[ Pobierz całość w formacie PDF ]

filmu. Muskularny i bezwzględny brunet kontra smukły i łagodny
blondyn. Ten ostatni zdobył się na wymuszony uśmiech. Odgadła, że
próbuje znalezć jakiś sposób, by powiedzieć o ich zaręczynach. %7łe też
nie może mu dać jakiegoś znaku, że to już się wydało!
- Zupełnie jak za dawnych czasów, nie? - zaczął Chet tonem
przyjacielskiej pogawędki. - Można znów wpaść, zobaczyć ciebie i... -
nerwowo zerknął na Dinę.
- Wiem wszystko - przerwał mu spokojnie Blake,
W salonie zapadła martwa cisza. Goście zamarli w bezruchu,
wpatrując się w nich z napięciem. Dina wstrzymała oddech, tak samo
jak pozostali. Zaledwie przed godziną mąż przypomniał jej, jak
bardzo potrafi być nieprzyjemny. Obawiała się, że teraz całą złość wy-
ładuje na swoim niedoszłym następcy.
- To dobrze. Cieszę się. Ja... - Chet nie bardzo wiedział, co
powiedzieć.
42
R S
Blake wykorzystał ten moment wahania.
- Chcę, żebyś wiedział, że nie żywię do ciebie żadnej urazy.
Liczę na to, że nasza przyjazń na tym nie ucierpi. Chyba mimo
wszystko nadal jesteśmy przyjaciółmi, nie?
Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdyż przez cały dzień czekali na tę
chwilę, gdy ci dwaj ponownie uścisną sobie dłonie, jak to właśnie
teraz robili. Jedna tylko Dina zauważyła cierpki ton tej ostatniej
uwagi.
- Oczywiście, wasze zaręczyny są w tej sytuacji nieważne -
dodał pozornie żartobliwie Blake, lecz jego spojrzenie pozostało
poważne,
- Ależ naturalnie - skwapliwie przytaknął Chet.
Poczuła gniew. Przekazują ją sobie, jakby była laleczką do
zabawy, a nie żywą osobą! Może by któryś raczył ją spytać o zdanie?
Po chwili ochłonęła. Czyż nie tego właśnie chciała? Ten, za
którego wyszła i którego kochała, wrócił. Znów są razem. Nie ma
mowy, by go porzuciła i poślubiła Cheta! W takim razie, czemu się
tak zżyma? Co ją tak zdenerwowało?
Goście zaczęli zbierać się powoli do wyjścia. Niedługo potem
Dina pożegnała się z wychodzącą na końcu panią Burnside i została w
korytarzu sama z mężem.
- No, wszyscy się wynieśli - zauważył.
Rozejrzała się dookoła.
- Gdzie jest twoja matka?
- Razem z Deirdre sprząta w salonie.
43
R S
- Pomogę im.
Odwróciła się, lecz gwałtownie przytrzymał ją za rękę.
- Nie widzę takiej potrzeby - puścił jej ramię równie szybko, jak
przedtem chwycił. - Poradzą sobie.
Nie zaprotestowała. Właściwie nie miała już na nic siły. To był
niezwykle długi i straszliwie wyczerpujący dzień, tak fizycznie, jak i
psychicznie. Marzyła już tylko o tym, by paść na łóżko i spać jak
najdłużej. I najchętniej - bez żadnych snów. Skierowała się ku
schodom, a Blake podążył za nią niczym cień.
- Nie oddałaś Chetowi pierścionka zaręczynowego - powiedział
bezbarwnym głosem..
Spojrzała na tworzące subtelny wzór brylanty.
- Rzeczywiście. Wyleciało mi z głowy. - Czuła się zbyt
zmęczona, by zawracać sobie głowę takimi drobiazgami.
Nieoczekiwanie chwycił jej dłoń i nim zdążyła zaoponować,
ściągnął pierścionek i wzgardliwie cisnął go na stojący na korytarzu
stolik.
- No wiesz! Rozrzucać cenne przedmioty po kątach? - Sięgnęła
szybko po lśniący drobiazg i zamknęła go w dłoni.
Dziwne. Kiedyś Blake uważał, że wszystko ma swoje miejsce i
nie tolerował, gdy coś leżało nie tam, gdzie powinno. A teraz...
- Cenne? Dla kogo? - spytał zimno.
Znieruchomiała.
44
R S
- Schowam to u siebie, do czasu gdy będę miała okazję mu
oddać. - Czekała przez chwilę na spodziewany protest Blake'a.
Ponieważ nie nastąpił, ponownie skierowała się ku schodom.
- Okazja nadarzy się szybko. Zaprosiłem go do nas na jutro.
- Na którą? - Wolała załatwić tę sprawę na osobności, liczyła na
to, że uda jej się porozmawiać z Chetem w cztery oczy.
- Przyjdzie na śniadanie, na dziesiątą - odezwał się tuż za jej
plecami.
Gdy weszli na piętro, skręciła do swojej sypialni. Blake sięgnął
ponad jej ramieniem i pchnięciem otworzył drzwi. Przystanęła nagle i
obrzuciła go zdumionym spojrzeniem.
- Co ty wyprawiasz?
- Idę do łóżka. - Arogancko uniósł jedną brew. - Myślałaś, że
gdzie zamierzam spać?
Bezradnie rozejrzała się dookoła, rozpaczliwie szukając jakiejś
pomocy.
- Właściwie nie zastanawiałam się nad tym - wyznała
niepewnym głosem. - Przywykłam, że śpię sama, nie przyszło mi do
głowy...
Położył silną dłoń na jej karku i bezceremonialnie wepchnął ją
do środka.
- Ale przecież nie chcesz dalej sypiać samotnie, prawda?
Tak, tego właśnie pragnęła. Uświadomiła to sobie z
przestrachem.
- Ja... Sądzę, że tak byłoby lepiej. Przynajmniej przez jakiś czas.
45
R S
Przystanęła na środku sypialni i odwróciła się do niego.
Stanowczo zamknął za sobą drzwi.
- Naprawdę tak myślisz? - Obserwował ją uważnie z
nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Tak.
Patrzyła z rosnącym niepokojem, jak bez pośpiechu zdejmuje
marynarkę i krawat, po czym zaczyna rozpinać koszulę. Pomyślała, że
musi go przekonać racjonalnymi argumentami.
- Blake, minęło dwa i pół roku,..
- Sądzisz, że przeoczyłem ten fakt? - zadrwił.
Serce biło jej coraz szybciej.
- Zmieniłeś się. Nie znam cię, nie rozumiem - powiedziała
nieswoim głosem. - Jesteś dla mnie jak obcy.
- Możemy to bardzo łatwo naprawić.
- Ty nawet nie próbujesz mnie zrozumieć! - starała się
powściągnąć opanowujący ją gniew. - Nie mogę tak po prostu
wskoczyć do łóżka z...
- ...z własnym mężem? - wpadł jej w słowo. - W takim razie
kogo wolałabyś widzieć na moim miejscu?
Niedbale rzucił koszulę na podłogę. Muskularne ramiona i tors, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates