[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy fizyczna siła. W takim miejscu liczyła się jedynie potęga woli. Skywalker i jego tak zwana Moc
nie dadzą rady sprostać jego mistrzowskiemu opanowaniu Drogi Ciemności.
Na tym poziomie Cronal był Blackhole em. Z jego pięści nie mogłoby uciec żadne światło.
Ja? Miałbym uciekać? - pomyślał Luke, a Cronal odebrał jego myśli w swojej głowie. -
Czyżbyś już zapomniał, że to ty uciekasz?
Cronal poczuł nagle niewytłumaczalne, i niemiłe, ciepło.
W pierwszej chwili zlekceważył to uczucie. Był zbyt doświadczonym sługą Ciemności,
żeby zwracać uwagę na drobną usterkę aparatury podtrzymującej życie w tej kapsule. Stopniowo
zaczął sobie uświadamiać, że jego ciało nie jest wcale cieplejsze niż poprzednio. Prawdę mówiąc,
było zimne. Zimne i wilgotne.
Jakby jakimś cudem nagle zaczął się pocić.
Skierował znów swój umysł do Ciemności i jeszcze raz stał się ostateczną czarną dziurą.
Zaczął badać ciemną otchłań, w którą się przeistoczył, i przekonał się, że jest nienaganna. Idealna.
Stał się ostatecznym wcieleniem absolutnej potęgi Ciemności.
Ten chłopak, ten dziecinny Jedi, wyobrażał sobie, że tej potędze oprze się jego nikłe
światełko? Kiedy czarna dziura Cronala pochłonęła ostatni lumen, światełko Skywalkera zniknęło
raz na zawsze. Głupiutka sztuczka ze światłością Mocy nie wyrządziła Cronalowi najmniejszej
krzywdy.
To dlatego, że się o to nie starałem. Cronal ponownie usłyszał w głowie myśli Skywalkera.
Robię coś przez ciebie, nie tobie.
- Co takiego? - zapytał Cronal.
Zastanowił się, jakim cudem Skywalker może nadal myśleć.
Samozadowolenie Cronala zaczęło ustępować miejsca pełzającemu przerażeniu. A jeżeli
Skywalker mówił prawdę? A jeżeli chłopak dał się tak łatwo pokonać, bo od samego początku miał
taki zamiar? Przecież posłużył się wcześniej swoim drobnym darem Mocy, żeby za pośrednictwem
Kara Vastora nawiązać łączność z nim, z Cronalem. A co, jeżeli światełko Skywalkera nie zostało
unicestwione, kiedy wpadło w głąb czarnej dziury umysłu Cronala?
A jeżeli po prostu przeniknęło przez ten umysł?
To właśnie w tym miejscu wy, władcy Ciemnej Strony, zawsze się potykacie - odparł Luke.
- Co jest przeciwieństwem czarnej dziury?
Cronal już kiedyś słyszał tę kosmologiczną teorię, w myśl której materia wpadająca do
czarnej dziury przenika do innego wszechświata... i że w ten sposób może przeniknąć do naszego
świata, gdzie płonie jak czysta, nieskalana energia.
A zatem przeciwieństwem czarnej dziury jest świetlista fontanna.
Dałem się podejść jak małe dziecko, pomyślał Cronal. Alchemia Sithów, dzięki której
stworzył Mroczną Koronę, wyposażyła ją we władzę nad topiskałą we wszystkich formach.
Zamierzając utopić Skywalkera w Ciemności, Cronal otworzył mu kanał do samej Korony. Przez
Koronę.
I okazało się, że przez Mroczną Koronę światłość Skywalkera mogła padać na każdy
mikroskopijny kryształ ciemności.
Mogła oddziaływać na umysł każdego mrocznego szturmowca. Na każdą stację
grawitacyjną. Na każdy milimetr mrocznej sieci krystalicznych nerwów w każdym ciele, w ciele
Vastora, a nawet...
W jego ciele!
Cronal parsknął i wepchnął swój umysł z powrotem do ciała. Sekundę pózniej ściągnął
Koronę z głowy...
A ściślej ściągnąłby, gdyby miał nadal władzę nad rękami...
W migotliwej poświacie sączącej się z monitorów kapsuły Cronal mógł tylko siedzieć i z
przerażeniem obserwować, jak z jego skóry zaczyna wyciekać czarny olej. Wypływał ze wszystkich
porów jego ciała, z uszu i z nosa, z ust i z oczu. Taki sam czarny olej sączył się nawet z kanalików
Mrocznej Korony.
A Cronal nie mógł zaczerpnąć powietrza, dopóki z jego ciała nie wypłynęła ostatnia kropla.
Nie miałby zresztą czasu na więcej niż pojedynczy oddech, bo topiskała zaczęła twardnieć i
otoczyła go kamiennym sarkofagiem. Krążące wokół jego kapsuły asteroidy z topiskały stopiły się,
rozpadły i wyparowały w chwili, kiedy przeniknęły do normalnych przestworzy. Niebawem od
kapsuły odpadła jednostka napędu nadświetlnego.
A sama kapsuła, pozbawiona ochronnej otoczki rzeczywistości, jaką jej dotąd zapewniała
jednostka napędu nadświetlnego, po prostu się roztopiła.
Cronal miał tylko tyle czasu, żeby zrozumieć, co się dzieje. Dość czasu, żeby poczuć, jak
jego ciało traci spójność. I dość czasu, żeby poczuć, jak każdy atom jego ciała traci kontakt z
rzeczywistością i znika w bezkresnej nicości nadprzestrzeni.
Han siedział na podtrzymującym życie wielowarstwowym kocu pod sterburtową żuchwą
Sokoła . Objął rękami kolana i czekał na wschód słońca. Obok Hana leżała Leia, oddychając
powoli i bez trudu. Wyglądała, jakby spała.
Han postanowił jej nie budzić.
Jedynym słowem, jakie dotąd wypowiedziała, było światło . Prosiła o światło, chociaż
każde jego zródło na pokładzie frachtowca zostało nastawione na maksimum. Widocznie chodziło
jej o inny rodzaj światła.
A kiedy Lando przekazał im ponure wiadomości o aktualnej sytuacji, Solo doszedł do
wniosku, że równie dobrze może dać Leii to, o co prosiła.
Wszyscy i tak mieli umrzeć. Z tej pułapki nie było ucieczki. Mogli najwyżej wybrać, czy
chcą zginąć w rozpadzie Mindora, czy też upiec się żywcem w śmiercionośnych rozbłyskach
Taspana.
Han osiadł więc Sokołem na rumowisku, w jakie przekształciło się pole bitwy, rozłożył
koc i postarał się zapewnić im maksymalną wygodę. Chewbacca nie dołączył do nich, wolał zostać
na pokładzie. Czuwał nad ich bezpieczeństwem ze sterowni Sokoła , bo rozumiał, że w takich
chwilach jak obecna ludzie chcieliby mieć trochę prywatności.
Han pilnował Leii, dopóki ataki konwulsji nie ustały. Był przy niej, kiedy przez wszystkie
pory jej skóry wyciekały strumyczki oleistej, czarnej jak smoła topiskały, która utworzyła kałuże na
kocu. Zamierzał zostać, dopóki wstrząsy gruntu się nie nasilą, a zza horyzontu nie ukaże się
zabójcze słońce.
Pozostanie u jej boku, dopóki planeta nie eksploduje.
Co za gorzka ironia: Leia wiele wycierpiała, zmuszona do oglądania, jak rozpada się na
kawałki jej macierzysta planeta. Obecnie zaś miała zginąć w podobnie koszmarnych
okolicznościach jak jej rodzina i wszyscy ziomkowie.
To właśnie dlatego Han postanowił jej nie budzić.
Moc jednak jeszcze raz okazała paskudne poczucie humoru. W pewnej chwili Leia się
poruszyła i zamrugała.
- Hanie...? - zapytała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates