[ Pobierz całość w formacie PDF ]

być pełny.
- Zrobię, ile będę mogła. Jeśli mama będzie się dobrze czuła, powinnam ich
zrobić nawet sporo. Bardzo chciałabym móc pojechać z tobą do Tiny - powiedziała
smutno.
- Wielka szkoda. Dzień jest taki piękny. Ale ja muszę jechać. Do zobaczenia... -
Josh zasalutował i wyszedł.
Słońce zaszło za chmurę i nagle zrobiło się chłodno. Gdzieś w rogu odezwał się
świerszcz.
- Zamknij się! - warknęła Polly. - Jak możesz być tak zadowolony, kiedy mnie
jest smutno? Josh jest taki cudowny, tak inny od Kevina. A teraz, kiedy Kevin ją
zostawił... Ale Josh jakoś nigdy nie dostrzegał w niej dziewczyny, która mogła być nim
zainteresowana. Była dla niego tylko kumplem do wspólnych zajęć i wyraznie był
bardziej zainteresowany wyprawą do Tiny Skolinski niż pozostaniem tutaj i pracą z
nią.
- Hej, jesteś zajęta? - w otwartych drzwiach stanął Kevin. - Przejeżdżałem koło
twojego domu i nie widziałem twojego samochodu, więc pomyślałem, że jesteś albo w
kościele, albo tutaj.
- O, nieznajomy! - Polly znacznie poprawił się humor. - Gdzie się podziewałeś
przez ostatnie lata mojego życia?
- Powinienem o to samo spytać ciebie. W ogóle cię nie widać. Czy nie robisz już
nic poza tymi garnkami?
Polly roześmiała się. Z Kevinem czuła się bardzo swobodnie i wspaniale było
mieć go z powrotem. Ale czy tak rzeczywiście było?
- Prawdę mówiąc niewiele. Pamiętasz mnie? Jestem gospodynią domową,
opiekunką do dzieci i spełniam wiele innych funkcji. Prawie nie mam wolnego czasu.
99
S
R
- Co masz w tym słoju? - skrzywił się Kevin. - Wygląda paskudnie.
- To glazura. Mam nadzieję, że pewnego dnia nabierze pięknego, błękitnego
koloru. W piecu są teraz pierwsze garnki. Nie mogę się już doczekać, żeby je
zobaczyć.
- A co potem? Co z nimi zrobisz?
- Jeśli będziemy mieli dość eksponatów, zorganizujemy wystawę. A kiedy
będziemy pewni co do tego pieca, postaram się o zorganizowanie zajęć.
- Dobrze. Kiedy będziesz gotowa, daj mi znać i załatwię ci niezłą darmową
reklamę. Powinnaś też rozwiesić plakaty w mieście. Jeannie Smith jest w tym całkiem
niezła. Możesz ją poprosić, żeby ci kilka zrobiła.
- Dobry pomysł. Może zostaniesz moim specem od reklamy? - Polly przyjrzała
mu się badawczo. Czy nadal mu na niej zależało?
- Jeśli będzie cię na to stać. Oferuję ci swoje usługi w zamian za twoje
towarzystwo na zabawie dożynkowej - jeśli oczywiście nie jesteś już umówiona -
Kevin zaczął bardzo poważnie, ale potem zawahał się.
- Umowa stoi. Ale myślałam... - po chwili krępującej ciszy Polly mówiła dalej: -
Czy Enid nie przyjeżdża do domu na tańce? Przed wyjazdem powiedziała, że się zjawi,
ale nie miałam od niej żadnych wiadomości. A ty?
Kevin zarumienił się i skinął głową.
- Przyjeżdża i przywozi ze sobą nową zdobycz. Jakiegoś supermana z
akademika.
- Dobrze jest! - zachichotała Polly. - Eny twierdziła, że tego dokona - nagle
spoważniała. Czyżby była druga w kolejce? Ciężko byłoby to znieść. Odwróciła się i
zaczęła sporządzać chemikalia.
- Wiesz, nie tańczyłam od wieków. Zastanawiam się, czy... - znów urwała, lecz
tym razem zmieniła temat. - Posłuchaj, znasz to miasto jak własną kieszeń. Czy myś-
lisz, że znajdzie się tu sześciu nawiedzonych, którzy dadzą się namówić na lekcje
100
S
R
garncarstwa? Muszę tylu znalezć, Kevin, bo za sześć tygodni kończy się okres próbny i
nie mam pojęcia, skąd wezmę pieniądze na czynsz i inne opłaty. A ten piec - pogroziła
mu pięścią - musi działać albo diabli mnie wezmą.
- Jestem pewny, że uda ci się zebrać grupę na zajęcia, zwłaszcza jeśli zrobisz
dobrą reklamę. Popatrz tylko na starą Sweetzie i te śmieszne zajęcia, które prowadzi
rok po roku - Kevin roześmiał się. - Nie zrozum mnie jednak zle. Nie chciałem
postawić cię na równi ze śmiesznymi! Ale w tym mieście widać straszliwą lukę w
kulturze. Masy są jej żądne! Nie bierz za dużo, rozreklamuj swoje lekcje, a kto wie!
- A tak nawiasem mówiąc - ciągnął dalej Kevin - słyszałem, że nasz rywal,
Plumpton, zaczyna zapełniać swoją lukę w kulturze. Ktoś zapisał pieniądze Muzeum i
zatrudnili słynną projektantkę...
- Wiem. Poznałam ją wczoraj u Svensena - przerwała mu Polly. - Jest śliczna,
wygląda bardzo  artystycznie".
Czy Josh był teraz z nią?, zastanowiła się. Kiedy się rozstawali, Polly
powiedziała:
- Wpadnij niebawem, Kevin. Brakuje mi ciebie, kiedy nie pokazujesz się tak
długo.
Kevin uśmiechnął się wsiadając do samochodu.
- Wiem coś o tym! Brakuje ci mnie tak, jak brakowałoby osy!
- Ależ skąd... - zaprotestowała Polly, kiedy włączył silnik i ostro ruszył. -
Mówiłam poważnie - powiedziała do siebie. Nie chcę, żeby Enid go dostała!
Kiedy wróciła do domu, rodzice siedzieli na werandzie z niedzielną gazetą. Pani
Wallace była bardzo blada.
- Znów byłaś w tej starej fabryce? - spytała.
- Proszę pani, teraz nazywa się to Studio One - Polly nie pozwoliła się
zdenerwować. - Tak, byłam tam. Nie możemy się już doczekać, żeby zobaczyć, jak
wypadła glazura, i planujemy w tym tygodniu następne wypalanie. Będę musiała
101
S
R
pracować jak szalona.
Zapadła cisza. Polly wraz z matką obserwowały chryzantemy, a ojciec zawzięcie
szeleścił gazetą.
- Cudownie wczoraj spędziliśmy czas u Svena, mamo.
- Czyż nie mówisz o nim pan Svensen, kochanie?
- Czasami tak. A czasami - bardzo chciała się powstrzymać, ale słowa jakoś
same popłynęły - mówię o nim po prostu Sven.
- Nie zgadzam się na to. I nie chcę, żebyś chodziła tam tak często. Pan Svensen
odsunął się od mieszkańców miasteczka, gdyż niedługo po swoim tu przybyciu stał się
bohaterem skandalu. To, co robi, jest oczywiście jego własną sprawą, ale nic dobrego
nie wyniknie z twojej przyjazni z nim.
- Letycjo, na miłość boską. Chyba przeszłość tego staruszka nie ma nic
wspólnego z Polly! - pan Wallace odłożył część gazety. - Po co mówić o starych
sprawach? Zachowanie ludzi w tym czasie było wystarczająco złe. Dajmy już temu
spokój.
Polly roześmiała się.
- Stwierdzenie, że chodzę tam często, jest lekką przesadą. Kevin zabrał mnie tam
raz, a wczoraj pojechałam z Joshem, bo chciał porozmawiać o piecu. Tak się złożyło,
że Sven - Polly z rozmysłem użyła tego zdrobnienia - miał gościa i popołudnie przeszło
w cudowną kolację. Mogę zapewnić moich opiekuńczych rodziców, że pan Svensen
nie ma w stosunku do mnie żadnych nieprzystojnych zamiarów.
- Wcale nie miałam tego na myśli i twój komentarz był zupełnie zbędny.
Naprawdę, Polly, stajesz się coraz trudniejsza. A pan Svensen zrobił specjalnie dla
ciebie wazonik i przyniósł go na przyjęcie, więc chyba cię dostrzega. Uważam, że nie
powinnaś być tak zuchwała.
- Nie chciałam być zuchwała, mamo. Ale powoli musisz sobie uświadomić, że
niedługo skończę dwadzieścia lat, że już wyjeżdżałam do szkoły i że wbrew
102
S
R
wszystkiemu próbuję czegoś dokonać w życiu. Zmieszne jest to, że traktuje się mnie
jak dziecko w wieku Vicky, i nic nie poradzę, że mi się to nie podoba.
- W tym masz rację - powiedział stanowczo ojciec - jesteś wystarczająco
dorosła, by formułować własne sądy i oceniać swoje zachowanie. Razem z matką
będziemy musieli zacząć to dostrzegać.
Drzwi do kuchni trzasnęły i w domu rozległ się donośny głos Tommy'ego.
- Cywilizowana rozmowa dobiegła końca - stwierdził pan Wallace i zaczął
zbierać gazety.
Rozdział 13
Minął niemal cały tydzień od dnia, gdy wyjęli pierwsze pokryte glazurą naczynia
i odkryli, że zaprawa znów odpadła w jednym miejscu komina i spadła do pieca.
Wszystkie naczynia stojące po tej stronie zniszczyły się. Josh obwiniał za to wyłącznie
siebie, twierdząc, że powinien był przewidzieć coś tak oczywistego. Bardzo ciężko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates