[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czasie, jął nawet się zwracać tłumacząc jak mógł pana, co niełatwo mu przyszło, bo Turzon wciąż
powtarzał:
- Taki mi on śmierdzi! zobaczymy! zobaczymy, ale bodajby był tak czysty, jak waść mówisz, ja w
to nie wierzę, niedoperze tylko i sowy nocy szukają, ale z nimi całować się nie życzę, życie
szlachcica choćby na największym klarze ostoi się, a nie potrzebuje pomroki i umbry. Twój Hawnul
zawsze mi podejrzany.
%7łużel, który pomimo popędliwego charakteru i częstych obrywek, jakie od niego cierpiał,
przywiązał się już był do Hawnula, bardzo się zasmucił, że dał powód nieostrożną mową do jakichś
posądzeń, zamknął więc usta i nie odezwał się już o nim ni tak, ni owak.
Tymczasem przed powrotem Hawnula do domu indagacja szła gorliwie, był zjazd w Krasnem
i Serebrzyńcach, badano ludzi, spisywano zeznania, , uwięziono kilku, zabierano rusznice, do
których kulę przymierzano, ale do żadnej nie weszła, jak była powinna, i zabójcy ani tropu nie
znaleziono.
Serebrzyńce jako majętność sieroty poszły w opiekę i administrację, córka nieboszczyka pozostała
w klasztorze panien wizytek w Wilnie, a gospodarstwo szło zwyczajnie jako na sierocym, dosyć
opieszale i licho.
Dopiero w trzy tygodnie po śmierci Wilczury Hawnul powracając z Wilna zjawił się w miasteczku
naprzód, a tu już nań czatowano, bo ledwie do Hersza Moczymordy na stancję zajechał, Turzon
zapukał do drzwi izdebki i stanął przed nim. Hawnul na widok niespodziewanych tych odwiedzin
człowieka, którego raczej za nieprzyjaciela niż przyjaznego sobie mógł uważać, trochę się zmieszał,
pobladł, ale słowa nie rzekłszy czekał interpelacji. Turzon ze swej strony, nie wiadomo co w tym
mając, wszedł w milczeniu, stanął, oczy w niego wlepił okrutne i tylko szydersko głową potrząsł.
Oba tak przez chwilę nic nie mówili do siebie, nareszcie blada twarz Hawnula poczęła się okrywać
rumieńcem coraz żywszym, coraz ognistszym, wargi mu się trząść zaczęły, ręce konwulsywnie
zadrgały i, nim się zdołał pomiarkować, wydał się czy z gniewem, czy z innym jakimś uczuciem,
poczynającym nim miotać.
- Co waszmość chcesz ode mnie? - zapytał przybyłego.
- Nic, mości dobrodzieju, nic - z flegmą odparł zażywając tabaki Turzon - chciałem tylko pierwszy
go powitać. Ot i zapytać go, jak się jezdziło? Byłem właśnie u Hersza, gdyś WPan zajechał... Pan
wiesz, jakie to nas spotkało nieszczęście?
To pytanie rzucając, Turzon znów oczy badawcze wpoił w twarz Hawnula, a gdy ten mocno
natarczywością i szyderstwem zmieszany zawahał się i w pół słowa wymówiwszy uciął, począł
bardzo głową kiwać.
- Wszak to pańskiego sąsiada Wilczurę a mego najlepszego przyjaciela zdradziecko i zbójecko ze
świata zgładzono.
- Słyszałem już o tym - rzekł Hawnul niepewnym głosem.
- Gdzie? - podchwycił Turzon.
- Na drodze, wieści się rozchodzą prędko - odparł odzyskując przytomność Hawnul - ale rad bym
wiedział, skąd to badanie?
- Ja nie badam waszmości - kłaniając się odezwał Turzon - owszem przyniosłem mu, zdaje mi się,
sam wiadomość, a nim pożegnam go, i to jeszcze dodać muszę, że nas tu kilkudziesięciu
poprzysięgliśmy odkryć zabójcę nieboszczyka... (tu się Turzon namyślił) i kilku ludzi z Krasnego
podejrzanych o kryminał wziąć musieliśmy do sądu... Otóż powód mojej pospiesznej u WPana
bytności, wszak ci to o jego poddanych idzie.
Hawnul nierychło się zdobył na odpowiedz, nie dowierzając snadz temu, co mu Turzon mówił, ale
mu wróciła zwykła jego rezolutność i ambicja, z jaką odpowiadał odpychając od siebie każdego,
unikając wszelkich z ludzmi stosunków.
- Jeśli kto z moich poddanych winien - rzekł - ja go pewnie bronić ani osłaniać nie będę.
- Ja się tylko koniecznością indagacji przed WPanem dobrodziejem wymówić z czynności, której
byłem powodem, pragnąłem - inną wędkę wystawując zawołał Turzon spokojnie. - A zatem
żegnam, przepraszając, żem go inkomodował.
Turzon już miał odchodzić, gdy %7łyd furman wniósł do izby rzeczy Hawnula, a z nimi piękną
gwintówkę. Podróżny postrzegłszy go, z niechęcią dał mu znak, żeby tłumoki w kąt rzucił, ale nie
uszła broń ta bacznego oka Turzona, który pochwycił strzelbę i pod pozorem zamiłowania w
myślistwie, bacznie ją począł oglądać.
- Zliczna strzelba! - zawołał nie zważając na zmarszczenie brwi Hawnula - śliczna broń i dobrze bić
musi... A i kaliber niepospolity - dodał szybko palec wkładając w lufę niepostrzeżenie - zazdroszczę
panu takiej kniejówki.
Na to ani słowa odpowiedzi nie dał już przybyły, tylko usta zaciąwszy stał zdając się czekać, rychło
natręt sobie odejdzie.
Turzon zaraz też się wysunął i, ledwie drzwi za sobą zamknąwszy westchnął, jakby mu brzemię
z piersi spadło; a choć stary, poleciał nocą do Bruderkowskiego co tchu spiesząc. U podsędka było
osób kilka zabawiających się węgrzynem, ale przystojnie. Poznali po minie, że Turzon nie przyszedł
z próżnymi rękami, ale ten spostrzegłszy zbyt liczne zgromadzenie przysiadł się do kielicha
i nierychło, gdy się rozeszli obcy, zamknąwszy drzwi sypialni odkrył się, z czym przyszedł.
- Ot, wiecie co - rzekł gorąco - albowiem wielce winien przed Panem Bogiem moim, że niewinnego
posądzałem, albom odkrył zabójcę nieszczęśliwego Wilczury.
Wszyscy krzyknęli i skupili się dokoła, a on tak mówić zaczął z wielką flegmą, myśli zebrawszy:
- Od razu mnie piknęło, że to nie chłopska sztuka... i w uszach mi dzwoniło, że to ten przybłęda
Hawnul zrobić musiał... Teraz już i trocha prawdopodobieństwa mam, a poczekawszy, da Bóg,
naniżę więcej dowodów.
- Aleć go w domu przecie i w okolicy nie było - zawołał Bruderkowski - o la Boga! chyba przez
plenipotenta strzelał... co się waści przyśniło.
- A to właśnie dowód, że go w domu nie było - zawołał Turzon - tylko mnie proszę bacznie
i cierpliwie posłuchać i sekretu dotrzymać. Trzeba tedy waszmościom wiedzieć, że kiedy mi w życiu
myśl jakaś tak insperate do głowy zakołacze, co to nie wiedzieć skąd przyszła i z kogo się rodzi,
mam to sobie za zesłanie Boże, za natchnienie Ducha Zwiętego i łacno się jej nie rzucam. Toż
i tutaj wziąłem się podejrzenia dlatego, że na niczym nie oparte, trzymało mi się więcej serca niż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates