[ Pobierz całość w formacie PDF ]

golfa, przygotowujących się do oddania długiego strzału do ostatniego dołka, których
oglądała wczoraj podczas tego piekielnie nudnego maratonu telewizyjnego.
- No i co? - Charlie zatrzymał się przy drzwiach od strony kierowcy i pochylił się nad
Lilly. - Jesteś zadowolona?
- Czy jestem zadowolona? Jestem zachwycona! To niesamowite! - zawołała Lilly,
ściskając Charliego z całej siły. Ku jej zaskoczeniu okazało się to całkiem przyjemne. - Nie
ma nawet śladu. Jak gdyby nigdy nic się nie stało. - Co we mnie wstąpiło? - zastanawiała się.
Czy ja naprawdę uścisnęłam Charliego Roarka? A na dodatek całkiem mi się to podobało.
- Dlaczego tak się dziwisz? Przecież mówiłem, że to naprawię.
- Wiem, że mówiłeś. Po prostu nie byłam pewna, czy to zrobisz - stwierdziła Lilly.
- No jasne. Mój ojciec zatrudnia wyłącznie niekompetentnych pracowników -
zauważył Charlie. - Robi, co może, żeby zrujnować interes.
- Daj spokój, nie to miałam na myśli.
- Owszem to. Oprócz smykałki do samochodów mam też inną cechę. Doskonale
wyczuwam nieufność w czyimś głosie.
- Posłuchaj, bałam się, że rozwaliłam go na amen. Przecież nie znam się na naprawie
samochodów.
- Cóż, wiem, że nie znasz się też na prowadzeniu samochodów - zauważył z
uśmiechem Charlie.
Lilly potrząsnęła głową i głośno westchnęła.
- Zdaje się, że wczoraj dokładnie omówiliśmy ten temat.
- Racja - powiedział Charlie. - Wybacz.
Lilly wpatrywała się w jaskrawy podkoszulek, ogrodniczki I buty sportowe.
Fioletowe! Ten facet nie miał za grosz wyczucia mody.
- To... dzięki za pomoc. Zwietna robota. Do zobaczenia w szkole.
- O tak, na pewno - powiedział Charlie. - Nie zapomnij o sobocie.
- Nie martw się, nie zapomnę.
Kiedy Charlie pochylił się, by zawiązać sznurówkę w bucie, Lilly przyjrzała się jego
kucykowi i pięciu czy sześciu kolorowym sznurkom na nadgarstku z nanizanymi koralikami.
- Może jednak wolałbyś pieniądze? - zaryzykowała. Wiesz, za dużo teraz nie zapłacę,
ale moglibyśmy ustalić plan spłaty...
- Nie, absolutnie nie - powiedział Charlie, prostując się. - Tylko jedna randka. Bardzo
mi pomożesz.
Lilly wzruszyła ramionami.
- No cóż, niech będzie. - Jeśli już nigdy więcej nie umówi się z Charliem, to przecież
to jedno popołudnie jakoś da się przeżyć.
- Zaraz sobie pójdę. Mój kuzyn Benny ma po mnie przyjechać. Zaczekam przed
domem - powiedział.
- To bez sensu. Wejdz, zaczekaj w środku. Rodzice wrócą dopiero za kilka godzin.
Charlie uniósł brwi i spojrzał na Lilly ze zdziwieniem, po czym wszedł za nią do
domu. Wyjęła z kredensu dwie szklanki. Już miała nalać do nich dietetyczną colę, kiedy
Charlie powiedział:
- Jeśli można, to wolałbym wodę.
- Na pewno nie masz ochoty na nic innego? Mamy sok, piwo imbirowe, Fruity Fun...
- Fruity Fun? Nie wiedziałem, że ludzie to jeszcze piją - wtrącił Charlie. - Czy to nie
trujące?
- No cóż, mój tato pije ten napój od 1968 roku i żyje, więc chyba nie - skrzywiła się
Lilly.
- Jednak poproszę wodę - nalegał Charlie.
Lilly podała mu szklankę. Jeśli tak ma wyglądać ich randka, to zapowiada się
okropnie długie popołudnie.
- Tam jest kran. Nalej sobie.
Nagle przed domem rozległo się głośne trąbienie klaksonu. Zaskoczona Lilly aż
podskoczyła. - To Benny - powiedział Charlie.
Lilly pokiwała głową. Jasne, złe maniery to pewnie cecha rodzinna, pomyślała,
otwierając drzwi.
- Dzięki za odstawienie samochodu. Charlie podał jej pustą szklankę.
- Nie ma sprawy. Dzięki, że zgodziłaś się iść ze mną w sobotę na wesele.
- Ach, właśnie o to chciałam zapytać. Co dokładnie...
- Cześć! - Z rozklekotanego czerwonego samochodu pomachał do niej jakiś starszy
chłopak z krótko ostrzyżonymi jasnymi włosami. - A więc to ty umawiasz się z Charliem,
tak?
- Czy ja umawiam się z Charliem? - powtórzyła pytonie Lilly. Charlie odchrząknął.
- No dobra, to na razie. - Uścisnął dłoń Lilly i pobiegł do samochodu Benny'ego.
- Tak - odparł Benny. - Mówił mi o tobie. Czyli do zobaczenia w przyszły weekend?
- Zgadza się - powiedziała powoli Lilly. - Do zobaczenia.
Kiedy Benny wycofywał samochód z podjazdu, Charlie pomachał Lilly na
pożegnanie. Zrobiła to samo, przez cały czas zastanawiając się, co mogły znaczyć te słowa.
 To ty umawiasz się z Charliem? Jedno wyjście wcale nie oznacza, że się z nim umawia.
Zwłaszcza że na dobrą sprawę jeszcze się nie spotkali. Potem zaczęła rozmyślać, jak by to
było, gdyby rzeczywiście chodziła na randki z Charliem. Był całkiem przystojny, ale
jednoczenie okropny.
Tylko jedno spotkanie, zapewniła samą siebie, wstawiając Groszka do garażu, skąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates