[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nóg sprawiły, że z trudem się poruszał.
Pozostało mu jednakże jedno zdrowe ramię i doskonały
wzrok. Mógł pracować w bibliotece i zluzować z tego
stanowiska kogoś w pełni sprawnego. Nikt już nie
pamiętał, od jak dawna ten szczątek człowieka snuł się po
bibliotece. Mimo bólu, który był widoczny w wilgotnych,
obrzeżonych czerwonymi obwódkami oczach, żył nadal.
Był starszy od wszystkich innych znanych Jasonowi
Pyrrusan. Przykuśtykał i wyłączył sygnał alarmowy, który
go przywołał.
Gdy Jason zaczął mu wyjaśniać, o co chodzi, staruszek
nawet nie zwrócił na niego uwagi. Dopiero kiedy
bibliotekarz wygrzebał z kieszeni aparat słuchowy, Jason
zdał sobie sprawę, że jest on również głuchy. Zaczął więc
tłumaczyć od początku, czego szuka. Wysłuchawszy, Poli
wydrukował mu odpowiedz na tabliczce.
Jest wiele książek - na dole w składzie."
Większą część budynku zajmowały samosterowane
urządzenia katalogujące i sortujące. Między rzędami
aparatury ruszyli wolno za kalekim bibliotekarzem ku
zamkniętym na zasuwy drzwiom w głębi. Podczas gdy
86
Jason i Meta zmagali się z zardzewiałymi zasuwami, Poli
wypisał uwagę na tabliczce.
Nie otwierane od wielu lat, szczury."
W rękach Mety i Jasona w mgnieniu oka ukazały się
pistolety. Jason sam dokończył odmykania drzwi. Dwaj
rodowici Pyrrusanie bacznie obserwowali tymczasem
poszerzającą się szczelinę. I dobrze, że tak się stało. Jason
nigdy by sobie nie poradził z tym, co z tych drzwi
wypadło.
Właściwie nawet ich sam nie otworzył. Odgłosy u drzwi
musiały zwabić całe plugastwo gnieżdżące się w suterenie
budowli. Jason odsunął ostatni rygiel i chwycił za klamkę,
żeby pociągnąć drzwi... gdy nagle zostały one wypchnięte
od wewnątrz.
Jakby się rozwarły bramy piekieł. Meta i Poli stali ramię
przy ramieniu strzelając w kłębiącą się masę plugastwa,
które wylewało się przez drzwi. Jason uskoczył w bok i
kładł z pistoletu każde zwierzę, które skręcało w jego
stronę. Zagłada zdawała się trwać bez końca.
Minęły długie minuty, nim ostatnie zwierzę wykonało
swój śmiertelny skok. Meta i Poli czekali na następne. Byli
mile podnieceni tą okazją szerzenia zagłady. Jasonowi
zbierało się na wymioty na widok tej zajadłości, która
emanowała z Pyrrusan. Zobaczył zadrapanie na twarzy
Mety, gdzie jedna z bestii dosięgła ją pazurami. Wydawała
się tego nieświadoma.
Wyjmując medpakiet, Jason okrążył stos skłębionych
szczurzych trupów. Coś poruszyło się w środku stosu i
zaraz przeorał go druzgocący strzał. Jason podszedł do
dziewczyny i przyłożył analizator toksyn do skaleczonego
miejsca. Aparat pstryknął i Meta aż podskoczyła od
87
ukłucia antytoksycznej igły. Dopiero wtedy zdała sobie
sprawę, co Jason zrobił.
- Dziękuję, nie zauważyłam - powiedziała. - Było ich tak
dużo i tak szybko wypadały...
Poli miał bardzo silną latarkę, ale na mocy niemego
porozumienia niósł ją Jason. Staruszek, mimo że kaleka,
był jednak Pyrrusaninem i jako taki lepiej posługiwał się
bronią. Zeszli powoli po zawalonych trupami szczurów
schodach.
- Jaki zaduch! - Jason skrzywił się. - Bez tych filtrów w
nosie można by skonać od samego smrodu.
Coś śmignęło ku światłu latarki i padło od kuli w
połowie skoku. Szczury panoszyły się tu od dawna i nie
podobało im się to wtargnięcie na ich teren.
U stóp schodów rozejrzeli się. Istotnie były tam kiedyś
książki. Ale zostały systematycznie pogryzione, zjedzone i
zniszczone przed dziesiątkami lat.
- Podoba mi się troska, jaką otaczacie swoje stare księgi -
skomentował z oburzeniem Jason. - Przypomnijcie mi,
żebym wam żadnej nie pożyczył.
- Na pewno były bezwartościowe - odparła chłodno Meta
- bo w przeciwnym razie byłyby skatalogowane na górze w
bibliotece.
Jason przewędrował posępnie wszystkie pomieszczenia
składu. Nie pozostało nic wartościowego. Same szczątki i
skrawki pism i druków. Za mało, aby móc z tego coś
złożyć. Czubkiem opancerzonego buta kopnął gniewnie
stos gruzów gotów zrezygnować z dalszych poszukiwań.
Wśród gruzu błysnął rdzewiejący metal.
- Przytrzymaj! - Podał latarkę Mecie i zapominając na
chwilę o niebezpieczeństwie, zaczął odrzucać na bok
rumowisko. Po chwili ich oczom ukazało się płaskie
88
metalowe pudełko z wbudowanym numerycznym
zamkiem.
- Przecież to skrzynka dziennika pokładowego! -
wykrzyknęła Meta ze zdziwieniem.
- Właśnie tak myślałem - rzekł Jason. - A jeśli to prawda,
wtedy okaże się, że mamy jednak szczęście.
89
. 11.
Zaryglowawszy za sobą drzwi do piwnic zanieśli
skrzynkę do biura Jasona. Dopiero po spryskaniu
dekontaminantami przyjrzeli jej się dokładnie. Meta
odcyfrowała wygrawerowane na wieku litery.
- T.M. POLLUX VICTORY to musi być nazwa statku, z
którego pochodzi ten dziennik pokładowy. Ale nie wiem,
jaką klasę, czy cokolwiek innego, oznaczają inicjały.
- Transportowiec Międzygwiezdny - wyjaśnił Jason
majstrując przy zamku skrzynki. - Słyszałem o tych
transportowcach, ale sam ich nigdy nie widziałem.
Budowano je w czasie ostatniej fali ekspansji galaktycznej.
To jest po prostu szereg gigantycznych metalowych
kontenerów złożonych w przestrzeni kosmicznej. Po
załadowaniu do nich ludzi, maszyn i zapasów holowano je
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates