[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszedł w wodę bezgłośnie, drugi rozerwał się, uderzając o fale. Odgłos eksplozji i ostre,
stłumione szczeknięcie działka uniemożliwiły dalsze ignorowanie U-boota.
- Pokaż się, George - instruował McKinnon. - Powiedz mu, żeby wstrzymał ogień i spytaj, o co
chodzi.
Naseby wyszedł na prawe skrzydło i nadał wiadomość. Odpowiedz nadeszła błyskawicznie.
- Jemu tylko jedno w głowie - relacjonował Naseby. - Czytam:  Stańcie albo zatopię .
- Jeden z tych lakonicznych facetów. Powiedz mu, że jesteśmy statkiem szpitalnym.
- Ty co? Myślisz, że on ślepy?
- Ciągle mamy ledwie półmrok i prawa burta nie jest oświetlona. Może on myśli, że my sądzimy,
że on tego nie widzi. Nadaj, że jesteśmy statkiem neutralnym, wspomnij o konwencjach
genewskich. Może w gościu odezwie się sumienie.
Naseby wymrugał wiadomość, zaczekał na odpowiedz i z ponurą miną zwrócił się do bosmana:
- On nie ma sumienia.
- Niewielu ich kapitanów je ma. Co gada?
-  Konwencje genewskie nie obowiązują na Morzu Norweskim . - W dzisiejszych czasach prawie
już nie ma przyzwoitości na otwartych morzach. Odwołajmy się do jego uczuć patriotycznych.
Nadaj, że mamy na pokładzie niemieckich rozbitków.
Podczas gdy Naseby nadawał wiadomość, McKinnon zadzwonił do maszynowni z poleceniem:
wolno naprzód. Naseby odwrócił się w drzwiach i smutno potrząsnął głową.
- Patriotyzmu w nim tyle, co sumienia. On gada:  Sprawdzimy, kogo macie, jak wejdziemy na
pokład. Za dwadzieścia sekund otwieramy ogień .
- Powiedz mu tak:  Nie trzeba. Stajemy. Sprawdzcie kilwater . Naseby nadał wszystko i
stwierdził.
- Hm, zrozumiał, a jakże. Wlepił już nam lornetkę w rufę. Wiesz co, zdaje mi się, że skręca na nas.
Nieznacznie, ale bez dwóch zdań, tak... - Chyba masz rację. - McKinnon jeszcze troszkę oddał
ster w prawo. - Jeśli cokolwiek zauważy, pomyśli, że to on zbliża się do nas, a nie odwrotnie.
Ciągle ogląda kilwater?
- Tak.
- Turbulencja za rufą musiała już mocno siąść. To go powinno ucieszyć.
- Opuścił lornetkę. Nadchodzi wiadomość.
W wiadomości nie było mowy o tym, czy kapitan się cieszy, czy nie , ale owszem, pobrzmiewała w
niej nuta satysfakcji.
- Mówi, że bardzo mądrze postępujemy - przekazywał Naseby. - I każe nam natychmiast opuścić
trap.
- Nadaj, że zrozumiałem. Daj znać Fergusonowi, żeby zaczął natychmiast opuszczać trap, ale żeby
zatrzymać go jakieś, powiedzmy, osiem stóp nad wodą. Każ Curranowi i Trentowi spuścić za
burtę szalupę ratunkową i zatrzymać na tej samej wysokości.
Naseby zlecił co trzeba komu trzeba i spytał: - Sądzisz, że potrzebna nam będzie szalupa?
- Z ręką na sercu: nie mam pojęcia. Ale jeśli tak, to będziemy jej potrzebować galopem. -
Zadzwonił do maszynowni i poprosił Pattersona.
- Chief? Mówi bosman. Trochę zwalniamy, jak pan wie, ale to tylko na moment. U-boot idzie na
nas. Opuszczamy trap i szalupę. Trap na ich polecenie, szalupę na moje... Nie, nie widzą jej, jest
na lewej burcie, w ich martwym sektorze. Jak tylko wejdę na pozycję, poproszę o całą naprzód.
Mam prośbę. Gdybym musiał korzystać z szalupy, chciałbym, żeby zezwolił pan panu
Jamiesonowi na przejażdżkę ze mną. Z pańskim rewolwerem. - Słuchał chwilę; słuchawka
trzeszczała natarczywie. Wreszcie odparł: - Są dwa powody, panie Patterson. Chcę Jamiesona,
bo poza panem i Nasebym to jedyny członek załogi, któremu ufam. Niech mu pan pokaże, gdzie
jest bezpiecznik. No i przecież wie pan aż nadto dobrze, że nie może pan iść zamiast niego. Pan
tu dowodzi i nie może pan opuścić statku. - McKinnon odłożył słuchawkę, a Naseby odezwał się
z wyrzutem w głosie:
- Mogłeś poprosić mnie. Bosman spojrzał na niego zimno.
- A kto pokieruje tym cholernym statkiem, jak mnie nie będzie? Naseby westchnął.
- No tak, rzeczywiście, no tak... Zdaje się, że szykują nam ekipę przesiedleńczą, Archie. Jeszcze
trzech wylazło na kiosk. Mają jakieś automaty, pistolety maszynowe, czy jak to się tam nazywa.
W każdym razie wygląda to paskudnie.
- Nie oczekiwaliśmy kwiatków. Jak idzie Fergusonowi? Jeśli trap nie zacznie szybko zjeżdżać,
Niemiec nabierze podejrzeń. Co gorsza, zacznie się niecierpliwić.
- Nie przypuszczam. Przynajmniej jeszcze nie przez jakiś czas. Ja widzę Fergusona, więc ci z U-
boota z całą pewnością też. Ferguson ma tam jakieś kłopoty, wali młotem w bęben zwijarki.
Chyba oblodzony...
- Zajrzyj no, jak się sprawy mają z szalupą, dobra?
Naseby przespacerował się przez mostek, stanął na lewym skrzydle i po kilku chwilach wrócił.
- Opuszczona. Na jakieś osiem stóp nad wodę, jak chciałeś. - Przesunął się na prawe skrzydło,
podniósł do oczu lornetkę, obserwował przez moment U-boota i odwrócił się do bosmana. -
Cholera, a to ci heca! Wszystkie te typy noszą na głowach coś, co wygląda jak maski
przeciwgazowe!
- Maski przeciwgazowe?! Dobrze się czujesz?
- Najzupełniej. Wszyscy mają na szyjach coś w kształcie podkowy, coś, co wygląda jak kamizellca
ratunkowa z karbowanym wężem doczepionym do góry. Te węże nie są podokręcane, tylko
zwisają im z przodu, ale każda rura zakończona jest ustnikiem z przytwierdzonymi goglami. Od
kiedy to niemieccy marynarze floty podwodnej używają gazu?
- Nie używają żadnego gazu. Jakiż do diabła pożytek miałby U-boot z gazu? - Wziął lornetkę z rąk
Naseby ego, przyjrzał się U-bootowi i oddał szkła. - Tauchretter, George, tauchretter. Znane to
jest też pod nazwą Drager Lung. Składa się z butli z tlenem i zbiornika z dwutlenkiem węgla.
Jego jedynym zadaniem jest pomóc ludziom w ucieczce z zatopionej łodzi podwodnej.
- Więc to nie gaz? - W głosie Naseby ego zabrzmiało lekkie rozczarowanie.
- Nie gaz.
- To mi jakoś nie wygląda na zatopioną łódz.
- Niektórzy kapitanowie wymagają, żeby załoga miała je stale na sobie podczas zanurzenia.
Powiedziałbym, że na tych wodach jest to cokolwiek bezcelowe. Mamy tu przynajmniej sześćset
stóp głębokości, może tysiąc. Nie ma mowy, żeby wydostać się z dna z płuckiem Dragera czy
bez niego. Jak tam Ferguson, daje sobie radę?
- Na moje oko wcale nie daje sobie rady. Wciąż stuka młotem. Zaraz, zaraz... Odłożył młot i złapał
się za dzwignię zwalniającą. Ruszyło., Archie, idzie w dół.
- Aha! - McKinnon zakręcił do maszynowni, żeby dali całą naprzód. Minęło kilka sekund i
Naseby oznajmił:
- Już jest w połowie. - Upłynęło znów parę sekund i George stwierdził tym samym rzeczowym
tonem: - Opuszczony, Archie. Na osiem stóp, mniej więcej. Ferguson już go zabezpieczył.
McKinnon kiwnął głową i zakręcił kołem w prawo aż do maksymalnego wychylenia płetwy
sterowej. Wolno, z początku ociężale, wreszcie coraz szybciej  San Andreas zaczął się obracać.
Chcesz, żeby ci odstrzelili głowę, George? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates