[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolejnego pocałunku... i dotykała go delikatnie.
Odetchnął tak głęboko, że przestraszyła się, iż coś go
zabolało. Mruknęła i cofnęła rękę.
- Zrób to jeszcze raz - poprosił i przysunął się jeszcze
bliżej.
- Nie bolało?
- Oo, nie.
Susan Lee parsknęła śmiechem. Przyglądała się, jak Tom
drżącymi rękami próbuje nałożyć prezerwatywę. Potem
przyciągnął jej nagą, miękką słodkość do swego twardego,
gotowego ciała.
- Dobrze ci? - zapytał.
Dalsze pytania nie były już potrzebne. Susan Lee
westchnęła i przywarła do niego.
Ciekawe, czy wie, jak bardzo to jest podniecające,
pomyślał. Tulił ją jak coś niesamowicie cennego.
A ona wysunęła się z jego objęć i językiem zaczęła badać
jego ciało.
- Dobrze ci? - spytała, spoglądając na niego przez zasłonę
splątanych włosów.
- Zaczekaj chwilę.
- Muszę sprawdzić, czy masz czysty pępek.
- Za chwilę.
Nachyliła się znowu, a jego członek uniósł się na
powitanie jej piersi.
- Ej, chwileczkę, przyjdzie i twoja kolej! Tego już było za
wiele.
- Muszę iść przestawić samochód - powiedział. Susan Lee
uniosła głowę i spojrzała w gwiazdy.
- A co, powinniśmy wracać?
- Muszę się uspokoić, bo zaraz eksploduję, jak świąteczne
fajerwerki.
- Naprawdę?
- Zaraz wrócę.
Nie bardzo wiedziała, co się dzieje, była jednak
zaciekawiona. Przerywał przecież jej wspaniałą przygodę.
Kiedy została sama na posłaniu, usłyszała jakiś odgłos.
Kot wrócił na swoje miejsce i przyglądał jej się uważnie.
- Uczysz się czegoś nowego? - spytała. Kot patrzył na nią
sowimi oczami.
- Domyślam się, jak bardzo musi cię dziwić to, co tu
widzisz. Pewnie tak samo, jak mnie.
- Z kim rozmawiasz? - zapytał Tom, stając w drzwiach
stodoły.
- Z kotem.
- Nie zaprzyjazniaj się z nim. Z psem jakoś sobie poradzę,
ale kocica na dodatek to już za wiele.
- Wobec tego powinieneś dyskretniej się zachowywać.
Robisz ze mną takie rzeczy, że kocica nie wytrzyma i rzuci się
na pierwszego kota, który stanie na jej drodze.
- Nigdy nie wiadomo, jakie będą konsekwencje naszego
zachowania.
- Ochłonąłeś trochę?
- Nie bardzo. A ty? - Wytrzymam jeszcze trochę, w
każdym razie do chwili, kiedy naprawdę będziesz mnie chciał.
- A więc na co czekamy?
- Pobawmy się jeszcze trochę.
Nachyliła się i położyła mu ręce na ramionach.
- Pokaż, jak będziemy się bawić.
- Może tak... I tak...
- Wspaniale! - westchnęła.
- A to? Przyjemnie?
Kolejne długie, długie westchnienie. Zsunął dłoń i
rozchylił jej uda. Bardzo mu w tym pomagała.
Susan Lee jęczała. Tom oddychał głośno.
Jego ruchy nabrały pewności i zdecydowania. Dziewczyna
wiła się z rozkoszy.
W końcu uniósł się i wsunął w nią delikatnie. Zawahał się,
ale ona zapraszająco uniosła się ku niemu.
Poczekał, aż przyjmie go całego, opadł wolniutko i
znieruchomiał. Musiał się uspokoić.
- Najdroższa...
- Kochany...
- Najdroższa...
- Proszę!
Spełnił jej prośbę. Razem udali się w krainę cudów. Kiedy
w pewnej chwili otworzyła oczy, napotkała surowe spojrzenie
kotki i wybuchnęła śmiechem. Pózniej długo leżeli
wyczerpani i nieruchomi.
- Zmiałaś się? - zapytał, kiedy nareszcie ochłonął.
- Czy to było niegrzeczne?
- Nie. Ale nigdy jeszcze nie słyszałem o kobiecie, która
śmieje się w takiej chwili. Dziwna jesteś.
- Kot na nas patrzył.
Wtedy i on wybuchnął śmiechem.
ROZDZIAA DZIESITY
- Ostrzegałem cię, że cię zdobędę - rzekł w pewnej chwili
Tom.
- Myślałam, że chciałeś to zrobić dopiero po ślubie -
odparła z rozbawieniem Susan Lee.
- Gdybym czekał tak długo, byłbym już tylko własnym
cieniem. Po ślubie musiałabyś czekać wieki, zanim byłbym do
czegokolwiek zdolny. Stałoby się to tak męczące, że powinnaś
mi być wdzięczna, iż oszczędziłem ci tych cierpień.
Susan Lee parsknęła śmiechem.
- Byłam bardzo ostrożna. Starałam się cię nie kusić.
- Wzdychałaś.
- Czy wzdychanie może prowokować?
- Twoje tak.
Pocałował ją, ale inaczej. Delikatnie i z miłością.
- Och, Tom - szepnęła wzruszona.
Pózniej rozmawiali o tym, jakie zrobili na sobie wrażenie
przy pierwszym spotkaniu. Tom opowiedział jej, jaki był
wściekły, kiedy nawet nie chciała na niego spojrzeć.
- Nie chciałam być kolejnym numerem w rejestrze twoich
zdobyczy.
- Podejrzewałaś niewinnego, uczciwego Teksańczyka o
coś takiego?
Ich śmiech zlał się w jedno. Byli tacy swobodni i
szczęśliwi. Susan Lee położyła się na brzuchu, oparła na
łokciach i skupiła na sobie całą uwagę Toma. Absorbowała go
już i przedtem, ale teraz szczególnie.
Flirtowała z nim, choć zupełnie niepotrzebnie. A on
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates