[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedzieć prosto w oczy, zamiast zostawiać enigmatyczną notkę. Pewnie w ten sposób
zakończyła ich krótki romans, by wyglądało to na jego decyzję, po czym zniknęła,
oszczędzając sobie i jemu przykrych scen i krępujących pożegnań. W zasadzie powinien być
jej za to wdzięczny. Jednak wśród rozlicznych emocji, jakie nim targały, kiedy patrzył na tę
skreśloną równym pismem notkę, nie było nawet cienia wdzięczności.
Pół godziny pózniej pojawił się w kuchni, wykąpany, ogolony i ubrany. Kawa była już
zaparzona, a bekon skwierczał na patelni, gdy rozbijał jajka w misce. Ten dzień nie będzie się
różnił od innych. Pojawienie się Lucy Guerin nie spowodowało żadnych stałych zmian w jego
życiu. Było miło, póki było, ale przecież się nie spodziewał, że będzie to trwało wiecznie.
Zwabiony zapachem jedzenia Tim wszedł do kuchni, ziewając i przeczesując palcami włosy.
 Aadnie pachnie.
 Lubisz jajecznicę, prawda?
 Tak. Skąd wiesz? Banner wzruszył ramionami.
 Dowiedziałem się o tobie sporo w ciągu tych dwudziestu dwóch lat.
Tim nalał sobie kawy do kubka.
 Lucy jeszcze śpi po tych bąbelkach? Banner był już przygotowany na to pytanie.
 Lucy wyjechała dziś rano.
 Tak wcześnie?  Tim spojrzał na zegarek.
 Tak. Chyba miała coś do załatwienia.
 Niby co? Przecież mówiła, że będziemy dziś oglądać dalsze rozgrywki.
Banner dopiero teraz przypomniał sobie tę rozmowę. Wzruszył ramionami i postawił
na stole pełen talerz.
 Wcinaj!
Tim usiadł, ale nawet nie spojrzał najedzenie.
 Pokłóciliście się?
 Nie.  Banner nałożył sobie kilka łyżek jajecznicy, chociaż wcale nie był głodny.
Tim odłożył widelec i nagle pobladł.
 Czy ona wyjechała przeze mnie? Ricky, ja naprawdę nie chciałem...
 Nie przez ciebie. Lucy bardzo cię lubi. Sama mi to powiedziała. To wszystko moja
wina.
 Jednak się pokłóciliście. Banner westchnął ciężko.
 Nie pokłóciliśmy się, tylko... Myślę, że się obraziła z powodu czegoś, co
powiedziałem. Choć szczerze mówiąc, nie mam pojęcia dlaczego.
 Naprawdę się nie domyślasz?
 Nie.  Banner pogrzebał widelcem w talerzu.  Powie działem jej, że nie miałbym
nic przeciwko temu, gdyby przy okazji wizyt u rodziny w Springfield wpadła do mnie od
czasu do czasu. W gruncie rzeczy miałem nadzieję, że tak zrobi.
Tim popatrzył na niego z wyrzutem.
 Dokładnie tak jej to powiedziałeś?
 No... mniej więcej.
 I nie rozumiesz, czemu mogła się poczuć dotknięta?
 Nie.
 I pomyśleć, że to ja przyszedłem do ciebie po radę! Banner odłożył widelec.
 Co to ma znaczyć?
 Znam Lucy zaledwie od wczoraj, mimo to nie potrafię sobie wyobrazić, żeby mogła
jej wystarczyć rola gościa w twoim życiu. Przecież to widać, że ona za tobą szaleje.
Pewnie chciałaby wiedzieć, czy ty też coś do niej czujesz. A jestem pewny, że tak, bo
to świetna dziewczyna. Owszem, lubi trochę rządzić, ale ma jak najlepsze intencje.
Banner ścisnął widelec w ręku, próbując jednocześnie za chować obojętny wyraz
twarzy.
 Masz rację, to świetna dziewczyna. Powiedz mi prawdę, Tim, czy taka osoba
mogłaby się mną zainteresować na dłużej? Przecież ona jest zupełnie inna niż ja. Trudno o
większe przeciwieństwo.
 Kiedyś ci się wydawało, że ty i twoja pierwsza żona macie ze sobą wiele wspólnego,
ale wasze małżeństwo nie trwało długo. Może potrzebujesz kogoś, kto będzie się od ciebie
różnił? Nie przyszło ci to do głowy?
 Ja nikogo nie potrzebuję!  uniósł się Banner.  Zwietnie sobie radzę sam.
 Ty się boisz!  Tim nagle olśniło.  To zabawne, bo zawsze myślałem, że nie wiesz,
co to strach. Przeraża cię ryzyko, dlatego obawiasz się związać z Lucy.  Tim nieświadomie
powtórzył to, co Lucy napisała w swoim pożegnalnym liście.
 Bzdura!  zirytował się Banner.
 Nie. To wyłącznie strach, że ci się nie uda, że zostaniesz odrzucony. Lęk przed
zmianą. Wiem coś na ten temat, bo sam ostatnio musiałem pokonać te strachy.
Banner nie widział jednak żadnego podobieństwa między swoją sytuacją a
położeniem, w jakim znalazł się brat. Tim zdecydował się na zmianę, bo jego życie nie
przynosiło mu satysfakcji, a przecież on był ze swojego zadowolony. Miał pracę, dom, psa. A
kiedy potrzebował towarzystwa, mógł liczyć na Polstona albo chłopaków w kręgielni. Jeśli
nawet czasami poczuł się samotny, tłumaczył sobie, że samotność z wyboru jest znacznie
lepsza niż samotność w tłumie.
Nie bał się zmian. Po co ulepszać coś, co funkcjonuje jak należy? Dla samej zmiany?
 Jedz!  zwrócił się ze złością do brata.  Jajecznica wystygnie.
Tim posłusznie podniósł do ust plasterek bekonu, ale Banner już czuł, że to tylko
krótka przerwa, a potem znów zacz nie się przesłuchanie. Głośne stukanie do drzwi sprawiło,
że odetchnął z ulgą.
 Może to Lucy?  spytał Tim.  Może zmieniła zdanie? Niestety, Banner na to nie
Uczył. Pewnie to Polston albo któryś z kumpli, z zaproszeniem, by wpadł na piwo lub przy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates