[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A jak? - spytał ciekawie.
- Chaplin - odrzekła z niechęcią. - Tylko się nie śmiej. Rzeczywiście
jestem prawniczką i przyjechałam tu, żeby się trochę rozerwać. I uciec na chwilę
od matki - przyznała, widząc jego badawczy wzrok.
- I co? Wypatrzyłaś mnie w czasie lotu i uznałaś, że... ze mną będziesz się
mogła rozerwać? - drążył.
Jak na przestępcę, miał stanowczo zbyt wiele skrupułów. A może po
prostu wolał być ostrożny? Może uważał, że podesłał ją któryś z wrogich mu
gangów?
- Nie, nawet cię nie widziałam w samolocie - powiedziała zgodnie z
prawdą. - Dopiero pózniej, na lotnisku, stwierdziłam, że mogę pojechać do tej
North Beach. A potem ten hotelik i cudowny pokój Pollyanny. Zawsze
marzyłam, żeby zatrzymać się w takim pokoju.
Emily miała nadzieję, że brzmi to lepiej niż prawda. Gdyby opowiedziała,
jak to faktycznie było, O'Toole pewnie by jej nie uwierzył. Ba, ona sama miała
wątpliwości, czy to wszystko się wydarzyło, czy też była to gra jej wyobrazni. I
tylko Tyler był prawdziwy.
Prawdziwy i taki bliski.
- A wtargnięcie do mojego pokoju? - zapytał groznie.
Emily wzruszyła ramionami.
- 63 -
S
R
- Po prostu zauważyłam tego faceta przez okno i uznałam, że to
włamanie.
- Trzeba było wezwać policję.
- Nie mogłam przecież wiedzieć, czy to nie któryś... z twoich przyjaciół -
zauważyła. - Zresztą, znalazłam wejście przez przypadek. Kot mi pokazał drogę.
Tyler przez chwilę milczał, a na jego czole pojawiły się zmarszczki.
Pewnie zastanawiał się, czy jej uwierzyć, czy też nie. Jednak sam jej wygląd
mówił za siebie.
- Emily Chaplin, prawniczka z Chicago - powtórzył. - Rzeczywiście
zajmujesz się prawem karnym?
Emily z trudem przełknęła ślinę.
- Na studiach miałam piątkę z tego przedmiotu - pochwaliła się.
- Prowadziłaś jakąś sprawę karną? - naciskał Tyler.
- Hm... No, nie - przyznała z żałosną miną. - Na razie, nie. Zajmuję się
głównie podatkami.
Tyler pokiwał głową tak, jakby nareszcie wszystko zrozumiał.
- Aha, i uznałaś, że ja mogę być dobry na początek - domyślił się. -
Biedny prześladowany outsider w czarnej skórze. Niestety, muszę ci
powiedzieć, że się mylisz.
- Jak to?! Przecież potrzebujesz pomocy.
Tyler spojrzał na nią, zaśmiał się i w końcu machnął ręką. Ruszył alejką, a
Emily skoczyła za nim jak kozica. Musiała się niezle namęczyć, żeby dotrzymać
mu kroku.
- Mylisz się, Emily. Nie potrzebuję niczyjej pomocy - burknął.
- Właśnie widziałam - rzekła drwiąco. - Ten Majcher posiekałby cię na
kawałki, gdyby nie ja.
Tyler machnął ręką.
- Jakoś bym sobie poradził - stwierdził.
- Nie, Tyler! - zaperzyła się. - To ja ocaliłam ten twój zgrabny tyłek!
- 64 -
S
R
O, do licha! Nie powinna używać słowa zgrabny". Zwłaszcza w tym
kontekście. Zauważyła, że na ustach Tylera pojawił się ironiczny uśmiech.
Jednak w tym, co powiedział, wcale nie było ironii:
- Masz rację. Jak mógłbym ci się odwdzięczyć?
Pierwszą rzeczą, która przyszła jej do głowy, było chromowane łóżko ze
skórzaną narzutą w jego pokoju. Uznała jednak, że byłoby to zbyt obcesowe.
Poza tym po takim żądaniu Tyler mógł uznać zgrabny tyłek" za coś więcej niż
retoryczny zwrot.
- Chętnie bym coś zjadła - bąknęła. - Przecież niemal siłą odciągnąłeś
mnie od baru Chińczyków.
- Ach, oczywiście. Czemu nie powiedziałaś wcześniej? Wydawało jej się,
że wyraziła się zupełnie jasno, kiedy stali przy restauracji. To Tyler jej nie
słuchał. Może dlatego, że wciąż był pochłonięty obserwowaniem Flesh Pit.
- Najlepiej zrobimy, jeśli wrócimy na Columbus Avenue - ciągnął Tyler. -
Znam tam miłą włoską knajpkę.
Emily poczuła, że ślinka jej cieknie na myśl o pizzy. Tym razem
zdecyduje się jednak na wersję maksi albo giga, w zależności od tego, co będą
mieli.
- To świetnie! - ucieszyła się.
- Zwłaszcza że żaden bandzior nie będzie nas szukał w restauracji - dodał
w zamyśleniu. - To zupełnie bezpieczne miejsce. A potem może się wszystko
jakoś ułoży.
Już po chwili ponownie znalezli się na ulicy i Tyler wskazał niewielką
restaurację. Mogli usiąść na zewnątrz, ale weszli do środka. Pomna na swoje
poranne doświadczenia, Emily rozejrzała się po wnętrzu. Nie było tu jednak
nikogo, kto by wyglądał na mafioza czy choćby drobnego przestępcę. Prawdę
mówiąc, w środku znajdowało się tylko dwóch zalanych facetów przy barze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates