Gordon Richard Kapitański stół 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ka.  ChciaÅ‚bym przejrzeć paÅ„skie ksiÄ™gi ka­
sowe z baru.
 Z najwiÄ™kszÄ… przyjemnoÅ›ciÄ…, panie kapi­
tanie.  Prittlewell wiedziaÅ‚, że każdy kapi­
tan,- ile razy budził się w złym humorze,
zawsze chciaÅ‚ przeglÄ…dać kasowe ksiÄ™gi baro­
we.  Natychmiast przyniosę je do pańskiej
kabiny.
 To jest ogólny bilans bieżący  wyjaś-
75
niaÅ‚ Prittlewell w kilka minut pózniej, pokry­
wajÄ…c biurko Ebbsa otwartymi ksiÄ™gami ra­
chunkowymi.  Jak pan widzi, te liczby tutaj
są prawidłowe według systemu zaliczkowego
tylko wobec zysków i strat, ale pozycje ponad
linią będą przeniesione na dół między wpisy
dotyczÄ…ce rachunków bieżących, ponieważ mo­
żemy sporządzić tylko bilans średni...
  % To wyglÄ…da raczej skomplikowanie 
markotnie rzekÅ‚ Ebbs.  Na  Lutherze" pro­
wadziliśmy to wszystko w szkolnym zeszycie
i trzymałem go u siebie w szufladzie.
 Tutaj to jest trochę większy problem,
panie kapitanie  powiedziaÅ‚ Prittlewell pole­
rujÄ…c monokl.
 No, muszÄ™ przyznać, że te liczby niewie­
le mi mówią  wyznał Ebbs. Zawsze czuł
się niewygodnie w obecności intendenta, który
zaczynał przypominać mu siostrę.  " Lepiej
zawierzę panu na słowo, że wszystko jest
w porzÄ…dku.
Prittlewell uśmiechnął się.  Zapewniam
pana, panie kapitanie, że od lat nie okradłem
żadnej kasy...
 Na pewno nie miałem zamiaru rzucać
pot warzy na pańską uczciwość.
 Jestem pewien, że nie, panie kapitanie.
Może pan podpisze stronę, jak tego wymaga
Regulamin Kompanii...
Ebbs ujął pióro.
 Gdyby pan zechciał podpisać też te czyste
strony, panie kapitanie, to nie musiaÅ‚bym pa­
na fatygować aż do końca podróży. Dziękuję,
panie kapitanie  powiedziaÅ‚, kiedy Ebbs bi­
bułą osuszył swój ostatni podpis.  To bardzo
uprzejmie z pańskiej strony. Spotkamy się
więc dziś wieczorem, panie kapitanie? Jestem
pewien, że pańskie cocktail party będzie
jednym wielkim sukcesem.
76
 Miejmy nadzieję, że będzie lepsze od
ostatniej kolacji  odparł Ebbs.  Będę się
starał dać z siebie wszystko.
 Jestem tego pewien, panie kapitanie. Pan
jest najbardziej chętny do współpracy ze
wszystkich kapitanów, z jakimi ostatnio pÅ‚y­
wałem. Do widzenia, panie kapitanie.
Większą część dnia spędził Ebbs w kabinie.
Postanowił nie podawać się do dymisji bez
rozegrania rewanżowego meczu z pasażerami
podczas cocktail party, ale byÅ‚ zbyt zawstydzo­
ny, żeby spotkać któregoś z nich osobno. Oni
tymczasem dostosowywali się do zwykłych
form życia towarzyskiego na statku. Przy­
jazń wykuwała się we wszystkich gradacjach
temperatury: od białego żaru namiętności do
ledwie letnich przypadków wynikających
z mieszkania na przeciwległych krańcach tego
samego angielskiego hrabstwa, a ludzie jedna­
kowych poglądów szybko zlewali się w kliki:
plotkarze zasiedli w fotelach i zaczÄ™li codzien­
ne spekulacje nÄ…' ożywionej gieÅ‚dzie statko­
wych skandali, sportowcy rozpoczÄ™li wydepty­
wanie swoich z góry przewidzianych i ustalo­
nych mil, a brydżyści zajęli swój suwerenny kąt
w salonie i wytrwale grali sobie na nerwach.
Z kompletu pasażerów  Charlemagne" naj­
poważniejszą kliką była grupa pijaków: pięciu
czy sześciu zahartowanych mężczyzn, często
podróżujących i patrzących na statki głównie
jako na hojne punkty wydawania bezcłowego
alkoholu. W samotnych kÄ…cikach palarni do­
wodził nimi Willy Boast, towarzyski człowiek,
którego dÅ‚ugie letnie sezony krykietowe utrzy­
mywaÅ‚y w stanie trwaÅ‚ego pragnienia. O dzie­
siątej rano odnajdowali swoje wybite skórą
gniazdo koło baru w palarni, oczekując na
77
grzechot żaluzji Scottiego, wieszczący im świt
ich dnia. Najpierw wymieniali kilka uważnie
żartobliwych słów o stanie zdrowia i wątroby,
ale byÅ‚y to tylko puste formuÅ‚ki, tak jak mo­
dlitwa w parlamencie. Wkrótce nie wzywani
pojawiali siÄ™ Mutt i Jeff ze zwykÅ‚ymi kolejka­
mi otwieraczyoczu, po których następowały
zawschodysłońca, napokrzepienia, nawzmacnia-
cze, nadrzemkacze, aż pijÄ…cy zmuszeni byli nie­
pewnie rozproszyć się do swoich kabin, kiedy o
trzeciej, zgodnie z przepisami statkowymi, za­
mykano bar. Wtedy Boast obwijaÅ‚ gÅ‚owÄ™ mo­
krym rÄ™cznikiem i do furii doprowadzaÅ‚ sÄ…sia­
dów wyklepywaniem kilku stron swojej nowej
książki  ZupeÅ‚nie spalony" na przenoÅ›nej ma­
szynie do pisania w taki sam sposób, w jaki
komponował swoje słynne artykuły o krykiecie
podczas przeznaczonych na to długich popołudni
w letniskowych pawilonach. PisaÅ‚ nieprzerwa­
nie do piÄ…tej, kiedy ponownie otwierano bar
i jego koledzy znowu siÄ™ spotykali, żeby naÅ‚o­
gowo i systematycznie opróżniać kieliszki aż
do wieczora, kończąc go ostatecznymi podza-
chódsłońcami, nadobranocami, odstraszaczami- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coÅ› siÄ™ w niej zmieniÅ‚o, zmieniÅ‚o i zmieniaÅ‚o nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates