[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jest dana wszystkim ludziom, nawet więzniom.
Już w pierwszym liście wyznał mi to, czego nie chciał powiedzieć w Mah: nie będzie
więcej łowił tuńczyka na Seszelach. Jego słynny tajemniczy plan południowoafrykański miał
zostać zrealizowany. Musiał jeszcze ze trzy, cztery lata pociągnąć, a to w końcu drobiazg!
Zdecydowanie ludzie nie wiedzący ani co to jest czterdziestogodzinny tydzień pracy,
ani dni świąteczne, ani cotygodniowy wypoczynek, nie mają takiego samego jak my poczucia
czasu. Trzy lata wydawały mi się wiecznością, a ta nasza ukradkowa miłość, zawsze
ustępująca przed obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi Gawaina, zabijana, ledwie się
odrodziła, zaczynała budzić we mnie zniechęcenie. Zwłaszcza że głowę zaprzątał mi ambitny
projekt: Historia medycyny i kobiet, którą Franois chciał pisać ze mną, nabierała
kształtów. Jako ginekolog-położnik będzie ogromnie pomocny.
Moje codzienne życie w zupełności mi odpowiadało. Mogłam nieskrępowanie
wydawać zarabiane pieniądze, odwiedzać znajomych, podróżować, mieć miłe mieszkanie...
mierzyłam przepaść dzielącą moje życie od życia Lozerecha. On dopiero na starość będzie
mógł skorzystać z ciężko zarobionych pieniędzy, z ładnego domu, gdzie tak mało mieszkał i
gdzie na stałe wróci nie wcześniej niż w wieku, kiedy na dobre oduczy się życia na lądzie.
I tak z biegiem miesięcy Gawain, mimo comiesięcznych listów, stawał się rozmazaną
sylwetką na horyzoncie. Szczerze starałam się od niego wyzwolić. Ale serce nie sługa... Z
czasem okazało się, że wyzwoliłam się od Sydneya! Jego dyndadełko w ogóle mnie już nie
obchodziło, jakby było przedmiotem ciśniętym w kąt. Kiedyś wcześniej nabrałam zgubnego
zwyczaju porównywania moich obu mężczyzn i spostrzegłam wtedy, że Sydney nigdy nie
pomyślał o moim ciele jako o czymś jedynym w swoim rodzaju ani o mnie jako o kobiecie
niezastąpionej. Słusznie zresztą. Przyznawałam mu całkowicie rację, lecz dostąpiłam przecież
przywileju poznania człowieka opętanego na moim punkcie, toteż nie bardzo mogłam teraz
przywyknąć do uczuć mieszczących się w granicach rozsądku.
Przez pierwsze lata w Stanach czułam się mile połechtana, że dzielę erotyczne nawyki
intelektualnej awangardy. Wtedy jeszcze sądziłam, że istnieje miłosna awangarda! Razem z
Ellen Price i Alem oraz zaprzyjaznionymi terapeutami i seksopeutami, psychoanalitykami i
seksoanalitykami błyskotliwie rozprawialiśmy o miłości i rozkoszy, lecz wcale nam to nie
pomagało w uprawianiu jednego i przeżywaniu drugiego. Kiedy Ellen wydała swoją książkę,
Al stał się impotentem - mógł tylko z prostytutkami. Była to jego replika udzielona połowicy.
Sydney przeciwnie, przeszedł na wzrost częstotliwości, lecz con passione. Owa swoboda w
dyletantyzmie, której tak im przedtem zazdrościłam, teraz wydawała mi się bardziej
ułomnością niż szykiem.
Rozważałam, jak bardzo we wspólnym życiu wszystko jest kwestią punktu widzenia;
ten sam gest może zirytować lub rozczulić zależnie od tego, czy szuka się powodu do życia z
kimś albo do rozstania. W Sydneyu wszystko mnie teraz denerwowało.
Z różnych przyczyn chętnie by mnie teraz poślubił, tymczasem ja straciłam na to całą
ochotę. Ciarki mnie przechodziły na samą myśl, że miałabym w moim wieku przyjąć
nazwisko amerykańskie! I do tego oddanie się na lata niedalekiej już starości, sprzedanie w
komplecie z chwilą ślubu - obrzydzenie mnie brało. A przecież Syd nigdy nie był równie
czuły, równie nadskakujący. Rzadko się idzie w parze tym samym krokiem.
Czasem wystarczy jeden okrutny szczegół, by pewnego dnia odkryć, że wszystko
skończone. Dla mnie było to w dniu, kiedy Sydney spojrzał mi w oczy po odbytym właśnie
stosunku i przepełniony wdzięcznością powiedział: Ile czułości czytam w twoich oczach!
A ja przez cały czas myślałam o butach zauważonych poprzedniego dnia w witrynie
sklepowej i o tym, że zrobiłam błąd nie kupując ich. I właśnie zdecydowałam, że pójdę po nie
natychmiast, jak tylko będę mogła, nie gwałcąc konwenansów, opuścić to łóżko!
Tak się zatem złożyło, że przez jeden rok w mniejszym lub większym stopniu
oddaliłam się od obu moich mężczyzn. Zupełnie od Sydneya, ponieważ musiał wrócić do
Stanów. Mniej od Gawaina, ponieważ rozłąka nigdy tak naprawdę nie dawała nam rady.
Pragnęłam jednak żyć nie marząc o tym, co niemożliwe. Niepodobna czekać przez jedenaście
miesięcy w roku na mężczyznę, kiedy minęło się już czterdziestkę.
Czyżbym osiągała wiek smutku, gdy przyjazń wydaje się znośniejsza i cenniejsza niż
miłość?
10
Ryczące pięćdziesiątki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates