[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dzień dobry, Doutora. Witamy w Estancia Grande - zawołał.
Katherine nie potrafiła uwierzyć w odmianę. Czy to ten sam człowiek, który
kuśtykał o lasce po Quinta das Montanhas?
- Dziękuję - odpowiedziała cicho i wyciągnęła dłoń.
Roberto ucałował ją i posłał Katherine namiętne spojrzenie, po czym zwrócił się do
towarzyszy.
- To Doutora Lister z Anglii.
Wszyscy jednocześnie zerwali kapelusze z głów, a następnie jeden z nich chwycił
lejce konia Roberta i odjechali. Teresa de Sousa uśmiechnęła się do męża.
- Chodz, kochanie, przygotujemy herbatę i pozwolimy Robertowi przywitać się z
Katherine - zarządziła.
R
L
T
Kiedy rodzice oddalili się, Roberto chwycił obie dłonie ukochanej.
- Przyjechałaś!
- Jak widzisz.
- Powiedziałem sobie, że uwierzę dopiero, kiedy cię zobaczę.
- Obiecałam ci.
- Po długich namowach... - Oczy rozbłysły mu pod rondem kapelusza. -
Przepraszam, że nie przyjechałem na lotnisko. Byłem na siebie wściekły.
- Na szczęście już tu jestem - wyszeptała.
- Dzięki Bogu! Chciałbym cię pocałować, ale musimy poczekać, aż zostaniemy
sami. - Spojrzał jej głęboko w oczy. - Chyba, że nie masz na to ochoty?
- Nie mam, jeśli to urazi twoich rodziców.
- Zła odpowiedz!
Ruszyli w stronę domu. Nagle Katherine chwyciła go za rękę.
- Nie utykasz!
Uśmiechnął się.
- Dopiero zauważyłaś? Wyglądam lepiej, prawda?
- Dużo lepiej. Blizna też przybladła.
- Ale wciąż nie masz ochoty mnie pocałować?
Katherine roześmiała się czule i chwyciła go za rękę.
Poprowadził ją w stronę wielkiego domu składającego się z głównego budynku i
dwóch parterowych skrzydeł.
- Podoba ci się? - spytał.
- Piękny. - Katherine naprawdę była pod wrażeniem.
Przeszli długą werandą do ogromnego holu, w którym stała wielka choinka.
Roberto zaprowadził ją do przytulnego saloniku ze skórzanymi sofami i pokrytymi
aksamitem fotelami.
Tam czekała na nich Teresa.
- Katherine, napijesz się kawy czy herbaty?
- Herbaty, ale najpierw chciałabym umyć ręce.
R
L
T
Teresa poprowadziła ją do łazienki, gdzie Katherine odświeżyła się nieco. Kiedy
wracając, mijała ogromną choinkę, uśmiechnęła się z przekąsem. Miała wrażenie, że jest
w pałacu, a nie w wiejskim domu.
- Zmęczona? - spytał Roberto, gdy Katherine usiadła obok niego.
- Trochę. Wydaje się, jakby podróż trwała kilka dni.
- Znam to wrażenie - powiedziała Teresa i podała jej filiżankę. - W drodze z
Lizbony musiałam przesiąść się dwa razy. Roberto też. Kiedy tu przyjechał, zwijał się z
bólu. Ale teraz wygląda zupełnie inaczej.
- Katherine twierdzi, że wcześniej też się jej podobałem, nawet z blizną - rzekł
Roberto.
- Jest inteligentną kobietą - uśmiechnęła się Teresa. - Całe szczęście, że Senhor
Massey wysłał cię do Quinty. Podobał ci się mój stary dom?
- Bardzo. Jest wyjątkowy. Ten też, choć w nieco innym stylu, Senhora.
- Proszę, mów mi po imieniu. Mam ci tyle do opowiedzenia o moich niedawnych
odkryciach. Ale najpierw musisz wypocząć, a Roberto powinien wziąć prysznic. Czuć od
niego końmi.
- Podobało ci się nasze małe przedstawienie? - spytał Roberto.
- Bardzo. Czy mężczyzni nadal tak się tu ubierają?
- Tak, kiedy przepędzają bydło, bo to najpraktyczniejsza odzież. Poza tym noszą
dżinsy, jeżdżą motocyklami i furgonetkami, jak inni młodzi ludzie.
Teresa wstała.
- Chodzmy, Katherine. Zaprowadzę cię do pokoju. - Ruchem głowy poleciła
synowi, by też wstał. - Wez prysznic, a ja zajmę się gościem.
Teresa poprowadziła Katherine schodami na piętro.
- Mam nadzieję, że będzie ci tu wygodnie - rzekła, otwierając drzwi do dużej
sypialni na samym końcu korytarza, urządzonej w podobnym stylu co jej pokój w Quinta
das Montanhas. Okna wychodziły na ogródek porośnięty kwiatami.
- Jak pięknie - westchnęła Katherine. - Nie spodziewałam się tu takiego ogrodu.
- Moje dzieło - odparła gospodyni z dumą. - Kiedy Antonio przywiózł mnie do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates