[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieistotne. Wrócisz tam?
Sara wzruszyła ramionami. - Nie wiem, Lauren. Przyznam, że
zastanawiałam się nad tym i to nie raz. Na pewno odzyskałam wiarę w siebie,
ale przecież Nowy Jork nie jest jedynym miejscem na świecie, gdzie można
żyć i pracować. Chociaż wy oboje wcale tak, zdaje się, nie uważacie.
- Ach, ten twój upór!
- Może jestem uparta, ale Elliot też ma kilka wad. To niesprawiedliwe, że
chcecie ze mnie zrobić doskonałość! - Sara krzyczała już prawie
zaczerwieniona z irytacji.
- Przepraszam - opamiętała się. - Nie wiem, czemu się tak zdenerwowałam.
- Oho, widzę, że sprawa jest poważna.
Sara roześmiała się. - Może nie aż tak bardzo. Widzisz, kocham Elliota i
wiem, że on odwzajemnia moje uczucie. Ale potrzebujemy czasu, żeby się
dotrzeć. Niekiedy mam wrażenie, że życie jest dla niego jednym wielkim
show. Chce, albo musi, reżyserować każdą scenę, wszystko ma się odbywać
ściśle według scenopisu. Jeśli nie będę słuchała jego wskazówek, to...
wykreśli moją rolę ze scenariusza!
- Chyba się mylisz, Saro. Nie zrobiłby tego właśnie dlatego, że cię kocha.
To przecież jasne. Czy nie mówił ci o tym?
- On z zasady mówi tylko to, co chce. Na przykład nie uprzedził mnie o
twoim przyjezdzie, nie mówiąc już o zaproszeniu Franka.
- Hmmm, a to ciekawe. I naprawdę nie wiesz, po co ściągał Franka do
Columbii?
- Nie mam zielonego pojęcia. I jeszcze jedno - Dana. To jakiś dziwny
układ, w który nie chce mnie wtajemniczyć.
RS
67
Lauren otarła usta serwetką. - Co do Franka, to myślę, że Elliot chciał mu
się po prostu przyjrzeć z bliska. Wiedział, że to twój eks-narzeczony i chciał
się przekonać, czy coś was jeszcze łączy.
- No nie, jest mi już zupełnie obojętny. Jego przyjazd tylko mnie utwierdził
w tym przekonaniu.
- Sama widzisz, że to ci pomogło. I taki pewnie cel przyświecał Elliotowi.
Chciał, żebyś była pewna swych uczuć.
- Och, Lauren, nie przesadzaj! Mógł mnie po prostu zapytać. Po co ta cała
szopka?
- Skieruj to pytanie do Elliota, nie do mnie.
- Masz rację, zrobię to.
- Poza tym - Lauren jeszcze nie skończyła - uważam, że twój brak zaufania
do Elliota wiąże się nie z nim, tylko z czymś zupełnie innym.
- Zainteresowałaś mnie, Lauren. Mów dalej.
- Myślę, że ty się boisz.
- Czego miałabym się bać?
- Miłości. Boisz się, że znowu poniesiesz porażkę. Sama jesteś
powściągliwa w okazywaniu uczuć Elliotowi, od niego zaś wymagasz nie
wiadomo czego.
Lauren wyjęła portmonetkę i zapłaciła barmanowi za drinki. Potem znowu
zwróciła się do Sary. - Poza tym boisz się sukcesu. Tak, tak, nie patrz na mnie
z takim zdziwieniem. Po powrocie z Nowego Jorku musiałabyś ciężko
pracować. Elliot może ci się wydawać księciem z bajki, ale ten książę nie
uchroni cię przed kontaktem z rzeczywistością. Wie, że sukces można
osiągnąć tylko wytrwałą pracą i odważnym stosunkiem do życia. Nie
zaprowadzi cię do krainy marzeń, przeciwnie - od ciebie będzie wymagał
więcej niż od innych.
- Ale mi zrobiłaś wykład!
- Ktoś ci musiał wreszcie przemówić do rozumu - uśmiechnęła się Lauren.
- Bardzo cię lubię, Saro, i chcę twojego dobra. Pamiętaj, że Elliot cię kocha.
Nie niszcz waszej miłości z powodu jakichś urojonych obaw.
- Jordan, stolik na trzy osoby! - rozległ się w tym momencie donośny głos.
- Wołają nas już. - Sara podniosła się. - Elliot pewnie czeka na górze.
Poszły schodami do sali restauracyjnej. Wyglądał niezwykle elegancko w
przyciemnionych okularach, płaszczu z wielbłądziej sierści i czarnych
skórkowych rękawiczkach.
- Jesteście wreszcie, - Pocałował każdą z nich w policzek.
RS
68
- Tu jest wasz stolik - poprowadził je do małego stolika, ukrytego we
wnęce.
- Jak to nasz? Nie zostaniesz z nami?
- Niestety. Muszę koniecznie być dzisiaj w Nowym Jorku. Tak mi przykro,
Saro...
- Mnie też jest przykro - powiedziała po chwili wahania. Elliot popatrzył na
nią z czułością. - Proszę cię o wyrozumiałość i dziękuję za najpiękniejszą noc
w moim życiu.
Pochylił się nad Sarą i pocałował ją w usta. - Czasami wydaje mi się, że
więcej czasu spędzam w powietrzu niż na ziemi. Mogę ci tylko powiedzieć, że
mój wyjazd ma związek z naszą sztuką.
- W porządku, Elliot. Wróć tak szybko, jak się da. Muszę z tobą poważnie
porozmawiać. O wszystkim - spojrzała mu prosto w oczy.
- Będę na ciebie czekała.
- Trzymajcie się, dziewczyny. Mam nadzieję, że beze mnie też przyjemnie
spędzicie czas.
Pocałował jeszcze raz Sarę, uścisnął dłoń Lauren i już go nie było.
Sara nie mogła się nadziwić, jak sprawnie przebiega próba kostiumowa. Od
kiedy przerobili z Elliotem scenopis, mogła lepiej wczuć się w nastrój sztuki.
Teraz zbierała owoce.
Elliot nie zdążył na próbę z Nowego Jorku. Przyszedł do teatru już po niej.
Zakradł się od tyłu do Sary i rzucił jej na kolana ogromny bukiet czerwonych
róż. Sara odwróciła się zaskoczona i za chwilę zawisła Elliotowi na szyi.
- Lubię takie serdeczne powitania - szepnął jej do ucha. Promieniejąca z
radości Sara pocałowała go w usta.
- Hmmm, niezłe - mrugnął do niej.
- Co? Pocałunek czy scena?
- I to i to.
- Tęskniłam za tobą niewyobrażalnie. Rozmyślałam o nas i muszę
koniecznie z tobą porozmawiać.
- Okay - zgodził się - a potem będziemy się kochać.
- Ach ty, bezwstydniku! - zawołała Sara z udawanym oburzeniem.
- Zresztą, niech ci będzie.
- Spotkamy się w Hordon Manor". Muszę jeszcze coś załatwić z doktorem
Grahamem. Gdyby mnie nie było, to klucz leży nad drzwiami na występie
muru.
Pocałował ją jeszcze raz i odszedł.
RS
69
- Byliście doskonali - Sara zakończyła próbę. - Pamiętajcie, żeby tę ostatnią
scenę zagrać z takim szwungiem jak dzisiaj. Teraz idzcie do domu i wyśpijcie
się porządnie. Kiedy staniecie jutro w świetle reflektorów, moja rola będzie
już tylko wspomnieniem. Wszystko będzie zależało od was. I jeszcze jedno...
Nie zapomnijcie, że robimy to dla... Elliota.
Aktorzy zaczęli bić brawo, a Lauren podeszła do Sary i uścisnęła ją.
- Jesteś w świetnym humorze, Saro. Czy to zasługa niespodziewanego
występu Elliota?
- Pewnie, że tak! - roześmiała się Sara. - Ale i ty masz tu swoją zasługę.
Dzięki naszej wczorajszej rozmowie zyskałam inne spojrzenie na wiele spraw.
Od dziś będę odważna, mądra i uczciwa.
- Jak harcerka?
- Tak jest!
Sara dotarła do domu nad jeziorem, gdy już było ciemno. Elliota jeszcze
nie było, wzięła klucz i weszła do środka.
W saloniku panował nieprzyjemny chłód, rozpaliła więc czym prędzej
ogień na kominku. Myśli jej krążyły wokół jutrzejszej premiery i wokół
Elliota. Chciała zrobić jeszcze kilka notatek. Podeszła do ciężkiego biurka, na
którym leżał jeszcze oryginalny scenopis. Przekartkowała go pobieżnie. Ile
poprawek w nim nanieśli! Dobrze im się wtedy razem pracowało.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates