[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gay przez ostatnie kilka miesięcy odzyskała pewność
siebie. Ilsa cieszyła się, że dziewczyna nie przeżywa już
tego, co się stało w przeszłości. Niemniej w tym momencie
zatęskniła za dawną, nieśmiałą Gay.
- Nie potrafię tego wytłumaczyć. Myślę, że przyzwyczai
łam się już do takiego obrazu mego małżeństwa. Teraz ten
idiota chce wszystko zmienić i doprowadza mnie tym do szału.
- Myślę, że ty się po prostu boisz.
- Może. Nie wiem jednak, czego i jaka jest przyczyna
tego strachu. Gdy tylko znajdę chwilę, żeby o tym pomyśleć,
zastanowić się nad tym, co mnie martwi, zjawia się Diarmot,
całuje mnie, szepcze czułe słówka albo daje prezenty.
- Jakież to okrutne! - mruknęła ironicznie Gay.
- Nie podzielasz mojego niepokou.
- Może dlatego, że nie mnie on dotyczy. Jeśli jednak
czujesz, że musisz się na chwilę oderwać od swego małżon
ka, po prostu to zrób. Nie wiem, dlaczego miałabyś się z tym
tak ukrywać. Możesz mu przecież powiedzieć, że chcesz
odwiedzić rodzinę.
- Gdybym tak powiedziała, Diarmot na pewno chciałby
ze mną pojechać.
- Rozumiem. Może rzeczywiście potrzebujesz trochę
czasu, żeby zastanowić się nad tym, czego pragniesz. Te
wszystkie wydarzenia były dla ciebie bardzo ciężkie. Myślę,
że dobrze ci zrobi pobyt w rodzinnym domu, z czternastoma
braćmi i ponad dwudziestką kuzynów.
- Wiedziałam, że mnie nie zrozumiesz - mruknęła Ilsa.
- Może nie potrafię dobrze wytłumaczyć mego stanu ducha, ale
właśnie tego potrzebuję. Jestem przekonana, że to mi pomoże.
- Jeśli wcześniej Sigimor nie wybije ci tych zmartwień
z głowy.
- Cóż, jest takie prawdopodobieństwo - westchnęła Ilsa.
Starała się nie myśleć o czekającej ją konfrontacji
z braćmi.
- Ale dlaczego pojechała? - spytał Odo.
Fraser rozumiała po części potrzebę Ilsy wyrwania się
z domu, od męża. Nie była jednak pewna, czy będzie umiała
wytłumaczyć to dzieciom.
- To są sprawy, które rozumieją tylko kobiety - powie
działa wreszcie, słysząc za sobą śmiech Glendy.
Ivy nie potrafiła tego zrozumieć.
- Tylko kobiety? - powtórzyła. - Chyba musimy poroz
mawiać z tatą.
- Tak - zgodził się Odo. - On będzie wiedział, gdzie i po
co mama pojechała. Na pewno mu powiedziała.
- Wątpię - mruknęła Fraser, patrząc, jak Alice, Aulay,
Ivy, Odo, Gregor i Ewart wychodzÄ… z pokoju.
- Pozwolisz im, żeby poszły go zapytać? - zdziwiła się
Glenda. - Pan chyba jeszcze śpi.
- To dobrze.
Obie kobiety zaśmiały się serdecznie.
- Nie wiem, o co tej dziewczynie chodzi. Kiedy wreszcie
pan odzyskał rozum i zaczyna jej nadskakiwać, ona ucieka.
Czy to ma sens?
- Myślę, że ona się boi. Bardzo go kochała, kiedy składali
sobie śluby. On odszedł. Obiecał, że wróci, i nie wraca.
Kiedy wreszcie podąża za nim, co odnajduje? Gniew, nie
ufność i szaloną kobietę, która chce ją zabić. Może strach
płynie stąd, że przez cały ten czas nie szczędzono jej negaty
wnych uczuć. Ona wie, że nie może całej winy zrzucić na sir
Diarmota, ale to nie umniejsza jej cierpienia.
- Rzeczywiście. Może więc to dobrze, że pojechała. Mo
że przyda im się mała sprzeczka.
- Sprzeczka?
- Myślisz, że kiedy ją dogoni, oszczędzi jej wyrzutów?
- No tak, ale w jaki sposób miałoby im to pomóc? - Fra
ser spojrzała na Glendę zdezorientowana.
- Jeśli on pojedzie za nią, jego duma będzie urażona, na
pewno wyrzuci to z siebie. Wtedy ona w rewanżu, wyrzuci
z siebie to, co leży jej na sercu - tłumaczyła Glenda. - Któreś
z nich na pewno powie coś, co sprawy wyjaśni, i znów
zostanÄ… kochankami.
- Nie wiem, czy jest to dla mnie jaśniejsze od tego, co
powiedziała Ilsa.
- Zrozumiesz to, zobaczysz. Chodzmy teraz posłuchać,
jak głośno sir Diarmot potrafi krzyczeć.
- Dziwne rzeczy cię bawią, Glendo - burknęła Fraser.
- Tato! Tato!
Diarmot skrzywił się, kiedy mała raczka smagała go po
policzku. Wyciągnął rękę, ale Ilsy nie było. Powoli otworzył
oczy. Uśmiech Odo był tak słodki, że Diarmot nie miał
wątpliwości, że malec coś przeskrobał. Rozejrzał się i zoba
czył, że szóstka jego dzieci stoi wokół łoża, a Gregor próbuje
się na nie wspiąć.
- Pali się? - spytał Diarmot, przecierając oczy.
Był zmęczony. Do pózna rozmawiał i pił z braćmi Ilsy,
którzy wyjechali dopiero o świcie. %7łona też nie pozwoliła
mu się wyspać. Diarmot uśmiechnął się na to wspomnienie.
- Nie, tato, nie pali się - powiedział Odo.
Mały Gregor wspiął się wreszcie na łoże.
Dlaczego więc mam przyjemność widzieć was wszyst
kich tutaj o tak wczesnej porze?
- Nie jest już wcześnie, tato - powiedziała Alice. - Już
prawie południe.
- Tak? Cóż, położyłem się bardzo pózno. Ale, co takiego
chcieliście mi powiedzieć?
- Chcieliśmy się spytać, dokąd pojechała mama - powie
dział Odo.
SÅ‚ucham.?
Dokąd pojechała marna - powtórzył wolno Odo.
- Musi być gdzieś na dworze.
- Odo, mama mu chyba nie powiedziała. - Ivy popatrzyła
niepewnie na brata. - Chyba te sprawy sÄ… tylko dla kobiet.
- Tylko dla kobiet? - powtórzył Diamrot, nie będąc pew
nym, czy to nie zbyt duża ilość wypitego piwa płata mu takie
figle.
- Mama gdzieś pojechała, a Fraser mówi, że takie sprawy
rozumieją tylko kobiety - wyjaśnił Odo. - Myśleliśmy, że ty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coÅ› siÄ™ w niej zmieniÅ‚o, zmieniÅ‚o i zmieniaÅ‚o nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates