[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niosłem ci też coś do ubrania. Znajdziesz wszystko
w łazience.
- Dzięki, już tam idę. - Przemknęła obok niego,
lecz nagle przystanęła, na próżno szukając drzwi. Roz�
glądała się bezradnie, choć była pewna, że powinny
być tam, dokąd się zwróciła.
- Co się stało? - zdziwił się Carrington.
TAJEMNICZY MILIONER 247
- Chyba coś mi się pomyliło - powiedziała, nie�
pewnie trąc czoło. -1 Zdawało mi się, że drzwi do ła�
zienki znajdują się w tym rogu.
- Owszem, kiedyś tam były, ale kiedy dziadek ka�
zał zmienić układ pokojów, umieszczono je tutaj -
w prawym rogu, obok garderoby. Znów masz prze�
błysk jasnowidzenia!
- Niemożliwe, nie posiadam takiego daru. Po pro�
stu łazienka w moim mieszkaniu jest identycznie po�
łożona i zadziałał odruch.
- Być może - zgodził się, choć nie sprawiał wra�
żenia przekonanego. - Dzień jest taki śliczny - dodał
- że chyba zjemy lunch na tarasie?
Wolałaby tego uniknąć, lecz nie chciała wkraczać
na wojenną ścieżkę.
- Dzięki, ale pewnie zaraz wróci Dave i będzie
trzeba wziąć się do pracy.
- Jeśli wróci... - stwierdził Robert z dziwną miną,
ruszając do wyjścia.
ROZDZIAA SI�DMY
Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, Ella popę�
dziła do łazienki, wzięła szybki prysznic, ubrała się
i przemknęła chyłkiem do swojego pokoju.
Jeżeli Dave już wrócił, mogłaby natychmiast oczy�
ścić sumienie, wyznając mu swą perfidię. Tylko czy
będzie to odpowiednia chwila?
I czy w ogóle taka chwila nastąpi?
Dave nienawidzi Carringtona, co oznacza, że od�
czuje cios w dwójnasób. Jego sytuacja jest nie do poza�
zdroszczenia. Kto wie, czy w odruchu wściekłości nie
zrezygnuje z pracy i z miejsca nie odjedzie do Lon�
dynu.
Tak, lecz zerwanie kontraktu oznacza również zwró�
cenie czeku. Jak sobie wtedy poradzą?
Popadną w prawdziwe tarapaty. Trzeba będzie pew�
nie ogłosić upadłość. Tylko firmy, czy także naszego
narzeczeństwa? - pomyślała z przerażeniem.
Może lepiej powiedzieć mu wszystko po ukończe�
niu pracy? Miotana wątpliwościami, Ella nie wiedziała,
czy się cieszyć, czy martwić, nie znajdując śladu Da�
ve'a ani w saloniku, ani w jego sypialni.
Cóż, przynajmniej zyska trochę czasu, żeby obmy�
ślić najlepszą strategię. Z poczuciem ulgi, podszytej
TAJEMNICZY MILIONER
249
tchórzostwem, zeszła na taras, gdzie nakryto stół do
zimnego lunchu.
Carrington z uśmiechem wstał na jej widok zza sto�
łu. Ze zdziwieniem spostrzegła, że jest w krawacie.
Wysunął jej krzesło, a kiedy usiadła, zajął miejsce po
przeciwnej stronie stołu.
Mimo że postanowiła zachowywać wobec niego
chłodny dystans, owa staroświecka kurtuazja sprawiła
jej przyjemność.
- Napijesz się wina? - spytał, sięgając po butelkę.
- Nie, dziękuję. Wolę wodę mineralną, ale ty się
nie krępuj.
- Nie będę pić wina, bo po południu zamierzam
zabrać cię na przejażdżkę po okolicy. Tutejszy malow�
niczy krajobraz z pewnością ci się spodoba.
- Dziękuję, ale naprawdę...
- Czyżbyś nie lubiła wsi? W czym problem?
- To nie najlepszy pomysł. Dave może wrócić lada
chwila.
- Naprawdę wierzysz, że przygna tu na złamanie
karku?
- W każdym razie - powiedziała wykrętnie - nie
chcę cię odrywać od twoich zajęć, a i ja mam pracę.
- Dzisiaj zrobiłem sobie wolny dzień. Nie jestem
już taki młody, a moja energia uległa pewnemu hm...
nadwątleniu - dodał z łobuzerskim uśmieszkiem.
Eleanor poczerwieniała jak piwonia.
- No to załatwione - oznajmił z satysfakcją, nie
słysząc protestu. - Dokąd chciałabyś pojechać?
- Nie wiem, ja...
250
LEE WILKINSON
- Proponuję Cromford Edge. Jest tam najlepszy
w okolicy punkt widokowy oraz lokal, w którym po�
dają wyśmienitą herbatę. Odpowiada ci to?
Rozsądek mówił Elli, że powinna odmówić. Z dru�
giej strony bardzo chciała z nim jechać i w końcu pod
presją sprzecznych uczuć ustąpiła.
- Tak - powiedziała.
Przez chwilę jedli w milczeniu, po czym Carrington
znów zaskoczył ją pytaniem:
- Ile miałaś lat, kiedy trafiłaś do domu dziecka?
- Nie wiem dokładnie. Podobno siedem lub osiem.
- Pamiętasz swoich rodziców?
- Nie. Niczego nie pamiętam.
- Jak to? Dlaczego?
- Wolałabym o tym nie mówić - wykrztusiła,
blednąc.
- Tak jak i o swojej bliznie? Jaki ona ma związek
z tamtymi wydarzeniami? - Robert wpatrywał się
w nią uważnie. - Proszę... - Sięgnął przez stół, aby
ująć jej dłoń. - Jestem pewien, że musiałaś przeżyć
coś strasznego. Lepiej wydobyć to na powierzchnię,
niż skrywać głęboko i gubić się w domysłach.
Milczała.
- Spróbuj opowiedzieć, co zapamiętałaś - popro�
sił, uwalniając jej rękę i częstując ją musem truskaw�
kowym.
- Pamiętam, że obudziłam się w szpitalu, nie mając
pojęcia, kim jestem i skąd się tam wzięłam - zaczęła
z wysiłkiem. - Kiedy przyszłam trochę do siebie, prze�
pytywała mnie jakaś policjantka. Zadawała mi mnó-
TAJEMNICZY MILIONER
251
stwo pytań, na które nie umiałam odpowiedzieć. Od
niej dowiedziałam się, że znaleziono mnie nieprzyto�
mną z krwawiącą raną na głowie, nieopodal spalonego
samochodu. Kiedy spytałam, dlaczego nic nie pamię�
tam, powiedziała, że mam amnezję powypadkową
i jest nadzieja, że z czasem pamięć mi wróci. Moja
fotografia ukazała się w gazetach, więc liczono, że
zgłosi się ktoś, kto mnie rozpozna. Nikt się jednak nie
odezwał. Pielęgniarka powiedziała mi pózniej, że raz,
kiedy spałam, przyszła jakaś młoda kobieta, ale popa�
trzyła na mnie tylko i zaraz sobie poszła, twierdząc,
że nastąpiła pomyłka.
Twarz Carringtona nagle stężała. Ella, uniesiona falą
wspomnień, ciągnęła dalej, nie zauważywszy jego re�
akcji.
- Po kilku tygodniach rana na głowie zagoiła się,
ale niczego nie mogłam sobie przypomnieć. Ponieważ
nadal nikt się po mnie nie zgłaszał, oddano mnie do
przytułku. Jaka szkoda, że dziecko ma taką brzydką
bliznę" - powiedziała na mój widok kierowniczka
Sunnyside. Te słowa wryły mi się na zawsze w pamięć.
Musieli mi nadać jakieś imię, więc zostałam Eleanor
Smith, na cześć jednej z założycielek sierocińca. Usta�
lono, że siódmy kwietnia, dzień mego przybycia do
Sunnyside, będzie dniem moich urodzin.
Początkowo nikt nie chciał ze mną rozmawiać
o wypadku ani odpowiadać na moje pytania. Ale ja
nie przestawałam sobie ich zadawać i po nocach za�
częły mnie dręczyć koszmary. Zniło mi się, że zabłą�
dziłam w ciemnościach i ściga mnie jakiś potwór.
LEE WILKINSON
252
Krzyczałam i rzucałam się na łóżku, nie dając spać
innym dzieciom. W końcu zdecydowano, że lepiej bę�
dzie, jeśli dowiem się prawdy. Wyjawiła mi ją ta sama
policjantka, która przesłuchiwała mnie po wypadku.
Wypadek zdarzył się w mrozną lutową noc na bocznej
wiejskiej drodze. Auto najwidoczniej wpadło w po�
ślizg, uderzyło w drzewo i stoczyło się, dachując, ze
stromego wzgórza. W wypalonym wraku znaleziono
zwłoki kobiety, która prowadziła wóz. Nie udało się
jej zidentyfikować. Z początku policja nie mogła dojść,
jak to się stało, że leżałam tak daleko od auta. Ponieważ
jednak szczątki kobiety znaleziono nie za kierownicą,
lecz na tylnym siedzeniu, stwierdzono, że musiała wy�
ciągnąć mnie z wozu. Dopiero potem, kiedy do niego
wróciła, zapewne po koc albo apteczkę, eksplodował
zbiornik z paliwem. Niestety, wyjaśnienia nie przywró�
ciły mi pamięci. Zmieniły się tylko senne koszmary.
Teraz widziałam w nich płonące samochody i zwęglo�
ne trupy. Na szczęście z czasem przestały mnie prze�
śladować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates