[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cisnął ją na krzesło. - Dali jej coś na uśmierzenie
bólu. Więcej dowiem się jutro rano, kiedy doktor
Simpson zobaczy angiogram.
Westchnął i usiadł ciężko. Widać było, jak bardzo
jest spięty i zmęczony.
- Amy, on podejrzewa zwapnienie aorty.
Wspomniał o wprowadzeniu bypassów. Enzymy
są w normie, co - jak twierdzi - oznacza, że nie
było ataku serca. Jednak ma płytki oddech i
arytmię. Jeśli nie ustąpią, może w końcu dojść do
zawału.
- Wiem coś niecoś o takich operacjach - oznajmiła
Amy. - Ryzyko jest małe i pacjenci na ogół po
tygodniu wracają do domu.
- Tak też mówił doktor. Ale najgorsze jest to
czekanie.
- Poczekamy razem, będzie ci razniej. -
Uśmiechnęła się. - Mam przygotować coś do
jedzenia?
- Nie wiem, czy zdołam cokolwiek przełknąć.
- W takim razie może najpierw solidną porcję
whisky, a potem kawę?
- O, tak, chętnie.
Podszedł do biurka i zaczął przeglądać notatki z
rozmów telefonicznych. Nagle zesztywniał i
czujnie zerknął na Amelię.
- Kiedy ona dzwoniła?
- Pani Cade? - domyśliła się Amy. - Mniej więcej
godzinę temu - dodała z drżeniem, odwracając
wzrok.
- Czego chciała?
Amy niepewnie przestąpiła z nogi na nogę i
sięgnęła do barku po butelkę.
- Właściwie nie wiem. Powiedziała tylko, że to
pilne.
Wstał, nadal wpatrując się zaaferowanym
wzrokiem w kartkę i automatycznie wziął
szklankę.
-Była bardzo nieuprzejma, więc... nie pozostałam
jej dłużna - brnęła dalej. - Jeśli jest twoją
przyjaciółką, to bardzo mi przykro.
-Kiedyś była nawet kimś więcej niż przyjaciółką -
mruknął sadowiąc się za biurkiem. - Zaraz
odpowiem na te telefony. A ty idz spać, Amy.
Dobranoc.
Jasne, pomyślała z wściekłością. Murzyn zrobił
swoje, Murzyn może odejść.
- Baxter prosił, żebyś zadzwonił do niego i
powiedział, jak się czuje pani Carson - rzuciła
wychodząc.
- Baxter może sobie poczekać - warknął
niecierpliwie i sięgnął po słuchawkę. Nawet nie
spojrzał na Amy, zajęty nakręcaniem numeru
uroczej pani Cade.
Z trudem powstrzymała się od trzaśnięcia
drzwiami.
Wróciła do pokoju gościnnego, wzięła szybki
prysznic, przebrała się w prostą nocną koszulę i
rozpuściła włosy. Gdy wściekłość opadła, poczuła
lodowatą pustkę. Wyglądało na to, że niedługo
straci posadę. Jeśli operacja dojdzie do skutku,
Jeanette będzie potrzebowała pielęgniarki, a nie
panienki do towarzystwa. Zaś Worth, który co
prawda tolerował ją, a nawet pozwalał sobie na
czułości, nie zmartwi się specjalnie jej odejściem.
Wystarczająco często powtarzał, że nie chce się
już angażować. Jaka musi być kobieta, którą
zechciałby pokochać? Czyżby agresywna, ostra i
bezduszna? Najwyrazniej taka była jego eks-
narzeczona. Amy zaśmiała się gorzko. Jakie
szanse może mieć ona, pierwsza naiwna, a do
tego nieugięta dziewica? Może gdyby pobiegła
teraz do niego w koszuli i próbowała go uwieść...
Przez jedną szaloną chwilę rozważała tę
możliwość, lecz szybko przyszło opamiętanie. Jak
mogła myśleć o takich sprawach, kiedy jego
ukochana babcia jest ciężko chora?! Biedna
Jeanette... Zatęskniła nagle za łagodnym, mądrym
uśmiechem starszej pani.
Usiadła przed toaletką i w zamyśleniu zaczęła
rozczesywać długie pasma włosów, kiedy drzwi
otworzyły się nagle i do pokoju wszedł Worth,
ubrany do wyjścia. Ciemne oczy patrzyły ponuro
ze zgnębionej, zmęczonej twarzy. Sprawiał
wrażenie, jakby nawet nie zauważył, że zastał
Amy w nocnej koszuli.
- Muszę wyjść - oznajmił bez wstępów - Będziesz
przyjmować telefony? Zawiadomiłem już szpital,
pod jakim numerem będę osiągalny.
- Dobrze, zajmę się tym - obiecała chłodnym
tonem, któremu przeczyło zatroskane spojrzenie.
Domyślała się, dokąd idzie. Czy ta kobieta
musiała go dręczyć właśnie teraz, gdy miał tyle
zmartwień?
Popatrzył na nią z nagłym zainteresowaniem,
jakby dopiero w tej chwili zauważył uroczy
negliż. W smutnych oczach rozbłysły iskierki.
Uśmiechnął się, podziwiając kształtne linie
smukłego ciała, rysujące się pod przezroczystym,
cienkim materiałem w łagodnym blasku nocnej
lampki. Ciemne, lśniące włosy spływały falą z
pleców dziewczyny, nadając jej wygląd powabnej
czarodziejki.
- Muszę przyznać, panno Glenn -mruknął w
zamyśleniu - że spodziewałem się pani raczej w
piżamie.
- I był pan bliski prawdy, panie Carson, gdyż do
niedawna nie sypiałam w koszuli.
- Ale nie przeszkadzaj sobie. Chętnie popatrzę,
jak robisz wieczorną toaletę.
Z irytacją odłożyła szczotkę, czując na sobie
palący wzrok mężczyzny.
- Już mówiłam, że nie daję prywatnych
przedstawień. I bardzo proszę, przestań.
- Dlaczego? - zapytał zamykając drzwi i zbliżył
się do niej.
Zerwała się z miejsca, lecz było to nierozważne.
Jej piersi wychylały się zbyt prowokująco z
głębokiego wycięcia koszuli.
Worth postąpił jeszcze krok do przodu, aż znalazł
się niebezpiecznie blisko. Za chwilę poczuła na
ramionach dotyk dużych, ciepłych dłoni.
Serce zabiło jej gwałtownie, a ciało przeszedł
zdradziecki dreszcz podniecenia.
- Musisz już iść - wykrztusiła bez tchu.
- Wiem - odparł, zatapiając palce w pasma
jedwabistych włosów. - Worth... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates