[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czerwonymi mundurami. Był też dalekim krewnym Maire O'Hara, a właściwie Maire O'Neil1
O'Hara.
I tak, siódmego pazdziernika 1780 roku w bitwie o Kings Mountain Sean, lan i Conor, wspólnie z
900 ludzmi na koniach, pokonali siłę 900 lojalistów, co było punktem zwrotnym w wojjnie na
południu.
W następnych latach trzej Irlandczycy nie przepuścili żadnej okazji, żeby walczyć w sprawie, którą
uznali za słuszną. Działając głównie na południu, zdołali przyłączyć się do oddziału Francisa
Mariona, zwanego Lisem Bagiennym, który był znany z ataków w indiańskim stylu, niszczących
Brytyjjczyków. Walczyli długo jeszcze po zakończeniu rewolucji, która skończyła się poddaniem
Cornwallisa w pazdzierniku 1781 roku. Czerwone mundury sromotnie przegrywały, a zwyycięstwa
rebeliantów zmusiły Brytyjczyków do wycofywania się w lipcu 1782 roku od Savannah aż po
Nowy Jork, gdzie dotarli pod koniec 1783 roku, co przyniosło ostatecznie niepoddległość.
3 listopada 1783 roku armia rewolucyjna została oficjalnie rozwiązana. Major Sean O'Hara i
kapitan Ian O'Hara mogli się teraz zająć drugą fazą planu. Na prośbę Conora O'Neilla osiedlili się
niedaleko Richmond w Wirginii, gdzie Conor kupił pięćdziesiąt akrów dobrej ziemi, na której
można było hodować konie. Bracia chcieli zapoczątkować hodowlę od Dubh Mora, Ciary i Brighid.
- Cóż, lady Ariano - powiedział Sean, gdy usiedli przy długim, wypolerowanym stole z mahoniu, a
dwóch lokai podało jako pierwsze danie delikatną zupę z krewetek. - Jeśli chodzi o pani pytanie, to
mieszkam niedaleko Richmond w Wirginii. Mój brat,ja oraz pewien nasz rodak prowadziliśmy małą
hodowlę koni od zakończenia wojny.
Harry zauważył wahanie w głosie Irlandczyka, gdy ten wspomniał o zmarłym bracie, i dostrzegł w
jego oczach ból. Zaczynał podziwiać tego człowieka, a jednocześnie mu współłczuł. O'Hara
rozpaczał, i to głęboko, ale nie zamierzał się z tym obnosić. To był ból osobisty i taki powinien
pozostać dla każdego prawdziwego mężczyzny, a O'Hara z pewnością nim był.
- Walczył pan na wojnie? - zapytał Harry.
- Tak - powiedział gość i dodał z błyskiem w oczach:- Chociaż nie po pańskiej stronie.
- To znaczy? - spytał Harry, również z błyskiem w oku.
- Co chciałby pan wiedzieć?
- Co pan miał na myśli, mówiąc o mojej "stronie"? - Harry bardzo się starał, by w jego głosie nie
było słychać rozbawienia, ale Sean to dostrzegł.
- Pamiętam o pańskich sympatiach politycznych, o których pan wspomniał w czasie naszej
rozmowy we wtorek - rzekł Sean. - Podziwiam pana za trzymanie się tak niepopulamego
stanowiska, panie Belmont - dodał. - Ale musi pan przyznać, że miałem prawo mówić o pańskiej
stronie. Jest pan Anglikiem, nieprawdaż?
Ariana zauważyła, że Irlandczyk jest śmiertelnie poważny, mówiąc ostatnie zdanie, i postanowiła
szybko włączyć się do rozmowy.
- Ależ, panie O'Hara, mojego ojca wyprowadza z równowagi nasz monarcha i jego rząd, i w ogóle
cała Anglia. Dlaczego ... popatrzyła na ojca i uśmiechnęła się z dumą - dlaczego zakłada pan - że
jest inaczej. - Zauważyła, jak Harry unosi brwi, więc szybko mówiła dalej: - Jak pan myśli, panie
O'Hara, dlaczego tata wybrał życie tutaj, na La Conchy, skoro jest dość bogaty, a przez to
wystarczająco wpływowy, żeby spokojnie żyć w Londynie?
Sean przyglądał się dziewczynie przez chwilę, delektując się pasją w jej głosie, który odbijał się
echem w dużym pokoju, oświetlonym świecami. Ariana cała płonęła teraz w złocie; zielone
refleksy w oczach lśniły jak szmaragdy, gdy broniła ojca, którego tak bardzo kochała. Walcząc z
podnieceniem wywołaanym jej młodzieńczym żarem i opanowując napięcie lędzwi, zmusił się do
odpowiedzi łagodnym, wymijającym tonem.
- Rzeczywiście, dlaczego? - zwrócił się nie do dziewczyny, lecz do jej ojca.
Harry zatrzymał na chwilę wzrok na córce, jakby chciał o coś zapytać, ale zaraz spojrzał na gościa i
skrzywił się w uśmiechu.
- Panie O'Hara - zaczął - z pewnością,jako nie arystokrata ... w każdym razie nie angielski
arystokrata, bo chyba gdzieś czytałem, że O'Harowie byli kiedyś w Irlandii królami, ale to inna
rzecz ... - Harry przerwał, aby pociągnąć łyk wybornego burgunda, który Treadwell przyniósł z
piwnicy, a potem konntynuował: - Jakkolwiek ~yło, mieszkając przez pewien czas w Anglii, a
słychać to w pańskiej wymowie, zapewne doświaddczył pan snobizmu tamtejszych arystokratów.
Być może potrafi pan ocenić, jak to jest dla młodego, dumnego człowieka, który wszystko zdobył
sam, chodzić do klubów i na przyjęcia, ze świadomością, że do większości z nich nie zostałby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates