[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jak bo ty wszystko widzisz czarno!  cicho rzekła matka  ja tego człowieka znam z
najlepszej strony.
Ubogi, to prawda, ale z bardzo dobrej familii, dobrze wychowany, przyzwoity& i bardzo
miły& bardzo miły!
Herman się skrzywił mocno, a głową potrząsł.
 Mama daruje, ja go nie lubię.
To mówiąc, pocałował w rękę hrabinę i popędził w miasto.
* je ne demande pas mieux! (fr.)  nie pytam o więcej!
XII
Po oświadczeniu i improwizowanych zaręczynach swych z Lelią pan Aleksander potrzebował
odzyskać straconą równowagę i wróciwszy cichuteńko do domu, wśliznął się do swego pokoju,
by  tam, z cygarem w ustach, na osobności obrachować się z sumieniem  obmyśleć, co dalej
czynić należało, i ukryć wrażenia, które, zdawało mu się, że każdy mógł czytać na jego twarzy.
Obawiał się starościnej, córki, a nade wszystko przenikliwego oka Dołęgi.
Chwila jedna namiętnego zapału wywróciła wszystkie jego plany dawniejsze, okuła w
niewolę, a co gorzej  oddawała go w ręce Lelii, która, nie wątpił bynajmniej o tym, musiała
teraz użyć całej swej nad nim przewagi na korzyść brata.
Pocieszało go to tylko, iż był prawie pewnym znalezienia sprzymierzeńca w córce& ale cóż!
Zwietne programy przyszłości, koligacje znakomite, stanowisko w świecie, przyczepienie się do
arystokracji, do której wnijść mógł przez córkę, wszystko to przepadło  natomiast Sylwan&
obóz demokratyczny, obowiązki niebezpieczne dla spokoju i kieszeni groziły owładnięciem. To
była odwrotna strona medalu. Choć bardzo szczęśliwy chwilami, pan Aleksander wzdychał,
wyrzucając sobie, że uniesiony, nadto się może pospieszył& Lecz wracać się już było
niepodobieństwem.
Biedził się tak jeszcze, gdy służący przyszedł go powołać do starościnej. Staruszka była sama,
zastał ją z koronką w ręku, zadumaną posępnie.
 Siadaj no, panie Aleksandrze  rzekła  korzystam z chwili, gdy Hanny nie ma; musiemy
z sobą pomówić. Jakże ci się tu rzeczy wydają? co sądzisz? Kto ci się z tych młodych ludzi zda
najwięcej obiecującym?? Jak radzić sobie z Lelią i tym panem Sylwanem, którego mi tu malują
jako bardzo niebezpiecznego rewolucjonistę i liberała.
Oleś słuchał, słuchał i namyślał się tylko, jakie ma zająć stanowisko, ażeby mu z niego
najłatwiej było potem wnijść na te, do którego dążyć musiał.
 Mamo dobrodziejko  odezwał się  ja, przyznaję się, nie chciałbym o losie Hanny
stanowić bez udziału jej woli i serca& Niech ona sobie wybierze, moja rzecz patrzeć i w czas
uczynić uwagę.
 Bardzo słusznie, lecz nieznacznie pokierować można i masz obowiązek& O Lelii różnie
też mówią.
 A! to są niedorzeczne plotki!  gorąco zaprzeczył Oleś  mama ją zna od dzieciństwa.
 Trochę trzpiotem&
 Chociażby, ale najmilszym w świecie i nigdy nie wychodzącym poza granice dozwolone.
 To prawda! a ty masz słabość do niej.
 Nie przeczę, moja mamo, osoba miła, Hanna ją kocha&
 Otóż to mnie trwoży& Sylwan! Sylwan! a co na niego mówią!
 Sądzę, że i to rzeczy przesadzone!  rzekł Oleś. Starościna spod okularów popatrzyła na
zięcia długo i zamilkła.
 Wszyscy bardzo zalecają tego drugiego hrabiego Ramułta.
 Nic nie mam przeciwko niemu, ale czy się Hannie podoba?
Starościna, znajdując zięcia tak jakoś obojętnym, spróbowała jeszcze kilku zapytań i w końcu
z westchnieniem, jakby zrezygnowana na to, iż go już nie przerobi, zanurzyła się w fotelu, od
koronki przechodząc do pończochy. Oleś siedział jeszcze, czekając dalszej rozmowy, która już
nie szła.
Nadchodząca Hanna położyła jej koniec i pan Aleksander powrócił na medytacje do swego
pokoju.
Lelia tymczasem, ochłonąwszy także po scenie, która ją musiała wiele kosztować, bo się
spłakała po niej i zaczerwienione oczy długo potem wodą obmywała, pobiegła zaraz do Sylwana,
ale tego dnia mimo dwukrotnego dzwonienia do furtki nie zastała go w domu i musiała czekać,
aż sam przyjdzie do niej.
Sylwan dopiero po odwiedzinach u Hermana i umowie z nim zebrał się iść do siostry, która
nań z trochą niecierpliwości oczekiwała. Znalazł ją tak roznerwowaną, bladą i smutną, że się
zaniepokoił o nią.
 Czyś chora?  spytał.
 Nie  jestem trochę poruszona  rzekła  i mam ci coś dosyć ważnego do powiedzenia.
Dwa czy trzy razy byłam u ciebie, chodzisz nie wiedzieć gdzie, a ja się doczekać nie mogę
odwiedzin& Oskarżają cię o tę aktorkę, a jak na złość biegasz do niej ciągle& .
 Raz tylko byłem, i to  zawołany.  Pożegnaj bo ją raz na zawsze.
 Nie posądzaj ty mnie przynajmniej, proszę cię!  odezwał się Sylwan z półuśmiechem.
 Mnie to niecierpliwi&
 No, uspokój się, przynoszę ci i ja pewną wiadomość, która ci się wyda może niedorzeczną,
a mnie zdaje się  niewinną i do uzyskania trochę pokoju dla Hanny  potrzebną.
 Coż takiego?
 Powiedz jej, niech będzie grzeczną dla Hermana i pozwoli mu pozornie trochę się zbliżać
do siebie,
Herman zasłoni ją od innych napaści, a uczyni to przez miłość dla mnie.
Słysząc to, Lelia odwróciła się nagle, żywo, załamała ręce i rzuciła ramionami.
 A! wiesz!  rzekła  to strategia godna mężczyzny!& Wystawiasz Hannę na próbę,
Hermana także, swoją miłość na niebezpieczeństwo&
 Ale ja Hanny jestem pewny!
 Sylwku, życie moje, i ja jestem jej pewną, a mimo to& Ktoż w takie gry się wdaje  i po
co?
 Jak to  po co? ja chcę jej oszczędzić przykrości, a sobie zapewnić, że mi tam
niebezpieczniejszy współzawodnik się nie wciśnie&
 Zbyt mądrze to obrachowane!  rozśmiała się Lelia  ja ci coś daleko prostszego
przynoszę i pewniej cię mogącego uspokoić niż twój parawan z pana Hermana&
Zdjęła pierścionek z palca,
 Wiesz, co to jest?
 Nie rozumiem? obrączka z turkusem?
 Nie widziałeś jej na niczyim ręku?
 Przyznam ci się, że nigdy na pierścionki nie patrzę.
 Wiesz, co on znaczy?
 Powtarzam ci, nie rozumiem& [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates