[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedykolwiek o tym pomyśleliście? Nie byłam dla
niego prawdziwą \oną i nie byłam dla moich dzieci
prawdziwą matką. Nie jestem zupełnie skazana na
innych, lecz wy skakaliście koło mnie,
rozpuszczaliście, tak \e zrobiłam się zupełnie bezradna
i zachowywałam się jak cię\ko chora. Teraz wszystko
będzie inaczej. Ja będę zarządzała własnym \yciem,
opiekowała się dziećmi i podejmowała wszelkie decyzje.
Muszę wziąć się w garść, zanim będzie za pózno.
- Carmel zwróciła się do brata. - Nie próbuj mnie
powstrzymywać.
Raphael spojrzał na nią z podziwem.
- Nie odwa\yłbym się.
Carmel się roześmiała.
- No to zabierajmy się od razu do listy.
- Listy? Jakiej? - zapytali jednocześnie Annis
i Raphael.
TRUDNA MIAOZ 151
- Chodzi o wykaz tego, co jest do zrobienia. Na
początek, jaki to ma być ślub? Z pompą? Cichy?
- Carmel uśmiechnęła się do brata. - Decydujesz nie
ty, lecz twoja przyszła \ona. Powiedz mi, Annis, jaki
chcesz mieć ślub?
- Cichy - odpowiedziała rozmarzona Annis. W koś-
ciele, w białej sukni i tylko z rodziną i najbli\szymi
przyjaciółmi. Będą grały organy i...
- Druhną będę ja! - zawołała mała Sylvia, która
właśnie wróciła ze szkoły. Dopiero co skończyła
dziewięć lat, ale jak na swój wiek była bardzo dojrzała,
chyba ze względu na długotrwałą chorobę matki.
Wszyscy się roześmieli.
- A kto będzie niósł tren? Kto będzie paziem?
- zapytała Carmel, patrząc na sześcioletniego Roberta.
Przera\ony chłopiec skrył się za oparciem krzesła
i zawołał:
- Nie będę paziem, nie będę!
- Skreśl pazia - powiedział rozbawiony Raphael.
- Gdybym ja sam był na jego miejscu, te\ bym nie
chciał. Inne wasze propozycje akceptuję. Wolałbym
cichy ślub.
Mogli się byli domyślić, \e kiedy prasa się dowie o
projektowanym mał\eństwie Raphaela, wszystkie ich
plany spalą na panewce i o cichym ślubie nie będzie
mogło być mowy.
Gdy tylko w kronice towarzyskiej ukazała się
wzmianka o dacie ślubu, Annis i Raphael zaczęli
odbierać telefony i listy od przyjaciół i wielbicieli
talentu Raphaela, z prośbą o zaproszenie na tę
uroczystość. Z dnia na dzień telefonów i listów
przybywało, a dom wypełniał się prezentami. Musieli
więc zorganizować ogromne przyjęcie. Gości ze
strony Raphaela było na liście całe mnóstwo, ze strony
zaś Annis figurowała tylko bliska rodzina i kilku
przyjaciół.
152 TRUDNA MIAOZ
- Czy bardzo jesteś niezadowolona, \e wszystko
wymknęło się spod naszej kontroli?
- Nie twoja wina, \e jesteś sławny. - Pocałowała
go. - To jeden dzień, szybko minie, a potem będziemy
mieli tylko siebie. - Mówiąc te słowa Annis za-
stanawiała się, na ile się sprawdzą w przyszłości ze
względu na publiczne \ycie RaphaeJa.
Wszedł do pokoju, gdy obie z Carmel przyglądały
się posągowi przysłanemu z Niemiec.
- Od kogo? - zapytał Raphael, dotykając zimnego
kamienia.
- Od Giinthera - odpowiedziała Carmel. - Idę
nastawić herbatę.
Zwykle Annis ubiegłaby dziewczynę, ale ju\ nauczyła
się tego nie robić.
Raphael przeczytał bilet od Giinthera.
- Muszę mu od razu podziękować. Na ślubie się nie
zjawi, wyje\d\a do Nowego Jorku na koncert Diony,
który odbędzie się w następny czwartek.
- Powinieneś te\ jechać - bez chwili zastanowienia
rzuciła Annis. - To są przecie\ twoje utwory, tak długo
pracowaliście z Dioną nad nimi. Gdybyśmy się nie
pobierali, mógłbyś polecieć do Nowego Jorku w
drodze do Rio. Orkiestrą powinieneś dyrygować ty, a
nie Gunther.
Od dłu\szego czasu sprzeczali się na ten temat.
Raphael poło\ył rękę na ramieniu Annis.
- Nie zaczynaj znowu. Recenzje przeczytam potem.
Ju\ ci mówiłem, niech Diona, rozhisteryzowana przed
premierą, wyładowuje się na Giintherze, a nie na
mnie. Miałem tego dość przez ostatni miesiąc prób.
Nie masz pojęcia, jaka ona bywa męcząca. Ciągle się
na coś uskar\a, chce, \eby bez przerwy prawić jej
komplementy... Ta kobieta jest emocjonalną
terrorystką!
- Biedny Gunther. - Annis nie była ju\ zazdrosna
TRUDNA MIAOZ 153
o Dionę, wiedziała, \e nie musi. Po kilku godzinach
prób z Dioną Raphael przychodził do domu zupełnie
wykończony, marząc o spokojnym wieczorze w towa-
rzystwie Annis. Słuchali jego ulubionej muzyki lub
sam grał.
- To tygrysica, nie kobieta. Wysysa całą moją
energię. Uciekam do domu, do ciebie, i dopiero przy
tobie od\ywam.
Annis gładziła jego czarne, gęste włosy.
- Nie mogę się doczekać wspólnych dwóch tygodni
po ślubie - narzekał. - Jest nam potrzebny urlop tylko
we dwoje. To ostatnie pół roku było dla nas
wszystkich trudne, ale ty potrzebujesz odpoczynku
bardziej ni\ ja. Bałaś cudowna w stosunku do Carmel i
dzieci. Jesteś przemęczona, kochanie.
- To było przyjemne, mimo \e czasami rzeczywiście
męczące.
- Lubisz być po\yteczna - stwierdził Raphael
patrząc z czułością w niebieskie oczy Annis. - A ja...
ja potrzebuję cię jak nikt inny w świecie.
jeszcze dwa dni - pomyślała Annis - i będziemy
mę\em i \oną.
- Jeszcze dwa dni - powiedział Raphael - i będziesz
tylko moja. - Pocałował ją z uniesieniem.
Od bardzo dawna Annis pragnęła nale\eć do
Raphaela. Dziś nie mogła wręcz uwierzyć, \e za dwa
dni to się stanie.
Uwierzyła dopiero wtedy, kiedy szła powoli wzdłu\
głównej nawy w stronę przyszłego mę\a, przy trium-
falnym dzwięku organów, w promieniach wiosennego
słońca wpadających przez witra\owe okna du\ego,
wiktoriańskiego kościoła w Manchesterze, znajdującego
się tu\ obok rodzinnego domu Raphaela.
To nie był cichy ślub, jaki sobie wymarzyła. W
ławach kościelnych siedziało wiele osób. Jej matka,
krewni, znajomi, przyjaciele i koledzy Ra-
1>I TRUDNA MIAOSC
phaela. Przed kościołem zgromadziła się liczna rzesza
jego wielbicieli.
Annis prowadził do ołtarza stary wuj. Był bardzo
słaby, musiał się podpierać laską.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates