[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nogi lub karku swemu jezdzcy.
 Wiem o tym, Conanie.
 Więc po co go brałaś?
 Nim dotrzemy do gór, czeka nas długa podró\ po otwartym terenie. Jeśli przez całą drogę
będziemy dosiadać górskich koni, stracimy więcej czasu. A czas jest tym, czego nie mamy.
 Masz rację, zresztą górskie konie mogłyby mówić zbyt wiele o celu naszej podró\y tym,
którzy nas obserwują. Zledziliby nas i z pewnością dopadli, bo mieliby du\e wierzchowce. Nie
sądzisz, \e jesteśmy obserwowani?
 Myślę, \e tamten sprzedawca owoców  ale nie patrz w jego stronę, na Erlika!  i
malarz, który szedł za nami wczoraj, to ta sama osoba.
 Nie mówiłeś mi nic o tym.
 Na Croma, nie sądziłem, \e trzeba ci mówić!
Raihna zarumieniła się ze wstydu.
 Niczego przede mną nie ukrywasz?
 Nie jestem a\ takim głupcem. Mo\e nie znasz Aghrapur, ale będziemy walczyć razem, a\
załatwimy tę idiotyczną sprawę!
 Jestem ci wdzięczna, Conanie.
 Jak bardzo, jeśli wolno spytać?  uśmiechnął się.
Zawstydziła się jeszcze bardziej, ale odpowiedziała mu uśmiechem.
 Spytać wolno. Ale nie obiecuję, \e odpowiem.  Spowa\niała.  Następnym razem
pamiętaj, \e moja wiedza o Aghrapur pochodzi od Mishraka. Wszystko, czego ty mo\esz mnie
nauczyć o tym mieście, będzie czymś, czego król szpiegów ode mnie nie wymagał!!
 Rozumiem. Uczyłbym nawet wę\a czy pająka, by oszczędzić im nauk Mishraka!
Raihna nachyliła się i ścisnęła masywne ramię Conana. Jej uścisk był równie silny, jak
niejednego mę\czyzny, ale nikt nie miałby wątpliwości, \e są to palce kobiety.
Następne sto kroków przejechali w milczeniu. Conan uniósł swą butlę z wodą, napił się i
splunął kurzem, jaki osiadł na jego wargach.
 Postawiłbym roczną pensję na to, \e Mishrak chce nas wykorzystać jako przynętę 
powiedział.  Co ty na to?
 Myślę podobnie  odparła Raihna.  Nie dałabym się łatwo przekonać do tego zadania,
gdyby nie determinacja Illyany odkąd zbiegła Eremiusowi. Ona pragnie nie tylko unicestwić
zagro\enie, jakim są Kamienie Kurag. Pragnie te\ zemsty za wszystko, co wycierpiała będąc w
jego rękach.  Z jej tonu mo\na było wywnioskować, \e nie powie nic więcej.
Strona 20
Green Roland - Conan mę\ny
 Jeśli twoja pani zamierza dołączyć do nas, lepiej, \eby była w stanie towarzyszyć nam
przez całą drogę. To nie jest jakaś przeja\d\ka po ogrodzie!
 Moja pani jest lepszym jezdzcem ni\ ja. Pamiętaj, \e Bossonia jest krainą górzystą.  To
tłumaczyło sposób, w jaki się poruszała, tak znajomy i miły dla oczu Conana.
Głos Raihny stał się bardziej szorstki:
 Poza tym jej ojciec był wielkim posiadaczem ziemskim. Miał więcej koni, ni\
kiedykolwiek widziałam, zanim opuściłam dom.  Napomknęła o czymś, o czym Conan chętnie
by porozmawiał, gdyby sądził, \e to mo\liwe.
Tymczasem zmienił temat.
 Czy łącząc oba kamienie uniknie się zagro\enia? Mo\e jednak byłoby bezpieczniej, gdyby
pozostały rozdzielone?
 Illyana nie ma złych zamiarów!  rzuciła Raihna.
 Nie powiedziałem, \e podejrzewam ją o to  odparł Conan. W ka\dym razie nie
podejrzewał jej bardziej ni\ innych czarowników, a mo\e nawet mniej ni\ niektórych.  Miałem
na myśli innych czarowników, czy nawet zwykłych złodziei. No có\, gdy ju\ znajdziemy się w
posiadaniu tych kamieni, będą one nie dla nas, ale dla Mishraka jak wrzód na tyłku!
 Pssst! Ranis!  szepnął Yakoub.
 Tamur!  stra\nik zawołał go imieniem, jakie Yakoub przybrał, zawierając z nim umowę.
 Ciszej. Jesteś sam? Ranis wzruszył ramionami.
 Jest ze mną tylko jeden człowiek. Trudno by mi było w pojedynkę wybrać się do tej
dzielnicy, nie wzbudzając podejrzeń.
 To prawda.  Yakoub ukradkiem przyjrzał się towarzyszowi Ranisa. Ocenił, i\ nie mając
czasu na ucieczkę czy wezwanie pomocy, mę\czyzna ten sprawi mu nawet mniej kłopotu ni\
Ranis.
 Więc, Ranis& co cię tu sprowadza? Wiem ju\, \e zawiodłeś.
Ranis nie mógł ukryć swego zaskoczenia. Wyczuł te\, \e nie powinien pytać Yakouba, skąd o
tym wie. Prawdę mówiąc, podejrzewał, \e Yakoub nie musiał korzystać z pomocy Houmy, by
dowiedzieć się o walce w dzielnicy Wyrobników Siodeł, podczas której zginęło lub zostało
powa\nie okaleczonych siedmiu mę\czyzn.
 Chcę jeszcze raz spróbować. Mój honor ka\e mi tak uczynić. Yakoub przełknął puste
słowa o honorze tych, którzy uciekają, zostawiając za sobą martwych towarzyszy i odpowiedział
z uroczym uśmiechem na twarzy:
 To dobrze o tobie świadczy. Jak sądzisz, co ci potrzebne, by jeszcze raz stawić czoła temu
Cymmerianinowi? Pamiętaj, uliczne plotki głoszą, \e ktokolwiek, kto próbuje się z nim
zmierzyć, skazany jest na zgubę!
 Mógłbym dać temu wiarę. Dwa razy widziałem, jak walczy. Ale na bogów, \aden
barbarzyńca nie jest niezniszczalny! Nawet gdyby ten był, nie daruję mu, \e obraził mojego pana
i mnie ju\ dwukrotnie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates