sobie jeszcze jeden koniak& A potem, tak jak stałem, wybiegłem w noc przed nasz
hotel, przed mój były hotel, bo nie chciałem już być na tym świecie. Wsiadłem do taksówki,
taksówkarz zapytał, dokąd chcę jechać, a ja na to, żeby mnie zawiózł do lasu, że się chcę nałykać
świeżego powietrza& Pojechaliśmy, wszystko przesuwało się do tyłu, najpierw światła, mnóstwo
świateł, potem to tu, to tam latarnia, a pózniej już nic, tylko czasem na zakręcie mignęła mi z
taksówki Praga, wreszcie stanęliśmy pod lasem& Zapłaciłem taksówkarzowi, a on przyglądając się
mojemu orderowi i szarfie powiedział, że się nie dziwi mojemu zdenerwowaniu, że zna te sprawy,
bo wielu oberkelnerów każe się wiezć do parku na Stromowce albo gdzie indziej, żeby sobie
pospacerować& Roześmiałem się i oświadczyłem, że nie idę na spacer& ale że się chyba
powieszę. Nie uwierzył mi. Poważnie? zaśmiał się. A na czym? Fakt, nie miałem na
czym. Na chusteczce do nosa odparłem. Taksówkarz wysiadł z auta, otworzył bagażnik,
chwilę w nim szperał, a potem w świetle reflektora podał mi sznur, taki powróz. Uśmiechnął się,
puścił do mnie oko i przekładając sznur przez pętlę z uśmiechem radził mi, jak się mam zgrabnie
powiesić& A potem jeszcze opuścił szybkę i zakrzyknął: Szczęśliwego powieszenia!
Odjechał pozdrawiając mnie światłami, a zanim zniknął za laskiem, jeszcze zatrąbił& Ruszyłem
leśną ścieżką i po chwili usiadłem na ławeczce, i kiedy znowu to wszystko raz jeszcze rozważyłem,
a przede wszystkim stwierdziłem, że pan ober już mnie nie lubi& powiedziałem sobie, że życie na
tym świecie jest już nie dla mnie, bo gdyby chodziło o dziewczynę, to pal sześć, ale tu szło o obera,
który obsługiwał angielskiego króla i który myśli, że byłem zdolny ukraść łyżeczkę. Fakt,
brakowało jej, ale przecież mógł ją ukraść ktoś inny. Bez sensu to wszystko& Czułem w palcach
ten sznur, a potem zrobiło się tak ciemno, że musiałem iść po omacku i obmacywałem drzewa,
które były właściwie drzewkami. Pózniej zauważyłem, że przedzieram się przez jeszcze mniejsze
świerczki, taki zagajniczek. I wszedłem do lasku, gdzie były same brzozy, wysokie brzozy, tam
trzeba by mi drabiny, żebym dosięgną! którejś z gałęzi& A potem doszedłem do wniosku, że to nie
takie proste, bo kiedy trafiłem na porządny lasek, gdzie gałęzie były dość nisko, były to sosny, ale
stare gałęzie sterczały teraz tak, że musiałem czołgać się na czworakach& Więc pełzałem, a ten
order obijał mi się po brodzie i twarzy, przypominając mi w ten sposób spraw/ę złotej łyżeczki,
która zginęła w hotelu. W pewnym momencie zatrzymałem się, wciąż na czworakach, i znowu
wałkowałem to wszystko, i raz jeszcze dotarłem do tego bolesnego miejsca w mózgu, którego nie
mogłem ominąć, do tego, że pan Skowronek już mnie nie lubi, że już nie będzie mnie wychowywał,
że nie będziemy już się zakładać o to, co zamówi ten czy tamten gość albo czego zamawiać nie
powinien, jakiej jest narodowości ten, który akurat wszedł& I jęknąłem, zupełnie jak radca
Konopasek, kiedy przełknął parę kęsów tego pysznego nadziewanego wielbłąda& Postanowiłem,
że się powieszę, ale kiedy uklękłem, coś dotknęło mojej głowy& Chwilę zostałem na kolanach,
potem podniosłem ręce i wymacałem buty, czubki dwóch butów. Pomacałem trochę wyżej i
wyczułem dwie kostki i pończochy na zimnych łydkach& Wstałem i mój nos znalazł się na
wysokości pasa jakiegoś wisielca. Zląkłem się wtedy i pognałem przedzierając się przez stare, ostre
gałęzie, raniąc twarz i uszy, ale przedostałem się na ścieżkę i tam padłem zemdlony, ze sznurem w
ręce& Obudziły mnie światła latarek i ludzkie głosy. Otworzyłem oczy i widziałem, a właściwie
nie tyle widziałem, co wiedziałem, że leżę w objęciach pana obera Skowronka i że on mnie
głaszcze, a ja powtarzam bez przerwy: Tam, tam& i znalezli tam wisielca, który uratował mi
życie, bo niewiele brakowało, żebym się powiesił kawałek od niego albo razem z nim. Pan ober
głaskał mnie po włosach i ocierał krew, a ja rozpłakałem się i zawołałem: Ta złota łyżeczka!
Pan ober szepnął: Nie bój nic, znalazła się& A ja na to: Gdzie? Woda ze
zlewozmywaka nie spływała odparł cicho więc porozkręcali wszystko i ta łyżeczka siedziała
już w kolanku& przebacz mi& zobaczysz, znowu wszystko będzie dobrze, tak jak dawniej&
Ale skąd wiedzieliście, gdzie jestem? mówię. Ober powiedział, że taksówkarzowi nie dawało
to spokoju, więc zajechał pod hotel i przepytywał kelnerów, który z nich miałby powód, żeby się
powiesić. Akurat hydraulik przyniósł tę łyżeczkę i ober, który obsługiwał angielskiego króla, od
razu zorientował się, że to właśnie ja, i zaczęli mnie szukać&
No i znów miałem się w hotelu Paryż niczym pączek w maśle, pan ober Skowronek
przekazał mi nawet klucze od piwnic z winem, likierami i koniakami, jakby chciał wynagrodzić mi
to wszystko, co wydarzyło się przez tę złotą łyżeczkę. Ale szef nigdy mi nie darował, że dostałem
order z szarfa, i traktował mnie jak powietrze, chociaż zarabiałem wtedy tyle pieniędzy, że
pokryłem nimi już całą podłogę. Co trzy miesiące odnosiłem do kasy komunalnej cała podłogę
stukoronówek, bo umyśliłem sobie, że zostanę milionerem, że dorównam wszystkim, że kiedyś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates